Zostaw coś po sobie * :>
***
-Chciałem pogadać na temat Seleny - powiedziałem stojąc naprzeciw niego
-Dobrze, zapraszam - powiedział i wskazał zapraszająco ręką bym wszedł - Proszę usiąść
Powiedział i usiadł za swoim biurkiem, a ja usiadłem na przeciw niego i pielęgniarka z którą rozmawiał na temat Selii wyszła
-W jakim stanie jest Selena? - spytałem
-Pańska narzeczona pomyślnie przeszła operacje, musieliśmy wprowadzić ją w stan śpiączki farmakologicznej by jej mózg się mógł zregenerować i gdy jej wyniki będą dobre, postaramy się ją wybudzić i będzie potrzebna po tym rehabilitacja - powiedział i uśmiechnął się do mnie
-Gdy chciałem zapukać by z panem porozmawiać, rozmawiał pan z pielęgniarką na temat mojej narzeczonej oraz, że jedno z naszych dzieci umarło. Jak to się niby stało? - spytałem i przełknąłem gule w gardle podenerwowany
-Wybaczy pan że o tym rozmawialiśmy, po prostu do teraz pamiętam pańskiej narzeczonej krzyk na cały szpital gdy miała na rękach chłopca i z tego co pamiętam pana nie było wtedy z nią - powiedział przecierając oczy i spojrzał na mnie
-Ja.. Nie mogłem być wtedy przy niej z pewnych powodów - powiedziałem
-Rozumiem, wracając to zdziwiło nas to że wtedy synek nie został wtedy dobrze zbadany, wiadomo nam że pani Selena była na kontrolach podczas ciąży, ale też miała siniak na brzuchu. Gdy dzieci urodziły się to jedno z nich czyli chłopiec miał uraz i było zbyt słabe i zostawiliśmy go na badania, niestety rano już nie żył. Pańska narzeczona również miała pobicia na brzuchu i myśleliśmy że to przez to i proszę mi szczerze odpowiedzieć, czy wie pa przez co były te siniaki lub przez pana były? - spytał i popatrzył na mnie podejrzanie
-Proszę pana, ja sam niedawno dowiedziałem się że jestem ojcem i o niczym nie wiedziałem aż do teraz. Dziękuje za rozmowę - powiedziałem i chciałem jak najszybciej wyjść, ale jego głos zatrzymał mnie
-Niech pan poczeka
-O co chodzi? Spieszę się do córki
-Przypomniałem sobie pewną rzecz z tamtego dnia. Jeden lekarz i położna tego dnia gdy pani Selena rodziła zajmowali się nią, potem gdy było po wszystkim już nie pojawili się i to nie jest przypadek, że nagle jedno z dzieci umarło, gdyż odkryliśmy, że dziecko zostało uduszone
-Sugeruje pan że..
-Tak, ktoś celowo mógł zrobić tak by jedno z dzieci umarło lub starał się by oboje zmarli i pragnięto to zatuszować, do tego ta położna z lekarzem - powiedział a ja wyszedłem
***
3 tygodnie potem...
Siedziałem właśnie w biurze pracując na laptopie podenerwowany, od rana wszystko mi się waliło tylko jedynie konferencja mi jakoś poszła gdy objaśniałem zespołowi projekt nowy nie udawało mi się i zastąpił mnie Cameron. Moje myśli od 3 tygodni o tym że mój synek umarł i to może z czyjeś winy, że nikt mi o tym nie powiedział z bliskich i jakiś lekarz dopiero mi o tym powiedział. Czekałem aż Selena zostanie wybudzona bym mógł o tym z nią porozmawiać i nie zamierzałem już unikać tego tematu bo to wszystko przerosło mnie, przez to jak bardzo zagłębiłem się w swoje myśli nie zauważyłem jak Valentina podeszła i pochyliła się w moim kierunku ukazując swój biust
-Szefie, mógłbyś mi pomóc? Mój komputer nie chce działać i chyba jakiś kabel wypadł z dziurki - powiedziała z zawadiackim uśmiechem
-Niech ktoś inny ci pomoże, nie mam czasu - powiedziałem podenerwowany
-Aaron..
-Nie rozumiesz kobieto słowa nie?! I tak dawno miałem to zrobić, Valentino jesteś zwolniona przez napastowanie mej osoby i przez ciebie mamy duże spadki, masz zabrać swe rzeczy i wyjść z mojej firmy - powiedziałem podnosząc się i wskazałem na drzwi, a jej twarz z uśmiechu przeszła na złość
-Taki jesteś? Bzykałeś mnie, a teraz każesz mi się wynosić?! Pożałujesz tego!
-Albo wyjdziesz po dobroci albo każe cię wynieść z mej firmy - krzyknąłem, a ona rzuciła się na mnie - Ochrona!
Krzyknąłem a po chwili moi dwaj ochroniarze którzy po chwili wyprowadzili ją
-Puszczajcie mnie! - krzyknęła i gdy ją wynieśli do biura wszedł Cameron
-Co tu się stało? - spytał zdziwiony
-Valentina od dziś tu nie pracuje
-Co zrobiła?
-Podrywała mnie znów więc wkurzyłem się i już, zasłużyła sobie
-Oby tylko nie zemściła się na tobie lub oby nie chciała cię zniszczyć - powiedział i usiadł przed biurkiem i ja jak on usiadłem
-Niech spróbuje, mam dowody że groziła mi - powiedziałem i spojrzałem ku górze w rogu na kamerę
-Jak z Seleną? - spytał a mnie zabolało
-Ma niedługo zostać wybudzona, muszę się jeszcze zajmować Rose która wypytuje jak z mamą oraz mamy jeszcze poważnie porozmawiać i wiesz o czym
-A będziesz pomagał jej gdy będzie musiała mieć może rehabilitacje?
-Pomogę jej, jeszcze chyba zgłoszę gdzieś to że przez kogoś moje dziecko nie żyje, ale jeszcze przemyśle to
-Uda wam się być znów razem, na pewno - powiedział i poklepał mnie po ramieniu, a drzwi otworzyły się z hukiem i spojrzeliśmy zdziwieni
-Tata! - krzyknęła Rosę biegnąc do mnie, a za nią weszła Ivy z tatą
-Witaj braciszku! - powiedziała Ivy śmiejąc się z naszych min
-Cześć chłopaki - powiedział tata wchodząc uśmiechnięty
-Co wy tu robicie? - spytałem zdziwiony i wziąłem na kolana Rose
-To ja was zostawię, dzień dobry szefie i cześć Ivy - powiedział i wyszedł, a Ivy spaliła buraka na twarzy, a my zaśmialiśmy się z niej
-No no córcia, ktoś ci się widać podoba - powiedział z zawadiackim uśmiechem
-Ciocia ma chłopaka!
-Och dajcie mi spokój, nie przyszliśmy tu po to by o mnie mówić
-Więc po co tu przyszliście?
-Skoro zwolniłeś Valentine to czas na to by twoja siostra pomogła ci i zajęła jej miejsce i była blisko swego przyszłego chłopaka
-Tato!
-Oj córcia, tylko droczymy się z tobą
-Tatusiu, mamusia obudziła się! - powiedziała a cała radość którą przynieśli wyparowała
-Kiedy?!
-Parę minut temu, mieliśmy właśnie ci o tym powiedzieć - powiedziała Ivy
-Jadę tam z Rosę, tato powiedz Cameronowi by zajął się tu wszystkim i by pomógł Ivy - powiedziałem i szybko zebrałem rzeczy i wybiegłem z córką na rękach...
CZYTASZ
Forgive you or not
RomanceOna-właścicielka wielkiej prosperującej firmy w Kanadzie, samotna matka od 3 lat wychowująca swą córkę Rose razem z swoim bratem i bliskimi On-wróg jej firmy oraz jej największa miłość, zostawił ją nie wiedząc że jest ojcem małej Co się stanie jeśl...