Rozdział 6

9 0 0
                                    

hej 

rozdział znowu spóźniony, ale ostatnio wolny czas to błogosławieństwo, kończę pisać licencjat i dwa artykuły, do tego dużo godzin korepetycji więc ślizgam się czasowo, oddaje rozdział w wasze łapki xoxo

#riskingeverythingwattpad

Razem z Ashley od doby próbowałyśmy się otrząsnąć z tego czego udało mi się dowiedzieć od Iana. Miałam ochotę jak najszybciej podzielić się tym ze światem, natomiast obiecałam coś Ianowi. Najpierw opublikujemy wywiad, a po jakimś czasie zajmę się kwestią Margot i jej ciekawego hobby. Myślałam nad tym wszystkim podczas lotu powrotnego, czekałam też na jakąkolwiek wiadomość od Chrisa, który nadal nie się nie odzywał. To było już denerwujące, natomiast nie chciałam się nim przejmować. Ashley sugerowała mi kilkanaście razy, żebym do niego zadzwoniła. Natomiast ja uparcie stałam na swoim i broniłam się przed tym. Za to mój brat nie mógł przestać do mnie wypisywać. Miał wyrzuty sumienia, dzięki czemu urobiłam go, żeby odebrał nas z lotniska. Nie chciałam fatygować Thomasa po nocach. A mój brat i tak nie miał nic lepszego do roboty.

Odwieźliśmy najpierw Ashley, która zdążyła wygadać się Samowi o Margot. Chociaż pewnie sama bym mu to powiedziała. Samuel nie był tym, aż tak zaskoczony, natomiast zrobił krótkie kalkulacje ile mogli zarobić na takich filmikach. Wolałam nie wiedzieć, skąd miał informacje na temat zarobków w branży porno. Zwłaszcza jeżeli chodziło o to totalnie pruderyjne i odjechane. Po odstawieniu blondynki jechaliśmy już sami do nas. Sam nie odzywał się, a ja walczyłam z tym, żeby nie zasnąć. Byłam cholernie zmęczona i pocieszałam się faktem, że nie musiałam rano wybierać się na uczelnię. Nie pamiętam, jak znalazłam się w swoim łóżku, przebrana w piżamę, natomiast przypuszczam, że robiłam wszystko automatycznie.

Całą niedzielę spędziłam w swoim pokoju. Odsypiałam lot, a potem zajęłam się poprawieniem artykułów, które miały znaleźć się w kolejnym wydaniu gazety. Byłam cały czas na łączu z Ashley, która poprawiała wywiad. Minął tydzień od mojego pierwszego spotkania z Christopherem. Chociaż gdyby liczyć to wtedy w Ultimate to minęło znacznie więcej. Natomiast pierwszy raz oficjalnie wyszliśmy tydzień temu na śniadanie. Od kilku dni nadal milczał i nie dawał najmniejszego znaku życia. Możliwe, że był zajęty śledztwem, ale mimo wszystko zaczynałam odczuwać jakąś dziwną pustkę.

W poniedziałek rano przed wyjściem na uczelnie minęłam się z Samem, który chyba zaspał, bo wybiegł z mieszkania, zanim zdążyłam się z nim przywitać. Przeszła mi złość na brata, bardziej martwiłam się o Christophera. Założyłam, że jeżeli nie odpisze mi, dziś pójdę do niego po zajęciach.

Thomas zatrzymał się tradycyjnie na parkingu obok wydziału. Czekałam w samochodzie na wiadomość od Ashley, która dziesięć minut temu pisała do mnie, że jest w drodze — co w jej ujęciu znaczyło mniej więcej tyle, co jeszcze nie wyszłam z domu. Patrzyłam wytrwale w mój chat z Christopherem, licząc na pojawienie się chociaż jednej wiadomości. Mogłam do niego zdzwonić, albo napisać jeszcze raz jednak miałam jakiś wewnętrzny opór. Ashley w końcu dała znać, że już jest przed wejściem na wydział, więc i ja wysiadłam z samochodu. Pożegnałam się z Thomasem i umówiłam się z nim, żeby przyjechał po mnie około piętnastej.

— Skąd ta mina — Ash spojrzała na mnie zmartwiona. — Czekaj, niech zgadnę. Stróż prawa nadal nie odpowiada?

— Myślisz, że powinnam do niego napisać jeszcze raz? — zapytałam niepewnie.

— Tak — blondynka odpowiedziała pewnie kiedy wchodziłyśmy na wydział. Dla niej to było proste.

— Nie będę się narzucać? — chciałam się upewnić.

Risking  everythingWhere stories live. Discover now