Koniec tajemnic

82 24 48
                                    

Wróciłam do pokoju nad ranem. Na moje szczęście Dalia jeszcze spała.

Albo przynajmniej tak mi się wydawało, bo kiedy bezszelestnie wsunęłam się do swojego łóżka, dziewczyna otworzyła oczy i popatrzyła na mnie przytomnie.

— Mam nadzieję, że przynajmniej randka się udała — rzekła z ledwo skrywanym wyrzutem. — Jednak na przyszłość docenię, jeśli poinformujesz mnie, że nic ci się nie stało, żyjesz i nikt nie wyrzucił cię przez okno. Szczególnie po tym, jak nauczycielka nagle cię zabiera, a ja nie mogę nic z tym zrobić.

Poczułam się okropnie. Dalia była tutaj moją jedyną przyjaciółką od serca, a ja znowu zafundowałam jej takie nerwy. Chyba po prostu wciąż nie oswoiłam się z myślą, że ktoś tutaj może się o mnie troszczyć.

— W dodatku musiałam uspokajać Marzannę, że na pewno wrócisz, chociaż miałabyś trzymać w zębach skalp swego wroga.

Skrzywiłam się na to porównanie. Dalia oglądała za dużo amerykańskich filmów.

— Przepraszam — powiedziałam całkowicie szczerze.

— Co się stało? — spytała cicho przyjaciółka.

— Najpierw Kokówa wzięła mnie do siebie na pogadankę, potem spacerowałam po szkole, bo bardzo potrzebowałam przez chwilę być sama. — A przynajmniej tak to nazwijmy. — Potem spotkałam Cyryla...

— Krwiopijcę? — Dalia aż się zjeżyła.

Odchrząknęłam.

— Dał mi się wypłakać na swoim ramieniu — wyrwało mi się, zanim zdążyłam pomyśleć.

— A co, na moim nie mogłaś? Albo Wiktora? Już nawet Drogomir byłby lepszy!

Hola, hola. Teraz to się już zapędziła.

— W każdym razie później poszliśmy na jakiś balkon, pooglądaliśmy gwiazdy i... — urwałam w pół słowa.

Wiła prychnęła.

— Ta, i pewnie potem cię zrzucił z tego balkonu.

Głośno zamknęłam buzię.

Dalia usiadła na łóżku i popatrzyła na mnie uważnie. Oczy jej rozbłysły.

— Liwio — zaczęła poważnie, a jej głos ociekał magią. — Czy Cyryl zrzucił cię z balkonu?

Mruknęłam coś niewyraźnie.

W odpowiedzi Dalia puściła z ust tak soczystą wiązankę, że prawie się popluła.

— Zabiję go! — warknęła. — Zamorduję pijawkę!

— Zostaw — poprosiłam. — Zemścimy się na nim w chwili, gdy nie będzie się tego spodziewał. A na razie mamy inne zmartwienie na głowie.

Moja przyjaciółka nie wyglądała na przekonaną, ale chwilowo postanowiła odpuścić.

— Co jest?

Przełknęłam głośno ślinę i odwróciłam wzrok, by dać sobie moment.

Za zdobionym szprosami wysokim oknem pojawiły się pierwsze oznaki zbliżającego się dnia. Niebo zmieniało swą barwę z głębokiej czerni na coraz jaśniejszą szarość, gdyż słońce skrywało się za przypominającymi mgłę chmurami. W Akademii Ciemnogrodzkiej powoli budziło się życie. Słyszałam przytłumione dźwięki i głosy osób dbających o organizację, pracujących w kuchni, gaszących nieliczne latarnie na dziedzińcu, który mogłyśmy oglądać z naszej sypialni.

Uderzyła mnie myśl, że nikt z nich nie mógł mi pomóc.

Sama musiałam zmierzyć się z tym, by wyjawić Dalii prawdę.

— Chciałabym, abyś wiedziała, czym jestem — powiedziałam cicho.

Powiedziałam Dalii wszystko. Opowiedziałam jej o zamordowaniu mego ojca, wyjawiłam jej prawdziwy powód, dla którego znalazłam się w Akademii Ciemnogrodzkiej, wyznałam, jakim stworzeniem jestem. Moja przyjaciółka nigdy nie słyszała o smoczych magach, więc bardzo zaskoczyły ją moje rewelacje. Ze łzami w oczach – tym silniej płynącymi, im większą ulgę w środku czułam – dzieliłam się z nią lękiem dotyczącym mej matki. Zerwałam z tajemnicami.

Pierwszy raz w życiu zaufałam komuś, z kim nie byłam spokrewniona.

Dalia nie przerywała. W najwyższym skupieniu słuchała wszystkiego, co miałam jej do powiedzenia. Byłam jej za to bardzo wdzięczna. Wreszcie wiła wstała z łóżka, położyła się obok mnie i objęła mnie delikatnie, jakbym była szkłem, które łatwo można potłuc.

Wreszcie zasnęłam. Obudziłam się po południu. Dalii nie było. Domyśliłam się, że w przeciwieństwie do mnie poszła na lekcje. Będę musiała je nadrobić.

Jednak teraz miałam coś ważniejszego do zrobienia.

Ubrałam się, zjadłam jabłko, które Dalia zostawiła mi na szafce przy łóżku i skierowałam się do korytarza, który pokazał mi profesor Oh.

Nadeszła pora, by zmierzyć się z demonami, które kryły się w jego mroku.

Nadeszła pora, by zmierzyć się z demonami, które kryły się w jego mroku

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dziś krótko, ale mam wrażenie, że Liwia tego potrzebowała :)

Postaram się, by kolejny rozdział był dłuższy, jednak wyjeżdżam z dziećmi na wieś i... sami wiecie, jak wygląda odpoczynek z najmłodszymi ;)

Akademia CiemnogrodzkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz