-kurwa, czemu nic niemówiłeś?!-odezwał się Dylan który razem z Will'em przetransportował się niestety do mojego pokoju.
Siedziałem teraz w kącie łóżka z kolanami podciągniętymi pod głowę, patrząc gdzieś przed siebie. Łzy spływały bezdźwięcznie po moich policzkach.
Will siedział że mną na łużku, jednak w znacznym odstępie bo niebyło opcji by teraz ktoś mnie dotykał. To było coś zbliżonego do stanu który miałem gdy mieszkałem z ojczymem. Tak strasznie niechciałem żeby ktoś teraz mnie dotykał.-Shane, wszystko wporządku??-spytał znowu Will
-wszystko jest okej- odpowiedziałem cicho
-a jeśli chodzi o te zadrapania i siniak na twarzy?- zapytał Tony o sytuację z przed kilku dni ale nic nieodpowiedziałem.
-chodźcie chłopaki, dajmy mu się uspokoić potem będzie miał rozmowę z Vincem więc wtedy będzie czas na gadanie.-oznajmił Will
-Nie kurwa ja ztąd nie idę bo się potnie i co kurwa wtedy?!- zapytał Tony
-no dobra jeden może zostać ale dajmy mu trochę odpocząć.-powiedział Will i wyszedł.
Finalnie został ze mną Tony. Kurwa nienawidzę życia. A było się zajebać jak była okazja.
~~~skip time~~~
Siedziałem w salonie a obok mnie oczywiście ten zjeb. Dylanica gdzieś poszła a ja miałem kurwa rozstój nerwów. Myślałem że zaraz dostanę tego pierdolonego ataku paniki. Nienawidzę ich a ostatnio zdarzają się coraz częściej. Nienawidzę tego że się trzęse i niepotrafie nawet nad tym jak kolwiek zapanować jakbym się nie starał, a od środka umieram od nadmiaru myśli. To mnie wyniszcza psychicznie powoli i skutecznie. Ale wsumie moja psychika jest równoznaczna z brakiem jej więc obojętnie. I tak się zajebie, kurwa poprostu czekam na odpowiedni moment by zniknąć. Żeby nie czuć już niczego i dać sobie spokój z tym popierdolonym świetem. Dać innym zapomnącbo moim durnym istnieniu. Po co ja się kurwa urodziłem. Bezemnie było by każdemu łatwiej moje matce, ojczymowi, braciom... Każdemu kto mnie poznał bo to była strata. Łatwiej by było nawet chearlsowi gdybym się poprostu nigdy nie pojawi. Bo to wszystko to moja wina. Każdenu jest przeze mnie ciężej. Nieżebym się tak odrazu innymi przejmował. Trudno zajebie się przy pierwszej lepszej okazji. Nawet niepamiętam gdy śmierć stała mi się obojętna. To przyszło samo z siebie. Śmierć jest dramnie przeznaczeniem.
~~~time skip~~~
Jak zwykle miałem rozmowę z Vincentem która poprostu jak każda inna niemogła pujść dobrze. Vince umuwił mnie do jakiegoś jebanego psychologa. Oczywiste jest to że niechce a po 2 nic to nieda. Do śmierć na mnie czeka i tyle. Po co sobie utrudniać życie??
Szykowałem się do szkoły czyli oczy wiście skożystałem z okazji pujścia do kibla żeby się pociąć. Zajebiście, chociaż tyle od życia.
I wyszedłem jak zwykle bez nadania z domu. Tym razem sporo przed czasem na desce w tajemnicy przed braćmi. Bo chciałem wreszcie być sam.O dziwo dziś mnie geografia nie zawiodła
(Czujecie to zawiązanie do 3 Rozdziału?!)
i dotarłem pod szkołe, ale huj bo spóźniony i z nieodebranymi ponad trzydziestoma telefonami od braci...l
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~489słów
CZYTASZ
najmłodszy w rodzinie~ Shane monet
Fanfictiona co gdyby Shane był najmłodszy. co gdyby Hailie była z nimi od zawsze a Shane dowiedział się o rodzeństwie w wieku 14lat... PS: na dole okładki jest napisane "nie zesraj się"🥰 miłego czytania~ Osiągnięcia : #2 głupota 16.03.2024🥈 #1 głupota 27.03...