Rozdział 29

46 4 0
                                    

Gideon

Wróciłem z roboty padnięty i jedyne o czym tego dnia myślałem było położenie się w łóżku i porozmawianie z Kennedy. Wiem, że między nami teraz nie jest dobrze, ale nie wyobrażam sobie, aby dziewczyna od tak zniknęła z mojego życia. Wniosła ona trochę blasku, a przede wszystkim nadziei, że jeszcze będzie dobrze. I mimo, że na początku mój cel był dosyć jasny, przy najmniej dla mnie, to tamtego pamiętnego dnia, w którym spotkałem ją na na tym dachu taką rozemocjonowaną, wiedziałem, że nie podołam.

Bo przecież na początku chciałem tylko jednego. Abym w końcu mógł być szczęśliwy.

Szkoda tylko, że widząc ją, starająca się targnąć na swoje życie, postanowiłem zmienić zdanie i uszczęśliwić tę dziewczynę. Bo zasługiwała na to zdecydowanie bardziej niż ja.

Położyłem się na kanapie w salonie, biorąc w ręce telefon. Wszedłem w powiadomienia, dostrzegając te od tabloidów, które wręcz huczały o zaręczynach Kennedy i Peter'a. Czy było mi z tego powodu smutno? Tak. A czy wiem czemu? Absolutnie nie. Chester próbował mi wmówić, że się w Kenny po prostu zakochałem i dlatego, aż tak bardzo ta informacja mną wstrząsnęła, ale wiedziałem, że nie miał racji.

Ja nie umiałem kochać.

Ona też nie umiała.

A przynajmniej nie umiałem pokochać kogoś teraz, gdy moje życie jest pełne niewiadomych i przez przeszłość boję się o swoją przyszłość.

Wszedłem w pierwszy lepszy portal, czytając nowe wiadomości. Dosłownie nowe, ponieważ były to informacje sprzed dwóch godzin.

Ślub Kennedy Halley i Peter'a Monroe'a, dzieci dwójki jednych z najbardziej wpływowych ludzi na całym świecie, stał się jednym z najczęstszych wyszukiwań w Google'ach. Na platformie ,,X" tworzą się różne teorie na temat ich związku oraz zaślubin. Jak podał sam Peter Monroe na konferencji przygotowania idą pełną parą i narzeczeni nie mogą się doczekać wspólnego życia.

Wszyscy są ciekawi, jak wyglądały same oświadczyny, dlatego śpieszymy wam z wywiadem, który został przeprowadzony z osiemnastolatkiem.

Wszedłem w linka, czując rosnącą złość. Jak ten laluś mnie wkurwiał.

Irytacja sięgnęła zenitu, kiedy zobaczyłem na ekranie jego mordę. Oraz koszulę. Kurwa, różową, no ja cię pierdolę, nie wytrzymam.

Laluś w różowej koszuli, jak go nazwał Logan.

Włączyłem nagranie, wstrzymując się, aby nie wybuchnąć śmiechem i przewinąłem do pytania odnośnie ich zaręczyn. Ciekawe jak z tego chłopak wybrnął.

- Cały świat jest ciekawy, jak doszło do waszych zaręczyn oraz o początkach waszej relacji. Jesteś w stanie nam o tym opowiedzieć? - zapytała redaktorka.

Właśnie, opowiedz jak to wyglądało

- Jasne - zaśmiał się, poprawiając się na krześle. Czyżbyś się chłopaku stresował? - Odkąd sięgam pamięcią Kennedy mi się podobała. Chodziliśmy razem do szkoły, więc dosyć często mijaliśmy się na korytarzach. Wydawała się wtedy taka cicha oraz spokojna i to chyba to spodobało mi się w niej najbardziej. Była moim przeciwieństwem, co bardzo mi imponowało. Wiesz, ambitna, zawzięta, pomocna - wymieniał, a moje serce ściskało się na te słowa. Bo taka właśnie była. - Wcześniej nie miałem odwagi do niej podejść, ponieważ trzymała się z dziewczyną, która coś do mnie czuła, więc wiedziałem, że Kenny będzie lojalna swojej koleżance. Uszanowałem to, postanawiając dać nam czas.

Damned [Zakończone]Where stories live. Discover now