Pov: Kostek
Dzisiejszy dzień był pełny roboty. Każdy z nas miał swoje przypisane zadanie aby szybciej ogarnąć dom na imprezę. Ja musiałem kupić jakieś przekąski i napoje włącznie z alkoholem. Do pomocy dodali mi nikogo innego jak Bartka. Dlaczego akurat on. Dlaczego nie Faustyna.
Gdy już byłem gotowy aby wychodzić z domu, Bartek oczywiście wszystko zamulał i przedłużał. Nie miałem już cierpliwości. On to robi specjalnie? Postanowiłem zabrać sprawy w swoje ręce. Wyszedłem z domu i poszedłem w stronę swojego auta, wsiadłem do środka i upewniłem się czy aby napewno wziąłem ze sobą dowód. Wątpię, że bez niego sprzedali by mi alkohol, wyglądam strasznie młodo a raczej dziecinnie. Wyglądam jak dziecko z podstawówki tylko, że trochę wysokie. Odpaliłem auto i ruszyłem w stronę sklepu, na szczęście był dosyć blisko więc nie musiałem jechać jakoś specjalnie długo. Po pięciu minutach drogi, wjechałem na parking i zaparkowałem swój samochód. Wyszedłem z samochodu i odrazu ruszyłem w stronę wózków sklepowych, wziąłem odrazu dwa bo wiedziałem, że będą bardzo potrzebne. Jak tylko wszedłem do środka, odrazu poszedłem na dział ze słodyczami i produktami słonymi takimi jak chipsy. Cały jeden koszyk, zapełniłem chipsami i chrupkami różnego rodzaju. I tak najwięcej było tych moich ulubionych. Do tego samego koszyka, zmieściły się jeszcze różne żelki. Następnie poszedłem na dział z alkoholami, nie znałem się na niczym więc chciałem poprosić kogoś o pomoc. Nagle na moich oczach ukazał się nikt inny jak Bartek Kubicki.
- Co tu robisz? - spytał mnie ciemnowłosy chłopak.
- Ogarniam przekąski na imprezę a nie to co ty, cały czas błąkasz się jakbyś nie miał nic do roboty. - powiedziałem to trochę brutalnie ale trudno.
- Spadaj z tego działu bo i tak na niczym się nie znasz, wiem to, jestem tego pewny w stu procentach. Daj zająć się tym specialiście a ty idź poszukać soczków dla ciebie. - oznajmił i zaśmiał się patrząc na mnie.
- no i jak tu z tobą gadać normalnie. - odszedłem z tamtąd bo przyznam, że wkurzył mnie. Wkurzył mnie tym, że tak się wymądrza. Może i ma racje z tym, że nie znam się na alkoholach. Jednak zrobiłem tak jak powiedział, wziąłem zgrzewki różnego rodzaju soków od tymbarka i wziąłem też po dwie zgrzewki wody niegazowanej jak i gazowanej. Wydawało mi się, że mam już wszystko więc kierowałem się do kasy. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę ile to zajmie czasu ale no cóż, jak narazie jestem człowiekiem cierpliwym.
Po zapłaceniu za te wszystkie produkty, udałem się do swojego auta, tesla Bartka stała obok więc postanowiłem zrobić mu mały żarcik. Jestem pewny, że się zdenerwuje ale o to w tym chodzi. Gdy wpakowałem wszystkie torby z zakupami do bagażnika, poszedłem odnieść wózki. Wracając do swojego auta zrobiłem dosyć sporą rysę na tesli Bartka. Zrobiłem jeszcze zdjęcie na pamiątkę a gdy tylko zobaczyłem, że wychodzi ze sklepu, pobiegłem do swojego auta, odpaliłem je i odjechałem nie wzbudzając żadnych podejrzeń.
Droga powrotna trwała jakoś dłużej. Ale czemu? Zawsze tak mam, że droga powrotna mi się dłuży.
Po siedmiu minutach dojechałem. Zaparkowałem samochód pod domem i wyłączyłem silnik. Po chwili wyszedłem z samochodu i podszedłem do bagażnika, otworzyłem go i zacząłem nosić torby z zakupami do chałupy. Do pomocy przyszła Faustyna i razem daliśmy radę wszystko przenieść. Ściągnęłem buty jak tylko wszedłem do domu, wszedłem w jego głąb i ujrzałem wszystkie dekoracje. Dom wyglądał pięknie. Dominowały kolory takie jak niebieski, zielony oraz srebrny. Moim ulubionym z tych trzech był niebieski a jego zdecydowanie było najwięcej. Po krótkim przeglądzie, poszedłem do kuchni i zacząłem robić to co do mnie należało. Wyciągnąłem wszystkie miski jakie były w domu i wsypałem do środka chipsy. Najwięcej oczywiście tych moich ulubionych. Żelki zostawię dla siebie bo wybrałem takie jakie najbardziej lubię. Postanowiłem, że zamówię jeszcze pizzę i maczka z dowozem do domu. Tak też zrobiłem, złożyłem zamówienie i wszystko mają przywieźć idealnie piętnaście minut przed rozpoczęciem imprezy. Zdążę więc wszystko ładnie rozłożyć na blacie w kuchni.Zamówione jedzenie dotarło na czas i wszystko bardzo ładnie, estetycznie i równo rozłożyłem na stole. Goście powoli zaczęli przychodzić więc ja na wejściu rozdawałem każdemu drinka zrobionego przez Hanię. Poncz również był ale zostawmy go na potem. Hania jest dosłownie ekspertką w robieniu różnych napoji. O 22 zaczęliśmy naszą imprezę, byli już wszyscy. Faustyna jako diżejka naprawdę top. Puszczała zarąbiste piosenki jak i znakomicie zachęcała wszystkich do wspólnej zabawy.
Bartek odciągnął mnie na bok a w zasadzie to na górę do mojego pokoju.
- Co chcesz?
- Dlaczego to zrobiłeś. - zapytał, podchodząc do mnie powoli.
- No ale co zrobiłem?
- Rysa na mojej tesli to napewno twoja robota, nikt inny nie opuszczał domu poza naszą dwójką. - mówił to z pełną powagą i zachowywał się tak, jakby chciał mnie zabić. A może wydawało mi się?
- Nie zrobiłem żadnej rysy na twojej tesli. - skłamałem mu prosto w oczy.
- Kłamiesz. Wiem to. - dalej był strasznie poważny.
Na tym zakończyła się nasza rozmowa. Ciemnowłosy popchnął mnie do ściany i przytrzymywał mnie tam, spuściłem głowę w dół a ten znowu zabrał głos.
- Spójrz na mnie. - powiedział stanowczo a ja wciąż stałem w tej samej pozycji. - Powiedziałem spójrz. - powtórzył się.
- mhm.. - spojrzałem na niego ale nie na długo bo po chwili znów spojrzałem w dół.
- Oliwier.. - powiedział spokojniej.
Bartek chwycił mój podbródek i podniósł moją głowę delikatnie do góry. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy gdy nagle ON, zaczął się rumienić.
- Bartek.. rumienisz się.. - oznajmiłem go aby wiedział.
Po tych słowach puścił mnie i wyszedł z pokoju. Tak nagle zapomniał o tej rysie? Nie mam pojęcia o co mu chodzi. Najpierw zaczyna mi o czymś gadać a oficjalnie nigdy tej rozmowy nie kończy. Wyszedłem ze swojego pokoju i poszedłem do jego z myślą, że będziemy kontynuować tą rozmowę u niego. Wszedłem po cichu do środka a moim oczom ukazało się coś co bardzo mnie zabolało. Dlaczego musiało spotkać to mnie..
CZYTASZ
Everyone have problem because I like this boy {Bartek Kubicki x Oliwier Kałużny}
Genç KurguOliwier Kałużny czyli główny bohater książki, nie wiedział co zastanie wchodząc do tego jednego pokoju w domu genzie. Jego dziewczyna, zdradziła go z jego najlepszym przyjacielem. Gdy to zobaczył, myślał, że już nigdy nie będzie w stanie się pozbie...