Obudziłem się z paskudnym bólem głowy, chyba ostatnio bolała mnie tak zanim mnie zabito, okropne uczucie. Migreny w Piekle są rzadkością więc zacząłem się zastanawiać, co się dzieje i dlaczego w ogóle się dzieje.
Mam usilne przekonanie że coś się kroi, ale problem jest jeden, nie mam pojęcia co a głowa wcale mi nie pomaga w znalezieniu odpowiedź, co to, to nie.
Odkaszlnąłem dość głośno, coś stało mi na gardle, jakbym był chory, ale ja przecież jestem martwy, mi ludzkie przypadłości, nie powinny się przytrafiać, od dwóch tygodni ciągle chodzę jak struty, mam wrażenie że czegoś nie mam, że o czymś zapominam.
Osoby w hotelu starały się pomóc mi jak najlepiej umiały, jednak nic nie przynosi oczekiwanych skutków, ból nie mija, kaszel zaczyna powoli rozrywać płuca a krwotoki z nosa, conajmniej od trzech dni są codziennością. Coś jest bardzo nie tak, coś się ze mną dzieje, mam wrażenie że coś mnie owineło mackami i chce powolutku wysysać ze mnie istnienie. Ukrywałem ból jak najlepiej mogłem ale znali mnie zbyt dobrze.
- Al, ile razy ci mówiłem żebyś się nie przemęczał?! Lucyfer ma się zjawić za dwa dni! Nie łazi tyle bo wykitujesz! Kurwa, do tego farba ci poszła znowu! Angel!- wykrzyczał Husk, patrząc na mnie z ukrytym za złością, zmartwieniem.
Nawet nie pamiętałem że wstałem z łóżka, coś jest bardzo nie tak, najgorsze jest to, że nie rozumiem niczego, coś się dzieje dookoła mnie, mam halucynacje, wiecznie widzę w niej Tego małego kundla, woła mnie, wyznaje miłość i patrzy pustym wzrokiem.
Bez źdźbła emocji czy to na twarzy czy to w oczach, sama obojętność i złudne me nadzieję że ujrzeć bym mógł żal czy złość, widziałem tylko pustkę, ujrzałem też nie dawno jak spada w przepaść jednak złapała mnie za nogę i zlatywałem razem z nią w czerń, niekończącą się czerń, w której jej brudne łapska dotykają mnie a zimne i popękane usta przylegają do moich, tego dnia, tuż po zobaczeniu tego wszystkiego, straciłem przytomność prawie dusząc się jakaś dziwną pianą.
Zadziwiające że nikt nie może określić co mi się dzieję, jedynym możliwym człowiekiem, który może znać odpowiedź jest sam Lucyfer. Czekałem na niego każdego dnia, słabnąc i słabnąc, coraz rzadziej miałem siły by przejść się do Lobby a co dopiero do miasta Kanibali na choćby filiżankę ciepłego napoju i krótkiej pogadanki z dobrą znajomą.
Czułem jak pająk łapie mnie za ramię, zarzucając po chwili moją rękę na swój kark i podtrzymując mnie kolejną z dłoni, zaczął odprowadzać mnie do pokoju, nie rozumiałem co do mnie mówi, znowu słyszałem piski w uszach a głowa pękała mi coraz bardziej, chciało mi się wymiotować a zawroty głowy wcale mi przy tym nie pomagały.
- Przystojniaku, jesteś siny, jak zazwyczaj jesteś szary tak teraz zrobiłeś się fioletowo-niebieski! Nie umieraj, słyszysz!? Nie odlatuj mi tu, teraz, Przystojniak! Kurwa Alastor, patrz na mnie, patrz...-Nie słyszałem dalej, upadając na kolana, straciłem słuch i wid, nie czułem dotyku, wszystko się zatrzymało, nawet ból.
Stałem na środku polany, zalanej masą kwitnących czarnych bzów, słońce prażyło mocno a na niebie nie było nawet jednego obłoku, spokój i cisza w tym miejscu były przyjemne, podleciał do mnie nawet motyl, siadając na moim barku i spokojnie zostając tam, jakby czuł że jestem jego bezpiecznym miejscem.
Wiatru nie było, do czasu, motyl zerwał się szybko do ucieczki a ja Stałem tak jak wmurowany, nie mogłem się ruszyć, co za tym szło, również i schować przed nadciągającą katastrofą. Kolejna wizja, teraz już wiem, to nie spokojny wymarzony sen, a kolejny koszmar.
Patrzyła na mnie z daleka, nad nami rozpościerały się czarne chmury, z każdym jej krokiem postawionym w moim kierunku, wiatr chulał coraz mocniej, bardziej porywisty mógł być już tylko ten sztormowy lub sam huragan.
Była przede mną I spoglądała na mnie tymi wyprutymi z emocji oczami, które zioneły wręcz lodem, wyciągnęła do mnie dłonie, jakby mi coś pokazywała na nich, spojrzałem.
Skóra pokryta krwią, skrzepy tej czerwonej cieczy były na całych jej rękach, nie tylko na dłoniach, mogłem dostrzec czerwień sięgającą do jej łokci, podniosłem wzrok na jej twarz, wcześniej czysta, teraz pokryta brudem i posoką.
- To przez ciebie najdroższy, teraz albo będziesz mój albo on cie dopadnie na mój rozkaz. Masz jeszcze czas. Ale nie będę czekać wiecznie. Sześć dni, ani dnia więcej.- Powiedziała zimno, patrząc mi głęboko w oczy, po czym zaczęła się rozmywać, chciałem ją złapać, musiałem znać więcej szczegółów!- Zapomniałeś go... grimuar. On jest mój, tak jak i ty.- to były ostatnie słowa jakie Usłyszałem.
Grimuar, przecież mam go w bibliotece, nie zostawiłbym czegoś tak niebezpiecznego z kobietą, która aktualnie pewnie Zachowuje się jak obłąkana, łaknąc mojej obecności i miłości, a te wszystkie wizję są tylko wytworem mojej zmęczonej wyobraźni. Miałem bynajmniej taką nadzieję, ale niestety nie byłem w stanie tego sprawdzić, nie mogłem się podnieść, miałem problem z podniesieniem powiek a co dopiero własnego ciała.
Nikt nie wiedział, poza Lucyferem, że mam w posiadaniu legendarną księgę, która może wszystko. Tysiące zaklęć, od uzdrawiających po te najgorszego sortu, czyli przemianę w demona czy uśmiercanie owych na pstrykniecie. Miałem go pilnować w tajemnicy, ponieważ był ogromnym zagrożeniem dla każdego z trzech światów, Nawi, Jawi oraz Prawi, inaczej ujmując, Piekła, Ziemi i Nieba.
Ból wstrząsnął moim całym ciałem, w ustach było mi sucho, widziałem pod powiekami kolorowe plamy, czułem się fatalnie.
- Alastorze, musisz odpoczywać. Nie mogę patrzeć na to jak się męczysz.- Usłyszałem blisko swojej lewej części twarzy. Ah... ta Charlie, zawsze o wszystko i wszystkich się martwi, starą się pomagać ze wszystkich sił, kiedyś złożyłem komuś przysięgę, że pomogę dziewczynie, słowa potrzymywałem, ale teraz rolę się zmieniły, bo to ona pomagała mnie, jak najlepiej tylko potrafiła. Byłem jej wdzięczny ale i byłem zły, sam na siebie, że jestem zbyt słaby by poradzić sobie samemu.
Wszystko przez jeden dziwny portal, który wyrzucił mnie do lasu, wszystko zaczęło się walić i palić właśnie po tym, wystarczyło że wróciłem, kilka dni spokoju i natrętnych myśli nie dających mi spokoju, a następnie pogorszenie stany fizycznego, co za tym szło i psychicznego.
- Wiesz Charlotte... To chyba dopiero początek, moich udręk. Jeszcze wiele przede mną, chciałbym byś była spokojna ale wiem że z twoim harakterem, będzie ciężko o spokój. Ale pamiętaj, co mnie nie zabije to mnie wzmocni kochana- mówiłem cicho, z lekkim trudem i bólem słyszalnym dla ucha, musiałem być silny, dla niej, mam wobec niej plany, muszę wszystko dobrze rozegrać mimo pogarszającego się stanu.
Niech myśli że mimo udręki, jaką przeżywa moje wnętrze, dalej jestem tym samym mężczyzną z wcześniej, któremu może powierzyć wszystko.
Jeszcze tylko trochę, a spełnię swoje sny. Charlotte mi w tym pomoże, najwyraźniej będzie trzeba zwrócić się do niej w odpowiednim momencie, o zwrot długu za wiedzę z przed eksterminacji oraz moją osobistą pomoc w obronie tej nędznej hałastry.
Sądzę że będzie ciężko, ale nie ma rzeczy nie możliwych, ja zawsze dostaje to czego chcę. Przecież jestem markizem piekła.
CZYTASZ
ZEMSTA [ ALASTOR ]
FanficDruga części PIEKŁO NA ZIEMI. Czy zraniona kobieta może poświęcić wszystko by dostać to czego pragnie? Czy mężczyzna, który zabił w kimś wszystko co ludzkie może przeżyć piekło, jakie go czeka z jej ręki? Zemsta... Szatański dom doskonale zna znacze...