Rozdział 26

58 3 0
                                    

- I co? - zapytała mnie Catherine, z którą akurat rozmawiałam przez telefon, szykując się na spotkanie z Peter'em oraz jego rodzicami.

Tak, niesamowicie się ekscytuję. (ŻART) (nienawidzę ich)

- Nic, pogadaliśmy i uznaliśmy, że jest spoko.

- Spoko?! - powtórzyła, niemalże krzycząc. - Jak to tylko spoko?! A coś więcej?!

Przełączyłam dziewczyną na głośno mówiący, ponieważ musiałam założyć białą bluzkę na długi rękaw.

- Nie ma nic więcej - wzruszyłam ramionami, chociaż nie mogła tego zauważyć. - Po prostu rozmawialiśmy i dalej się przyjaźnimy.

Tak na dobrą sprawę wczoraj nie ustaliliśmy nic konkretnego i głównie z tego powodu było mi przykro. Sadziłam, że chłopak chciał ze mną porozmawiać dlatego, ponieważ sam chciał się dowiedzieć na czym opiera się nasza relacja. Wszystko wyszło nie tak jak powinno i to chyba bolało mnie najbardziej. Nie mogę mieć kontroli nad własnym losem.

- Jesteś pewna? Może źle zinterpretowałaś jego słowa. Albo nie czytałaś między wierszami.

- Tak, jestem pewna, Cat - przewróciłam oczami. - Muszę kończyć, idę na głupią kolację z głupimi Monroe'ami.

- O właśnie, zapomniałam spytać - momentalnie się ożywiła. - Jak sytuacja z nimi? I w domu?

Sytuacja w domu była gorzej niż napięta. Rodziców unikałam jak ognia, nie schodziłam na posiłki, twardo siedząc w pokoju i mówiąc jedynie ,,Nie jestem głodna", aby później zejść w nocy i wyjeść całą lodówkę.

Tylko raz zdarzyła nam się interakcja i była spowodowana tym, że minęłam matkę, gdy schodziłam po schodach, idąc do szkoły. Próbowała do mnie zagadać, wypytać o samopoczucie i powrót na treningi pływania, ale zbyłam ją krótkim ,,śpieszę się" i wybiegłam z domu.

Potraktowali mnie jak śmiecia. Zwykły towar, którym można handlowa dowoli, nie martwiąc się o jego uczucia. Dlaczego więc ja teraz powinnam przejmować się nimi?

A jak sytuacja z Peter'em i jego familią? Tak jak z samym chłopakiem znalazłam jakąkolwiek nić porozumienia, bowiem wymieniamy się suchymi wiadomości - głównie są one suche z mojej strony - rozmawiamy w szkole o pogodzie, ale lepsze to niż nic. Jeśli chodzi o jego rodziców to miałam podobne zdanie, jak z moimi. Zostaliśmy wytargowani przez własnych rodzicieli i to jest jedno z najgorszych kurestw tego świata.

- Zbyt ciężki temat - westchnęłam, poprawiając marszczenia szarej spódnicy. - Serio muszę już iść . Powinnam być minutę temu na dole.

- Powodzenia. Dasz sobie radę.

Rozłączyłam się chowając telefon do torby. Nałożyłam na nogi czarne, lakierowane mokasyny na wyższej podeszwie i wyszłam z pokoju, aby później zamknąć drzwi na klucz. Musiałam chronić swoje tajemnice.

Zeszłam na dół, ale zatrzymałam się, słysząc rozmowę rodziców. Przykucnęłam, nie chcąc zostać zauważana i zaczęłam podsłuchiwać.

- Myślisz, że to jest dobry pomysł? - powiedziała mama. - To jest nasza córka. Ma dopiero siedemnaście lat i cały świat przed sobą, który czeka na nią otworem. Powinniśmy dać jej trochę więcej swobody.

- Nie - odciął krótko. - Nie poradziła sobie z presją przejęcia imperium Halley'ów, więc zatroszczy się o to odpowiednia osoba.

- Peter? - zapytała, chociaż obie wiedziałyśmy, że właśnie o niego chodziło. - Matthew, ona nas już wcześniej nienawidziła, teraz będzie jeszcze gorzej.

Damned [Zakończone]Where stories live. Discover now