Rozdział 2 📖

68 8 0
                                    

Theo

Kochałem zapach książek. Prawie tak samo mocno, jak księgarnię Old and Dusted. I dlatego, nie zastanawiałem się nawet przez chwilę, kiedy zobaczyłem, że pani Betty poszukuje pracownika.

Pociągnąłem za wielkie, drewniane drzwi i wszedłem do środka. Już w progu uderzył mnie niesamowicie kojący zapach książek, kurzu i jeszcze czegoś... słodkiego. Powietrze pachniało wanilią i byłem przekonany, że Betty z rana odwiedziła cukiernię naprzeciwko. Żadne inne wypieki nie pachniały tak słodko, jak te wyczarowane przez Margaret Adams. Ta kobieta miała prawdziwy talent i szczerze mówiąc, byłem przekonany, że w Blue River tylko go marnuje.

W tym miasteczku właściwie nigdy nic się nie działo. Nie przyjeżdżało tu nawet zbyt wielu turystów, którzy mogliby docenić pyszności dostępne w Sweet Doughnut, ale nie miałem zamiaru narzekać. Dopóki dane mi było jeść najlepszą szarlotkę, najlepsze pączki i najlepszy tort truskawkowy - byłem w niebie.

Tylko czasem tęskniłem za najlepszymi babeczkami czekoladowymi.

Na wielkim skórzanym fotelu w kącie Old and Dusted siedziała kobieta. Na moje oko miała może z sześćdziesiąt lat? Ale równie dobrze mogła mieć czterdzieści. Na czubku jej nosa wisiały okulary, a w lekko siwe włosy miała wpiętą dziwną spinkę z jakimś owadem.

Zawsze z jakimś owadem.

Na kolanach trzymała wielką książkę i mimo, że nie widziałam okładki to wiedziałem, że było to Przeminęło z wiatrem, z którym Betty nigdy się nie rozstawała. Ciągle powtarzała, że kiedyś przeczyta tę książkę do końca, ale za każdym razem, kiedy ją widziałem, miała ją otwartą mniej więcej w połowie i szczerze wątpiłem, że kiedykolwiek dotrze do ostatniej storny.

– Dzień dobry, Betty – przywitałem się z uśmiechem. Musiałem dziś być najbardziej czarującą wersją siebie, bo o niczym bardziej nie marzyłem niż o dostaniu tej pracy. Jasne, będę mógł na pełen etat pracować tylko w wakacje, ale miałem ogromną nadzieję, że Betty się na to zgodzi.

– Dzień dobry, dzieciaku. Co ty tu robisz o tak wczesnej porze? – zapytała unosząc wzrok znad swojej książki.

– Tata wysłał mnie na zakupu do Kitha, ale zobaczyłem ogłoszenie na twoim oknie, więc oto jestem – wzruszyłem ramionami i posłałem kobiecie promienny uśmiech. Rodzice mnie zabiją, jeśli nie wrócę z bułkami i mlekiem za kilkanaście minut, więc musiałem się streszczać.

– Theo, dzieciaku. Są wakacje. Idź się baw, a nie myśl o pracy.

– Betty, przecież wiesz, że i tak większość lata spędzę tutaj, więc oboje możemy skorzystać na tej mojej obecności. Ty będziesz mieć kogoś do pomocy, a ja trochę zarobię. Poza tym, kocham to miejsce. Naprawdę chcesz zatrudnić kogoś, kto nie ma pojęcia, gdzie znajduje się twoje najcenniejsze wydanie Buszującego w zbożu?

Właścicielka księgarnii poprawiła okulary na nosie i spojrzała na mnie z poważną miną. Na jej twarzy wypisane było, że w tej chwili właśnie zaczęła poważnie rozważać moją propozycję.

No dalej Betty, zgódź się.

– Co twoi rodzice na to?

– Będą szczęśliwi, że znalazłem sobie jakieś zajęcie.

– A co, gdy wakacje się skończą?

– Wtedy będę pomagać ci po szkole.

– A czy ty przypadkiem nie będziesz teraz w ostatniej klasie? Dużo zajęć, aplikacja na studia?

– Oh Betty, zaufaj mi. Dam sobie ze wszystkim radę. Poza tym, sama wiesz, że nikt inny nie nadaje się do tej pracy bardziej niż ja.

Kiedy kobieta zaczęła kręcić głową z uśmiechem, wiedziałem już, że nie jest w stanie mi odmówić. Uśmiechnąłem się szeroko i puściłem do niej oczko.

Słodki zapach lataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz