Rozdział 8

10 0 0
                                    

             Wczesnym rankiem zbudził mnie dźwięk gongu. Usiadłam na łóżku z przerażeniem. Po chwili Gina wyskoczyła z łóżka i szykować do wyjścia w pośpiechu.
- Co ty robisz?- spytałam.
- Jak słyszysz gong to musisz jak najszybciej się ogarnąć i przyjść na apel. Taki nagły apel. No ruszaj dupę!
Teraz i ja latałam po pokoju jak oparzona.
Jako ostatnie przyszłyśmy na apel. W ostatniej chwili zdążyłyśmy.
               Wszystko działo się przed szkołą. Uczniowie utworzyli ogromne koło, aby każdy mógł usłyszeć dyrektora, który stał w środku figury utworzonej z uczniów. Obok Thomasa stali chyba wszyscy nauczycielowie jacy pracowali w szkole. Poczułam na sobie spojrzenie Lucyfera. A jemu o co zaś chodzi?
- Witajcie wszyscy na pilnym apelu.- zaczął wypowiedź dyrektor.- Żeby nie przedłużać, jeśli ktoś miał kontakt z diablicą Isabelą, w ciągu ostatniej doby, proszony jest o podejście do gabinetu dyrektora. Dla waszego przypomnienia, bo widzę po waszych minach - diablica Isabela to sekretarka Szatana. Aktualnie nie pracuje dla niego. Poszukiwana miała prawdopodobnie czarne ubrania oraz mocny makijaż. To tyle na teraz, proszę szykować się do lekcji.
              Wszyscy nagle ruszyli w swoim kierunku, a ja przystanęłam. Poszukiwali moją mamę. Poczułam jak moje wnętrzności wywracają się do góry nogami. Co ona odwaliła!?
               Nagle w moim kierunku ruszył Lucyfer. Może on wie co się stało z matką.
- Wiesz, gdzie jest mama?- pytam od razu, bez przywitania.
- Tak, chodź ze mną. - syknął. Zapowiadała się ciekawa historia.
                Chwilę później byliśmy w pokoju diabła. Jestem pewna, że Lucyfer spokojnie mógłby prowadzić zakład pogrzebowy. Czarno w tym pokoju jak w dupie. I nie przesadzam. Zasłony, łóżko, ściany, biurko oraz reszta mebli była tylko w kolorze ciemnym.
- Isabela, wychodź z ukrycia, Ariana przyszła!- zawołał diabeł. Po chwili spod  ogromnego łoża wyskoczyła moja matka.
- Cześć Arianciu! Jak widzisz siedziałam sobie, o tam pod łóżkiem.
- Mamo...- przerwałam jej.- Coś ty do cholery zrobiła, że trwają twoje poszukiwania!?
- Och, córeczko to zbyt skomplikowane, ale na pewno dasz sobie radę i...
- I jakiś anioł zdradził swoją żonę z twoją matką. Oczywiście ta anielica wszystko widziala i zgłosiła sprawę do archaniołów.- rzucił Lucyfer.
              Japierdole. Jeszcze tego, w moim życiu pośmiertnym mi brakowało. Poczułam, iż będę wymiotować. Serio. Rozumiem, że ona jest diablicą, ale żeby coś takiego robić!? Czy pną za grosz rozumu nie ma!? I pomyśleć, iż teraz to ja gadam jak moja matka za życia.
- Słuchaj córuś to był wypadek...
-Wypadek!?
- Ej, Ariano spokojnie.- Mówi Lucyfer.- Wszystko ogarniemy.
- Ciekawe jak.- prychnelam.
              I wtedy zaświecił mi się w głowie pomysł. Moje serce zaczęło bić szybciej, a twarz rozświetliła się.
- Co powiesz na to Lucyferze, żeby mama wróciła do piekła? No bo chyba tam mieszka.
- Nie.- Mówi stanowczo diabeł.- Została wyrzucona przez mojego ojca, a on na pewno się nie zgodzi przyjąć jej z powrotem.
- Hello, jestem tutaj i was słyszę. Jestem pewna, że sama dam radę uprosic Szatana abym mogła wrócić.- przerywa mu mama po czym tworzy portal.
- No to co? Komu w drogę, temu czas!- krzyczy i wskakuje do wiru.
              Nic nam nie pozostało jak skoczyć za nią i próbować swoich sił u Szatana. Błagam, aby mama mogła tam się schronić. Może wtedy nikt nie znajdzie jej.
              Staliśmy pod pałacem. Moje serce robiło sobie konkurs na co raz to szybsze bicie. Jestem pewna, że za chwilę padnie nowy rekord.
- Będziecie tak tutaj stać i się gapić?- pyta Lucyfer.
- Racja, trzeba iść.- mówię i idę na przód. Trudno, chyba można próbować, swoich zdolności przekonywujących, prawda?

Afrer life Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz