Rozdział 10

5 0 0
                                    


dzisiejszy rozdział jest wyjątkowy 

nie przedłużając zapraszam was do lektury 

*

Christopher

Wszyscy w pomieszczeniu patrzyli na mnie. Nie miałem ochoty siedzieć bezczynnie w mieszkaniu podczas gdy mieliśmy nierozwiązaną sprawę. Zresztą nic mi nie było, ręka już mnie nie bolała, więc zasadniczo mogli zdjąć mi już ten cholerny temblak, który więcej mi przeszkadzał, niż pomagał.

— Miałeś siedzieć w domu i odpoczywać — Danielle spojrzała na mnie, jakby rzeczywiście chciała mnie zabić. Miała w sobie zbyt duży pokład instynktu macierzyńskiego i próbowała go wyładować na mnie i Lucasie.

— Mogę pracować z biura — wzruszyłem ramionami.

Ona i Lucas zrobili mi nalot na biuro kiedy tylko zobaczyli mój samochód pod komendą.

— Mało ci kłopotów? — blondynka ciągnęła dalej. — Chcesz jeszcze podpaść szefowi? Nie myśl, że będę ci ratować dupę...

— Dani uspokój się — Lucas westchnął bezsilnie i przewrócił oczami.

Milczałem, bo nie lubiłem z nią dyskutować kiedy prawiła nam kazania. Poza tym to byłoby bezcelowe. Zarówno ja jak i ona byliśmy uparci, więc to było logiczne, że żadne z nas nie odpuści.

— Nie uspokoję się. To Chris powinien zacząć używać odpowiedniego organu do myślenia, bo póki co myśli tylko fiutem — oparła dłonie na biurku i pochyliła się nade mną.

Plecami ciężko oparłem na oparcie fotela, na którym siedziałem.

— Charlotte jest naszą wtyczką, chyba ustaliliśmy to na samym początku — odezwałem się spokojnie.

— Oh i dlatego łazisz za nią jak zakochany kundel? — spojrzała na mnie z góry.

— Jaki zakochany kundel, o co ci chodzi? — broniłem się. Danielle przesadzała momentami. Charlotte miała jedno zadanie i zresztą pomysł ze wtyczką był koleżanki, która stała właśnie przede mną i chyba chciała mnie udusić. Powstrzymywała ją pewnie jedynie kara, którą znała bardzo dobrze.

— O to, że przyjechaliśmy tutaj dowiedzieć się, co tak naprawdę stało się z Harper, a nie żebyś latał za panienkami z dobrych domów — odpowiedziała cicho.

Śmierć Harper dotknęła zarówno mnie jak i Danielle. A powód ku temu był prosty, Harper i Danille przyjaźniły się od przedszkola. Obie były jak siostry, więc strata Harper była dla nas obojga praktycznie taka sama. Mieliśmy jeden cel, dowiedzieć się co tak naprawdę stało się Harper, a trop prowadził nas prosto do New Haven. Jednocześnie to tutaj się urywał. Bo od ponad miesiąca nie mieliśmy nic, co mogłoby poprowadzić nas do tego, dlaczego moja siostra musiała zginąć.

— Wiem i za nikim się nie uganiam — próbowałem zachować spokój. — I może lepiej zajmijmy się śledztwem jednym i drugim, a nie moim życiem.

Chciałem przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego, zająć się pracą i nie drażnić już Danielle. Lucas stał w kącie z kubkiem kawy i jak zawsze dobrze bawił się, słuchając naszych sprzeczek. Chociaż jedna osoba w tym pomieszczeniu bawiła się dobrze.

— To dlaczego byłeś u niej wtedy wieczorem? — ciągnęła. — I po co pojechałeś na tę imprezę, żeby wyciągać ją pijaną w środku nocy?

Przeniosłem spojrzenie na Lucasa. Wygadał się. Mój przyjaciel miał jedną wadę, długi język. Chociaż mogłem to też zrzucić na jego uległość wobec naszej przyjaciółki.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 02 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Risking  everythingWhere stories live. Discover now