Stwór z jeziora

107 24 128
                                    

Z dedykacją dla TotylkoBuch

polecam włączyć muzykę ;)

Nie zastanawiając się nawet, chwyciłam Cyryla za poły skórzanej kurtki i wciągnęłam go do budki.

– Nie spodziewałem się, że lubisz zabawić się nieco ostrzej – zaśmiał się chłopak, przybliżając się do mnie. – Podoba mi się to.

Odsunęłam go stanowczym ruchem i dałam mu prztyczka w nos.

– Wybij sobie to z głowy – powiedziałam cicho. – Patrz!

Wychyliłam się ostrożnie zza blatu budki. Do Cyryla dotarło, że nie żartuję. W ułamku sekundy jego głowa znalazła się tuż obok mojej.

– Na złamane kły Draculi! – zaklął.

Oniemiali patrzyliśmy na jezioro. Nad pozornie spokojną taflą unosiła się lekka niczym pajęcza sieć mgiełka. Dzień zbliżał się ku końcowi. Na stertach dyń ustawiono grube świece. Ich ogniki tańczyły w leniwym wietrze. Temperatura opadła, więc uczniowie pozapinali kurtki. Zza góry wychylał się sierp księżyca, nadając scenerii niezaprzeczalnie magicznego klimatu.

Jednocześnie z wody wychodził właśnie najokropniejszy potwór, jakiego widziałam w swoim krótkim życiu. Był stworzony z ciemności i rozkładu. Jego jarzące się niezdrową żółcią oczy badały otoczenie. Nawet z takiej odległości czułam ohydny, słodkawy smród śmierci i gnijącego mięsa. Wreszcie poznałam jego źródło. Wzdrygnęłam się i schowałam głowę. Z jakiegoś irracjonalnego powodu odnosiłam wrażenie, że monstrum szuka właśnie mnie.

Zaraz jednak wrażenie minęło, więc znowu zerknęłam zza blatu.

Wreszcie i pozostali uczniowie dostrzegli zagrożenie. Niektórzy zaczęli krzyczeć, inni od razu uciekać, jeszcze inni, nie zważając na nic i nikogo, rozpoczęli przemianę w swoje prawdziwe formy. I ogarnęło ich przerażenie, gdy okazało się, że ci znajdujący się najbliżej nieznanej bestii nie mogą tego dokonać.

– Co się dzieje? – spytał Cyryl, ukazując kły. – Dlaczego oni się nie zmieniają?

– Nie mogą – szepnęłam.

– Widzę! Tylko dlaczego?

Moja głowa intensywnie szukała odpowiedzi na to pytanie.

– I gdzie są nauczyciele? – dodał chłopak. – Powinni nas chronić! Chyba że to jakiś kolejny chory test!

– O czym ty mówisz?

Chłopak odpowiedział, nie patrząc na mnie, lecz śledząc przebieg wydarzeń karmazynowymi oczyma. Wyglądał, jakby chciał działać, lecz nie wiedział, w jaki sposób mógłby pomóc.

– Co jakiś czas, średnio raz do roku, nauczyciele organizują niezapowiedziany test. A to teleportują nas w sam środek lasu i napuszczają na nas jakieś potwory, a to zmuszają nas do wzięcia udziału w czymś przypominającym igrzyska, a to znowu musimy przeprawiać się przez góry w środku zimy i tylko z minimalnym wyposażeniem. Ponoć w ten sposób sprawdzają nasz instynkt przerwania i poziom panowania nad naszą naturą, ale jak dla mnie, to chcą się tylko zabawić naszym kosztem.

Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Czy to mógł być taki test...?

– A co z uczniami, którym coś się stanie? – zapytałam, tknięta złym przeczuciem.

Cyryl wzruszył ramionami, choć widziałam, że był spięty.

– Czasami ofiary są konieczne. Każdy z nas zna ryzyko, kiedy zapisuje się do słynnej Akademii Ciemnogrodzkiej. W całej kilkusetletniej historii nie było rocznika, który zaczynałby i kończył szkołę z taką samą liczbą osób w klasie.

Akademia CiemnogrodzkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz