Pierwsza potyczka

108 28 76
                                    

Kolejne trzy dni minęły względnie spokojnie. Szybko zrozumiałam, że znajomość z Dalią do pewnego stopnia zapewnia mi bezpieczeństwo. Najwyraźniej moja współlokatorka, która już od trzech lat uczęszczała do Akademii Ciemnogrodzkiej, cieszyła się tu niemałą estymą, a jej blask spływał częściowo i na mnie. Nie dziwiłam się nikomu, kto przepadał za piękną i uśmiechniętą Dalią, dla której szklanka zawsze była do połowy pełna. Dziwiłam się za to samej dziewczynie, ponieważ moje częściowe wycofanie i nietypowe przyzwyczajenia nie stanowiły dla niej najmniejszego problemu. Muszę przyznać, że byłam jej za to wdzięczna.

Przypomniało mi się, jak pierwszej nocy nie mogłam zasnąć, gdyż obawiałam się ataku we śnie. Serce biło mi jak szalone. Zastanawiałam się, czy za ścianą nie wypoczywa właśnie morderca mojego ojca i wyklinałam siebie za to, że nie udało mi się go znaleźć już pierwszego dnia nauki, choć racjonalna część mnie wiedziała, że to byłoby wręcz nieprawdopodobne. Dalia wyczuła moje zdenerwowanie i przez parę godzin opowiadała mi anegdoty na temat swojej dotychczasowej edukacji.

– Na początku też czułam się przytłoczona tym wszystkim – mówiła, a jej niski, lecz melodyjny głos sprawiał, że powoli się uspokajałam. – Patrzyłam na ceglane mury obrośnięte bluszczem i dzikim winem i nie wierzyłam, że jestem w słynnej Akademii Ciemnogrodzkiej. Dla mnie to było miejsce jak z bajki. Moi rodzice się tu poznali – wyjaśniła, nie patrząc na mnie; ja za to wpatrywałam się w jej idealny profil. – Niby znałam wszystko z ich opowieści, ale słuchać o tym miejscu, a być w nim, żyć w nim na co dzień... to było całkiem coś innego.

Urwała na moment. Wyglądała, jakby układała sobie wszystko w głowie.

– Nie byłam taka odważna, jak ty przed pierwszym dzwonkiem. Wykorzystywałam urodę i swój dar, by wydać się pewna siebie i aby zmniejszyć prawdopodobieństwo, że ktoś będzie czyhał na moje życie – wyznała. – Przez kilka miesięcy nawet mi się to udawało, ale potem jedna dziewczyna ubzdurała sobie, że poderwałam jej chłopaka i na środku korytarza przemieniła się w swoją prawdziwą formę. Dziewczyna była w połowie Irlandką. Okazało się, że jest potężną fomorianką. Jej włosy przypominały macki, usta były przerażające jak u rozkładającego się trupa, a oczy jarzyły się niesamowitym, złowieszczym blaskiem. Zawyła groźnie i ruszyła na mnie. W pierwszej chwili wydawała mi się niepokonana. Miałam kompletną pustkę w głowie. Na szczęście odruch zadziałał bez udziału woli i ja również przyjęłam prawdziwą postać. – Słyszałam uśmiech w jej głosie. – Fomorianka nie miała pojęcia, że potrafię latać. Nie było łatwo, ale udało mi się ją pokonać. Podobnie jak ty Drogomira, tak i ja wyrzuciłam ją przez okno. Jednak w przeciwieństwie do ciebie upewniłam się, że nie upadnie sama. Zrzuciłam na nią kamiennego gargulca.

Biła od niej satysfakcja, jakby była z siebie naprawdę dumna.

– Jednak tamten pojedynek sprawił, że cała szkoła poznała moją prawdziwą naturę – westchnęła cicho Dalia. – Jestem wiłą. Ku mojemu zdziwieniu to zjednało mi sympatię, szczególnie męskiej części uczniów, a także zapewniło mi niejakie bezpieczeństwo. Nikt nie widzi we mnie zagrożenia, za to większość chętnie zobaczyłaby mnie w swoim łóżku, czy gdzie tam pojawiam się w ich chorych fantazjach – dodała z przekąsem.

Milczałam, niepewna, po co mi to mówi. Czy oczekiwała wzajemności w zwierzeniach? Poruszyłam się niespokojnie na łóżku. Trzaskanie starego stelaża zdradziło moje zdenerwowanie.

– Nie musisz mówić, kim jesteś – rzekła blondynka. – Będziesz chciała podzielić się swoją tajemnicą, to spoko, ale jeśli nie, to rozumiem. Nie ma presji. Wiedz jednak, że Dalia Paprocka potrafi dochować sekretu.

– Dziękuję – szepnęłam tylko.

– Nie dziękuj, nie ma za co. Chodźmy już spać. Sen jest ważny dla urody.

Akademia CiemnogrodzkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz