Zapomniałam wspomnieć na wstępie, że tu będzie dosyć mało akcji. Fabuła bardziej się skupia na relacji Ominisa z Sebastianem i ich romansie. Więc dla fanów szybkich i niespodziewanych zwrotów akcji - przepraszam, ale chyba troszkę was rozczaruję.
Jednak dla reszty - bawcie się dobrze :)
_+_+_
Układ zamkowych korytarzy nigdy się nie zmieniał. Zaczarowane schody mogły się okręcać i przesuwać, zamierając pod subtelnymi prośbami Ominisa, który utwierdzał je magią, ale reszta budowli pozostawała w zastoju od czasów Założycieli. Oczywiście, układ klas, schowków i łazienek z czasem się zmieniał, bo ich położenie zależało od woli ludzi, jednak Skrzydło Szpitalne miało swą siedzibę zawsze w wieży na pierwszym piętrze.
Ominis czuł się dziwnie nie na miejscu. Mijany przez licznych studentów, którzy nie obejrzeli się nawet na dwójkę nieznajomych Ślizgonów wtapiających się w tłum uczniów. Zero podejrzliwości zmyliło go, gdyż wszelkie instynkty - nawet w stanie obecnego zamroczenia - alarmowały o zagrożeniu i zmuszały Ominisa do nieustannej czujności.
– Ojejku, co się stało?
A jednak nie tak niezauważeni, jak by chcieli.
– Wygląda to poważnie – zmartwił się głos należący do chłopaka. – Idziecie do pani Pomfrey? – zgadywał nieznajomy, nawet jeśli Ominis nie miał pojęcia, kim jest wspomniana kobieta.
– Musimy jak najszybciej dostać się Skrzydła Szpitalnego – rzucił wymijająco Sebastian, a ostrożność w jego głosie nie zdziwiła Ominisa.
Jego przyjaciel nie był zbyt otwarty na nowe znajomości od czasu przeklęcia Anne, chyba że służyły one bezpośrednio jego celom, jak to było w przypadku nowego ucznia. Sebastian napalił się na pomysł, że starożytna magia będzie w stanie uleczyć Anne i męczył o to studenta, ale ten nic nie zdradził.
Lecz ostatnie wydarzenia i zniszczenie Artefaktu przez dziwną magię nowego ucznia chyba musiały pogorszyć zdolność Sebastiana do nawiązywania szczerych przyjaźni, bo Ominis czuł promieniującą od niego nieufność na granicy z wrogością.
– Więc proszę cię uprzejmie, zejdź nam z drogi – wycedził Sebastian, obejmując ramieniem Ominisa, który zaklasyfikował ten gest jako zaborczy.
– Och... myślałem, żeby was odprowadzić...? – zaczął jąkać się chłopak. Puchon, strzelał Ominis, sądząc po poziomie jego nieśmiałości i opiekuńczości do wszystkich istot żywych, jakie napotka. – Znaczy, nie chcę się narzucać! Ale wolałbym się upewnić, czy wszystko w porządku. Bo naprawdę nie wygląda to dobrze... – zakończył kulawo i Ominis miał wrażenie, że ten uczeń celuje palcem prosto w jego twarz. Jak niegrzecznie.
– Prowadź – westchnął Sebastian, dostrzegając przegraną walkę i pozwalając nieznajomemu służyć za ich przewodnika. – Myślałem, że Gryfoni będą raczej cieszyć się nieszczęściem Ślizgonów, a nie ich wspierać? – rzucił po chwili i teraz Ominis mógł zrozumieć jego automatyczną podejrzliwość. Spór między dwoma domami był legendarny i jeśli Lew zaczynał troszczyć się o Węża, to w grę musiał wchodzić ukryty motyw.
– Umm... normalnie chyba tak – skwitował nieśmiało chłopak, a Ominis nie mógł powstrzymać się od kpiącego uśmieszku. – Ale zmartwiłem się, widząc was dwoje w takim... stanie. Chcę tylko pomóc! – zapewnił i brzmiał szczerze, ale to mogły być tylko pozory.
Dowlekli się do Skrzydła, a Ominis odetchnął, opadając na pierwsze z brzegu łóżko. Siły go opuściły i mógłby przysiąc, że tuzin goblinów urządziło sobie krwawą jatkę w jego głowie, która pękała mu na pół z bólu.
![](https://img.wattpad.com/cover/362520430-288-k216353.jpg)
CZYTASZ
Cień jutra || Sebinis
FanfictionOminis zdecydował się wrócić i pomóc Sebastianowi w Katakumbach, ale źle rzucone zaklęcie w walce z Inferiusami wysyła tę dwójkę sto lat w przyszłość. Czyli jak Harry Potter spotyka zagubioną parę i pomaga im znaleźć drogę do domu. Crossover HP i Ho...