Dwa dni temu
Przeklęty Kiwi!- Ciemnowłosy mężczyzna zamknięty w sporej kapsule wypełnionej leczniczymi płynami nie przestawał się irytować. Mimo, iż miał przymknięte oczy i wyglądał jakby był pogrążony we śnie, to tak naprawdę w trakcie procesu leczenia nie miał na to czasu. Był zajęty rozmyślaniem. Nie mógł przestać wspominać swej ostatniej potyczki, w której to znów dał się podejść przeciwnikowi. W czasie walki zwykł na chłodno analizować adwersarza, ten fioletowy padalec jednak zawsze umiejętnie wyprowadzał go z równowagi.
Nie, to było duże niedopowiedzenie stwierdzać, że Kiwi denerwował go tylko w trakcie sparingów. Ten znienawidzony przez niego osobnik starał mu się wciąż dogryzać odkąd połapał się, że przedstawiali podobny poziom mocy. Nieustannie ze sobą rywalizowali i nigdy nie szczędzili sobie przy tym złośliwych komentarzy. Kiwi był zwyczajnie upierdliwy, z kolei Vegeta zbyt dumny, aby przepuścić płazem jakąkolwiek zniewagę. Większość żołnierzy Freezy wieszała na młodym Sayianinie psy. Niemalże od samego początku próbowali go ustawić podług swych poprzeczek. A kimże był, aby na to im pozwalać? Jako dziedzic planety Vegeta nie mógł, a nawet nie chciał pogodzić się z tym, że inni upatrzyli sobie w nim swej ofiary. Hardo stawiał się wszystkim osiłkom którzy śmiali obrazić go i jego utracone dziedzictwo. Wśród Kosmicznych Wojowników niższych klas nie byłoby nikogo, kto śmiałby mu rzucać wyzwanie. Nieustanny trening, upór i bezwzględność zapewniły mu pewien poziom nietykalności. Niestety tylko w ten sposób był w stanie obronić samego siebie. Nie znaczyło to jednak, że na przestrzeni lat nie trafiał na dzbany pokroju Kiwiego, które ledwie nabrały trochę sił, a już śmiały skakać mu do oczu. Vegeta nie cierpiał tego idiotycznego kosmity. Najchętniej rozkwasiłby jego twarz, ale... W tym samym momencie, gdy pomyślał o tym, jak cudownie byłoby roztrzaskać pięścią czaszkę wroga, powróciły do niego wspomnienia ich pojedynku.
Mimowolnie warknął pod nosem. W miarę wzrostu jego złości podnosiło się jego ciśnienie krwi. Znajdująca się poza kapsułą aparatura zaczęła pikać zwracając na siebie uwagę kosmicznych medyków czuwających nad powrotem do zdrowia żołnierzy, którzy ucierpieli w walce... Jeden z starszych jegomości uniósł wzrok znad trzymanych przed siebie papierów. Kapsuły regeneracyjne znajdujące się na pokładzie statku świeciły pustkami. Staruszek odpuściłby już sobie kontrolę maszyn, gdyby nie przypomniało mu się, jak zaledwie poprzedniego wieczoru dumny Książę Sayian, słaniając się na nogach, przerwał jego drzemkę praktycznie samemu pakując się do jednego z urządzeń leczniczych.
Medyk podszedł bliżej w celu dobrania odpowiednich środków uspokajających, które mogłyby zapobiec gwałtownemu przebudzeniu się dochodzącego do siebie wojownika. Kiedy się zbliżył i uniósł spojrzenie znad ekranu wyświetlającego dane na temat funkcji życiowych Sayianina, jego tęczówki skrzyżowały się z szeroko otwartymi, czarnymi ślepiami. Z wrażenia aż cofnął się o krok. Vegeta czasami potrafił być przerażający. Był też z pewnością nieprzewidywalny, dlatego medyk dla własnego bezpieczeństwa zbliżył się do ekranu i zaczął wystukiwać na klawiaturze kolejne polecenia jeszcze zanim pacjent zdążył się poruszyć i choćby rozjuszyć. Poziom płynu w maszynie leczącej stopniowo się zmniejszał odprowadzany specjalnymi przewodami. Kiedy całkiem zniknął medyk wcisnął odpowiedni przycisk i zalakowane drzwi się odpowietrzyły. Dopiero wtedy można było je bezpiecznie otworzyć.
Pierwszym, co zrobił ozdrowieniec, było ściągnięcie maski tlenowej. Następnie chwycił się metalowych progów urządzenia i od tak wstając, wyszedł z kapsuły całkiem nagi. Jeden z lekarzy w popłochu pobiegł po nowe rzeczy dla żołnierza, który nie przejmując się kręcącymi się w jego towarzystwie kosmitami, oglądał własne ręce z szczególną uwagą. Vegecie wydawało się, że coś się w nim zmieniło, kiedy tylko wydostał się z maszyny leczącej. Nie był jednak w stanie zrozumieć o co mogło chodzić, dlatego próbując rozgryźć ten fenomen wciąż obracał własnymi dłońmi przed oczami. Nigdy wcześniej nie czuł się tak lekki i przepełniony KI, jak w tej chwili.
CZYTASZ
Nieprzemyślane życzenie
FanfictionBulma od ostatniego Tenka-ichi Budokai, nie może przestać myśleć o Goku. Dawno niewidziany przyjaciel bardzo się zmienił, czym zwrócił na siebie jej uwagę. Niestety dobroduszny chłopak jest całkowicie odporny na czar, jaki kobieta próbuje roztoczyć...