Rozdział 28

46 4 0
                                    

Pociągnęłam nosem, patrząc na Chester'a ze łzami w oczach. Chłopak wydawał się równie zszokowany i zdezorientowany jak ja, ale zdawał się tego nie okazywać. Próbował być silny. Przynajmniej dla mnie.

- F? - zapytał mnie, przyglądając się kartce. - Jak to, kurwa, dostałaś F?

- Nie wiem - załkałam, przytulając się do niego. - To jakiś koszmar...

Chłopak objął mnie ramieniem, nie pozostawiając między nami żadnej szpary. Nikt nie był w stanie nawet włożyć igłę między nas, tak blisko siebie byliśmy. Oparł brodę na czubku mojej głowy, ówcześnie składając na niej czułego całusa. Mimo, iż było to mega kochane z jego strony, to i tak nie sprawiło, że było mi lepiej.

Dostałam F z angielskiego, z którego zawsze byłam najlepszą uczennicą w klasie. Zawsze dostawałam A, więc co teraz poszło nie tak?!

- Nie płacz, naprawdę - mówił, czule łagodząc moje plecy. - Szkoda Twoich łez.

- Ale ja byłam przygotowana! Znałam odpowiedzi na każde pytanie! - uniosłam się. - Dlaczego F?!

- Nie mam pojęcia - pokręcił głową. - Ale jak chcesz mogę pójść do Pani Oregon - zaproponował. - Jestem pewien, że wytłumaczy mi wszystko i będzie okej.

Uniosłam na niego wzrok z nadzieją.

- Mógłbyś?

- Oczywiście - uśmiechnął się.

Jeszcze przez chwilę chłopak mnie pocieszał i, gdy miał pewność, że nie zamierzam znowu wpaść w histerię, udał się do nauczycielki języka angielskiego, tak jak mi obiecał.

Ja w między czasie usiadłam na ławce nieopodal sali, gdzie odbywała się kolejna lekcja i wyjęłam telefon, odczytując powiadomienia.

Gideon: Mam nadzieję, że nie wierzysz w słowa tego frajera, prawda?

Wciągnęłam gwałtownie powietrze, czytając od niego wiadomość. Od pamiętnego dnia, w którym wybuchła awantura ani Gideon, Ani Peter nie odezwali się do mnie. Dosłownie. Pisałam i do jednego, jak i do drugiego, ale po dwóch dniach zrezygnowałam, ponieważ żaden mi nie odpisał. Od ponad dwóch tygodni chodzę wkurzona i smutna, ponieważ nie wydawało mi się, abym dała chłopakom powód do obrażania się. A przynajmniej miałam taką nadzieję.

Dlatego zdziwiłam się, gdy zobaczyłam, że do mnie napisał. Dwa tygodnie to dużo, byłam pewna, że sobie odpuścił i to nawet nie były tylko moje domysły, gdyż Chester dawał mi do zrozumienia, że też nie ma z nim kontaktu, ale bał mi się przyznać, więc kłamał, że jest okej i, żebym nie martwiła się na zapas.

Wystukałam szybką odpowiedź zwrotną, czując, że rośnie we mnie złość.

Ja: Hm... powinnam cię zlać na 2 tygodnie, czy podwoić na miesiąc?

Tak, to był wyjątkowo trudny wybór.

Nie minęło nawet pięć sekund, kiedy zobaczyłam na ekranie swojego telefonu numer chłopaka. Przewróciłam oczami, ale odebrałam połączenie.

- Czego?! - warknęłam.

- Dasz mi się wytłumaczyć?

- Nie.

- Ale...

Nie czekając na jego słowa, przerwałam połączenie.

- Bajo, szmaciarzu - szepnęłam sama do siebie, chowając telefon do kieszeni mundurka, ówcześnie wyciszając dźwięk.

Bo gdyby chciał się ze mną skontaktować, nie będę nic słyszała. I o to przecież chodziło.

Ostatni raz pociągnęłam nosem, wycierając ostatnie łzy na moich policzkach. Musiałam się ogarnąć. Tak, zjebałam. Dostałam złą ocenę, ponieważ najwidoczniej byłam źle przygotowana do testu. Nie powinnam z tego robić wielkiej dramy. Mój głupi błąd i tyle.

Damned [Zakończone]Where stories live. Discover now