Szebora energicznie wkroczyła do chaty i stuknęła wiadrem o podłogę.
- Gdzie jest moja krowa? Sprzedałaś ją? - zwróciła się oskarżycielsko do Libuszy.
Kobieta przerwała polerować kielich i uniosła go pod światło. Trudno było nie zauważyć, że ostatnio zajmowała się mało istotnymi sprawami, co było do niej niepodobne. A kielich czyściła już od tygodnia. Szebora zaczynała podejrzewać, że Libusza traci rozum. Pozbyła się krowy, więc wszystko na to wskazywało.
- Słyszysz, co mówię? - Stanęła naprzeciw niej.
- To, że się do niej przywiązałaś, nie oznacza, że była twoja. - Skrzywiła się. - Jesteś taka impulsywna, dokładnie jak twój ojciec. To się dla ciebie źle skończy.
- Uważasz, że nie mam powodów do paniki? Prawdopodobnie będziemy głodować! - Miała wrażenie, że wali czołem w mur.
Kobieta ziewnęła.
- Krowa nie jest nam potrzebna, co innego pieniądze. Tak, sprzedałam ją i dobrze mi zapłacono. Kozy też się pozbędę. Nawet świni.
- Dowiem się, jaki jest powód? - wycedziła z płonącymi ze wściekłości policzkami.
- A ile masz lat?
- Co?
- Ile masz lat, Szeboro.
Odsunęła z czoła kosmyk włosów.
- Dwadzieścia. Za trzy miesiące.
- I sądzisz, że to w porządku trzymać się jeszcze mojej spódnicy?
Szebora wzdrygnęła się, kompletnie zbita z tropu. Dotąd Libuszy nie przeszkadzało, że razem mieszkały. Sądziła, że staruszka zechce zatrzymać ją przy sobie do momentu, aż ta osiągnie słuszny wzrost. Zresztą, spełniała każdy jej kaprys.
- O czym ty mówisz?
- Rozleniwiłaś się.
- Słucham? Chyba żartujesz...
- Za dobrze ci tu. Nie zaprzeczaj.
Zwinęła palce w pięści.
- Przecież ciężko pracuję!
- Nie to mam na myśli...
Szebora zakasała rękawy i oparła dłonie o biodra.
- Czego ode mnie oczekujesz? Mam odejść? Znaleźć sposób na funkcjonowanie w świecie anakimów w ciele niedorostka? Gdyby chodziło o prosty wybór, już dawno by mnie tu nie było. Do stu diabłów! Potrzebuję czasu! Może za pięć lat... - Kwasy żołądkowe podeszły jej do gardła. Przesunęła językiem po spierzchniętych wargach. - Może wtedy odrobinę podrosnę. Ale tylko na mnie popatrz. Jeśli teraz mnie dopadną ja... zupełnie się nie obronię.
Libusza wzięła zamach i uderzyła dziewczynę łaską w ramię. Zabolało.
- Nie obronisz się?! - ryknęła, opryskując ją śliną. - Chcesz powiedzieć, że te wszystkie lata poszły na marne?! Że wychowałam tchórza?
- To nie tak. Czy ty zupełnie nie rozumiesz?
Wskazała na nią zakrzywionym palcem.
- Słyszałaś o jakimkolwiek potężnym wojaku, który zdołałby pokonać anakima siłą pięści? Wzrost i tężyzna w niczym ci nie pomogą! Przeciw nim masz tylko głowę. - Głęboko westchnęła i zapadła się w krześle wyściełanym kocami. - Wiem, że chcesz ich dopaść. Bredzisz o tym przez sen. Jesteś zdeterminowana, więc się nie wycofuj. Musisz tylko przekroczyć granicę wioski i spojrzeć przed siebie. Tylko tyle. Potem zrozumiesz, co robić.
CZYTASZ
Abaddon
FantasyGdy w zapomnianej przez bogów wiosce pojawiają się tajemniczy intruzi, życie małej Szebory zmienia się na zawsze. Osierocona dziewczynka znajduje schronienie u wiedźmy, a ta postanawia nauczyć ją sekretów zielarstwa i opowiedzieć o mrocznych istotac...