Rozdział~11

603 32 5
                                    

Obudziłem się cały zalany potem ciężko oddychając. W mojej głowie był jeden wielki bałagan. Znowu te jebane koszmary. Nienawidzę ich. Chociaż często po obudzeniu ich nie pamiętam to zawsze pozostawiają ten przeraźliwy niepokój i strach który nie pozwala zasnąć. Ale dziś było inaczej, pamiętałem o czym był dlatego właśnie czułem że cały się trzęse i próbowałem opanować swój oddech bo byłem już na skraju ataku paniki. Nienawidzę tego. Nienawidzę być bezsilny. Drżącymi rękoma sięgnołem po słuchawki co nie skończyło się dobrze bo upadły na ziemię a ja się odsunęłam i skuliłem na łóżku czując jak łzy ciekną mi po policzkach. Nienawidziłem być w takim stanie.

Ten jebany sen był o moim ojczymie który jeszcze rok temu się nademną znęcał. Gdy słuchawki upadły z chukiem przypomniała mi się sytuacja z ojczymem. W tedy przez przypadek zbiłem szklankę za co dostałem 20 cholernie długich i bolesnych ciosów pasem w plecy. Nadal mam tam mnóstwo blizn. Ojczym "opiekował" się mną przez 5 cholernie długich lat które trwały dopuki niewymienił mamy na inną, miałem wtedy 13 lat. Mimo wszystko kochałem mamę, ona wiedziała o przemocy wobec mnie ale nie reagowała, zawsze było jej obojętnie. Ale ona mnie nie biła tylko on, ona go mimo wszystko kochała ale niewinnie jej za to. Tak strasznie za nią tęsknie.

Na moich policzkach czułem zaschnięte łzy nie mogąc zasnąć. Była już 4 nad ranem. Ale wiedziałem że każda próba zśnięcia zakończy się niepowodzeniem. Po prostu patrzyłem tępo w sufit przytulając się do poduszki. Było mi cholernie zimno i ciągle czułem strach. Chciałem poczekać tak do rana ale Głowa mnie tak strasznie bolała że niebyło mowy że tyle wytrzymam. Chciałem zejść po jakiś lek do kuchni. Wszystko mnie bolało, a gdy zsunołem z siebie kołdre oblała mnie fala zimna a i tak było mi zimno. Jakoś zszedłem do kuchni z nadzieją że nikt nie zobaczy mnie w tym stanie. Ale czego mogłem się spodziewać. Zresztą była już 5 a w kuchni siedział z telefonem Tony. Już przędzej spodziewałem się Will'a ale niestety nie mam ostatnio szczęścia. Chciałem się cofnąć ale już mnie zauważył.

-Shane, wszystko w porządku?- zapytał co do niego nie pasowało. Nieodpowiedziałem.

On tylko wstał i chciał do mnie podejść. Ja się cofnołem, to zdecydowanie nie był moment w którym wchciałbym żeby ktoś podchodził zbyt blisko.

-spokojnie, niezrobie ci krzywdy, cały się trzesiesz. Czekaj tutaj pujde po Will'a.- powiedział, a gdy przechodził koło mnie złapałem go za rękaw bluzy. Sam niewiem po co to zrobiłem. Może niechciałem zostać sam.

-spokojnie, zaraz przyjdę-powiedział. I w sumie po chwili wrócił z Will'em. A ja w dalszym ciągu trzęsłem się i wyglądałem jak trup na środku korytarza.

-Dziecko ty masz gorączke- powiedział Will przykładając do mojej głowy termometr. -Zostajesz dziś w domu.- dodał podsuwając mi pod nos tabletkę. A tak wogule to Tony cały czas tam stał i się na mnie gapił.

Will zalecił mi powrót do łóżka do czego chciałem się zastosować.

-teraz muszę iść do tego pierdolnika ale potem obejrzymy coś całą ekipą-stwierdził Tony a ja niezdąrzyłem nawet nic powiedzieć bo wyszedł z domu razem z biegnącym za nim Dylanem który zaspał. Jak się okazało Hailie miała dziś odwołane zajęcia więc została w domu.

*Time skip*(15:47)

Rysowałem sobie przy biurku. Czułem się okropnie ale i tak było lepiej dzięki lekom. Nagle do moich drzwi usłyszałem pukanie.

~~~~~~~~~~~~~~
Trochę dłuższy i w sumie jest git.
Myślałam że będzie trochę lepszy podwzględem fabuły no ale nienajgorzej.
Dziwi mnie ta przemiana Tonego XDD
No serio porównajcie sobie do pierwszych rozdziałów.
Przypuszczam że następny rozdział będzie jutro albo jeszcze dziś. WOW CZY TO WENA??? może...

~597słów

najmłodszy w rodzinie~ Shane monetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz