Gdy usłyszałam głos mojego brata za drzwiami, zatrzymałam żyletkę w powietrzu. Jednak byli już za późno bo na moim nadgarstku widniało już 7 ran. Nagle cała się spięłam i stwierdziłam że muszę zamiast topu, założyć jakąś bluzę. Ponieważ po pierwsze: rany po "ataku" Patryka a po drugie, te na nadgarstku. Gdy wreszcie uporałam się z bluzą, stwierdziłam że wymyślę wymówkę że przysnęłam albo takie coś.
Powoli przekręciłem kluczy w zamku drzwi od pokoju, a do niego momentalnie wlali się Patryk, kostek i Faustyna. Patryk gdy tylko zorientował się co się dzieje, natychmiast wstał i złapał mnie za ramiona.
-nie strasz mnie tak nigdy więcej.- powoli kiwnęłam głową a chłopak mnie przytulił.
-lila ty masz problemy. Ale o tym porozmawiamy na osobności.- powiedział Karol a ja wbiłam wzrok w podłogę.
No i zajebiście
-nie prawda. Przysnęło mi się.- powiedziałam a Świeży wybuchł śmiechem. Wszyscy spojrzeli na niego z powagą, oprócz Hani która patrzyła dalej na mnie z obojętnością. Widziałam to spod spuszczonego wzroku i widziałam że dziewczyna przyglądała mi się jakby była jakąś nie zrozumiałą dla niej zagadką.
-hej wszystko okej?- zapytałam gdy Wiktoria upadła na łóżko jakby na chwilę zasnęła i obudziła się dopiero jak usiadła na nim.
-tak, tak tylko słabo się czuje..- powiedziała
-chcesz jakieś tabletki?. Ibuprofen? Co cię boli?- zapytałam dziewczyny i usiadłam obok niej.
-głowa. A masz ibuprofen?.. teraz mi się to marzy. - powiedziała dziewczyna poczym czmuchnełyśmy na dół.
-w mojej szafce są, weź a ja naleje ci wody.- powiedziałam a dziewczyna sięgnęła do szafki.
-matko Lili ty tu nie masz ani okruszka jedzenia! Kiedy ty coś jadłaś?.- zapytała a ja spięłam się.
-dzisiaj.- powiedziałam pewnie lecz najwyraźniej nie byłam zbyt przekonująca skoro dziewczyna podeszła bliżej.
-lilus nie kłam.- powiedziała lecz ja ciągnęłam w długą.
-no dzisiaj! Dobra bierz te tabletki, są u góry.- dziewczyna ruszyła i zaczęła grzebać po szafce u góry. Nagle wyciągnęła jedno pudełko. Potem drugie. I nagle zatrzymała się na trzecim.
-leki na odchudzanie?- zapytała zakłopotana wpatrując się w opakowanie. Gdy ujrzałam co trzyma w ręce ruszyłam do niej. Wyrwałam jej to z ręki i powiedziałam.
-to dla koleżanki, kazała mi kupić bo tylko w.. w Krakowie są- powiedziałam i schowałam je do kieszeni dresów.
-no okej.- dziewczyna sięgnęła po lek i wzięła tabletkę. Połknęła po czym ruszyła na kanapę a ja do drzwi wejściowych.
-gdzie idziesz?- usłyszałam ze schodów głos Oliwiera.
-ide zażyć świeżego powietrza- odpowiedziałam a po chwili chłopak już ubierał buty.
-idę z tobą, też mi się przyda świeże powietrze- uśmiechnął się i otworzył drzwi przede mną.
Miło- pomyślałam.
Gdy wyszliśmy z domu, ujrzałam piękne zielone drzewka. Jeju jak ja dawno nie widziałam natury tak, nie przez szybę.. zawsze wychodziliśmy na dwór tylko z Bartkiem ale w sumie?.. może lepiej zacząć nowy rozdział..
-nad czym tak myślisz?- zagrał Oliwier.
-no.. tu jest tak pięknie, pamiętam to dopiero jak przed śmiercią Bartka razem tu chodziliśmy. Po niej nigdy więcej nie przychodziłam tutaj..-
-lila.. nie przejmuj się. Bartek jest i zawsze będzie w twoim sercu. Bo jemu zawdzięczasz poznanie nas, to on pogodził cię z bratem i to on uratował cię po wypadku. To normalne że długo o nim nie zapomnisz. Bo się po prostu nie da- powiedział uśmiechając się a ja wtuliłam się w niego. Jak on jest przekochaną osóbką.. mam nadzieję że Bartek wróci..
Po dłuższej chwili ruszyliśmy dalej. Gdy szliśmy trochę pogadaliśmy co u nas, jakie pomysły na odcinki na Genzie itd. w sumie nic ciekawego. Padł pomysł że może byśmy wylecieli do Grecji. Uciekli od problemów? Ale jutro trzeba iść do szkoły.. no dobra wymyśli się coś.-jesteś gotowa na jutro?- zapytał wyrywając mnie z zamyśleń
-pod względem psychicznym czy fizycznym?-
-psychicznym.
-no to tak średnio ale chcę już wrócić do szkoły- spojrzał na mnie krzywo i uniósł jedną brew.
-na pewno?- zapytał. Było to słodkie, ale serio chciałam już iść
-tak.-odpowiedziałam ale w sumie sama nie byłam zbyt pewna Nie mam nad sobą żadnej kontroli. Może ten psycholog to nie taki zły pomysł? Nie. Jeszcze ktoś z widzów cię zobaczy.
-troche zimno. Idziemy do domu?-zapytałam po ponad godzinnej wędrówce. Przydało mi się to. Uspokoiłam się i jest lepiej niż gdy wychodziliśmy.
-jasne, poza tym ciemno i późno się już robi a jutro szkoła. Słyszałaś? Całe Genzie idzie- powiedział uśmiechając się
-serio?! Ale super.-powiedziałam wracając.
(SKIPTIME RANO)
rano wstałam o 5:30. Szkoła zaczynała się o 9 co dawało mi bardzo dużo czasu na uszykowanie się. Psychicznie jak i fizycznie. Dzisiaj mamy same nudne lekcje. Biologia, historia, polski, angielski, wychowawcza, geografia. Czyli siedźmy ponad 6 godzin. Super. Najpierw postanowiłam się ubrać i wstawić to na relacje:
Lila_Fa
To day mood:))))
Pierwszy raz od ponad 3 miesięcy wstawiłam coś na relacje czy ogółem do internetu. Spakowałam plecak i zaczęłam się malować. Pomalowałam usta,rzęsy, zrobiłam małe kreski, róż i rozświetlacz. Nic wyjątkowego. Zeszłam na dół i ujrzałam przy stole Faustynę, Hanię, świezego i Wiktorie. Czyli wszyscy oprócz Patryka i Oliwiera. Nie dziwię się. Była 7 czyli dość wczesna pora jak dla tej dwójki.
-Hejka. Mamy owsiankę, też chcesz?- zapytała Faustyna a po chwili jak Wiktoria zauważyła moją obecność powiedziała:
-może niech Lila zje coś bardziej kalorycznego..-powiedziała a ja uniosłam brew w górę.
-wiecie co, dzięki ale nic nie zjem.. wezmę sobie jabłko do szkoły. Idę już bo mam daleko do szkoły a poza tym w busie Natalki i Ali nie ma już miejsca. Ja się przejdę.- powiedziałam i ruszyłam do wyjścia. O dziwo nikt mnie nie zatrzymał. Wzięłam moje Vansy i kurtkę. Wyszłam i ruszyłam do szkoły do której miałam ponad 30 minut na piechotę. Więc wcale nie tak daleko. Na szczęście.
TojaserioXD
Mam w planie żeby w przyszłym tygodniu pojawił się jeszcze jeden rozdział a na razie zapraszam na kanał: kht.zuzaleczka
YOU ARE READING
Naucz Mnie Kochać /Bartek K/Lila F/Olwier K/
Teen FictionCześć jestem Lila Fartek -baran a mój brat.. tak to ten znany influ, Patryk Baran. Jednak nie ma on czym się chwalić. Po dołączeniu do projektu Genzie i wyprowadzce do Krakowa zostawił mnie i mamę samą z długami i biedą. W krótce udało mi się dostać...