22

11 3 1
                                    


To miasto jest przytłaczające, pomyślała Szebora, omal nie nadeptując na przebiegającego przez drogę szczura. Wędrowała już długo, co chwilę spoglądając przez ramię, przekonana, że ktoś za nią podąża. Na przykład drugi anakim, z którym uniknęła konfrontacji. Myśl o nim sprawiała, że niepokój zaciskał się wokół niej niczym pętla. Prawą dłoń wsunęła w rękaw lewej, gotowa wydobyć nóż. Choć udało jej się zabić anakima, wiedziała, że gdyby nie powstrzymywał go łańcuch, poradziłby sobie z nią bez najmniejszego wysiłku. Wciąż czuła jego twarde palce na swojej ręce. Jeszcze chwila, a roztrzaskałby jej kości! Na szczęście pozostawił po sobie jedynie siniaki, które wkrótce znikną, jak pamięć o nim.

Nagle przystanęła, bo zdała sobie sprawę, że coś słyszy. Rozejrzała się za kryjówką, lecz było już za późno. Odwróciła się z gwałtownie bijącym sercem. Z bocznej uliczki wybiegło stworzenie. Strach lubi płatać figle, więc w pierwszej chwili Szebora pomyślała, że widzi bestię uzbrojoną w ostre zęby. Dobyła nóż zanim zrozumiała, że bestia jest tylko dużym psem.

Pies zaszczekał ostrzegawczo, ale nie wydawał się wrogo nastawiony. Ominął ją szerokim łukiem, rzucając jej nerwowe spojrzenie. Szebora spostrzegła, że przednią łapę miał krótszą od pozostałych, przez co utykał. Natomiast fałdy tłuszczu na brzuchu i lśniąca sierść wskazywały na to, że ktoś szczególnie o niego dba.

Głęboko odetchnęła, schowała nóż i patrzyła, jak biegnie w stronę swojej właścicielki. Kobieta pojawiła się na środku drogi, jakby wyrosła spod ziemi. Rozłożyła ramiona, a pies wpadł w nie z takim impetem, że z pewnością powaliłby rosłego mężczyznę. Tajemnicza dama nawet się nie zachwiała. Pies oparł się przednimi łapami o elegancką suknię i wycałował językiem dłonie i twarz swojej pani, a ona pozwoliła mu na to.

- Przestraszył cię? - zawołała.

Szebora odruchowo poprawiła czapkę. Przydługa grzywka zakuła ją w oczy.

- Nie... - odpowiedziała niepewnie.

Dama uczyniła kilka kroków w jej kierunku, na co pies zareagował żałosnym skomleniem.

- Chyba się boi - zauważyła Szebora, zastanawiając się, co ta kobieta zrobi, jeśli spróbuje odejść. Czy ją powstrzyma?

- Ludzie go przerażają. Możesz się zbliżyć, ale nie rób gwałtownych ruchów. Jeśli ucieknie, długo będę go szukać.

- Dobrze...

Ruszyła do przodu z twarzą skierowaną w bok, aby pies sądził, że się nim nie interesuje. Nie on jeden się teraz bał.

- Biedne stworzenie... - powiedziała, gdy dzieliła ich odległość sześciu kroków. Kucnęła i wyciągnęła ku niemu rękę, a on odskoczył z paniką. Zauważyła, że jego prawa łapa została odcięta do połowy. Wyglądało to na celowe działanie. - Ej, spokojnie. Nie jestem groźniejszy od wiewiórki.

Ale pies nie dał się przekonać. Dopiero, gdy kobieta wpakowała mu do pyska smakołyk, przysiadł na moment.

- Jak on się wabi? - Wyprostowała się.

Dama utkwiła w Szeborze swoje czarne, migdałowe oczy. Była szczupła i wysoka, z mlecznobiałą skórą, która podkreślała różowe usta, ciemne łuki brwi i długie rzęsy. Jej uroda robiła wrażenie.

- Pies - odpowiedziała i podrapała czworonoga za uchem. - To mu wystarcza.

Szebora skinęła głową, że rozumie.

Naraz dama odwróciła się i ruszyła w przeciwnym kierunku. Pies szczeknął radośnie i popędził przed siebie, jakby dobrze wiedział dokąd zmierzają.

AbaddonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz