Rozdział 10 🧁

21 1 0
                                    

Jo

Przecieram zaspane, zmęczone oczy i zmuszam się do zgaszenia budzika. Oddałabym wszystko, żeby nie musieć wstawać i mierzyć się z nadchodzącym dniem.

Wczorajsza rozmowa z tatą bardzo mi pomogła. Wiedziałam, że jest mądrym facetem, ale kolejny raz udało mu się mnie zaskoczyć. A może po prostu znał mnie najlepiej na świecie i rozumiał, czego potrzebuję.

– Czy umiałbyś wybaczyć, gdyby ktoś zranił cię tak bardzo, że z bólu czasami nie możesz oddychać? – zapytałam. Prawdę mówiąc myślałam, że będzie dopytywał co się stało i próbował wyciągnąć ze mnie, jakieś informacje, ale on po prostu westchnął.

– Wolałbym wybaczyć i zobaczyć, gdzie mnie to zaprowadzi niż całe życie zastanawiać się, co by było gdyby.

– A co z mamą? Wybaczyłeś jej?

– Już dawno, kochanie.

Rodzice zazwyczaj nie rozmawiali ze mną o swoich problemach. Starali się trzymać mnie w bezpiecznej przestrzeni z daleka od ich dorosłych dramatów. Mimo wszystko wiedziałam, że rozstali się, bo mama zdradziła tatę. Ja i Theo byliśmy w zupełnie innej sytuacji, ale każda zdrada boli, nieważne czy w związku, czy w przyjaźni.

Czasem się zastanawiałam, czy gdyby mama znalazła w sobie odwagę, żeby szczerze porozmawiać z tatą, to nasze życie nie wyglądałoby inaczej. Widziałam, że mu na niej zależy, ale teraz miałam pewność, że niezależnie od sytuacji on zrobiłby dla niej wszystko. W końcu zgodził się rozstać ze mną na całe dwa miesiące tylko po to, żeby cukiernia mamy miała szansę na rozwój.

Chwilami nie potrafiłam zrozumieć, czemu mama nie potrafiła się przełamać, skoro to ona zawiniła.

Theo przynajmniej się starał. Widziałam determinację w jego oczach. Znałam go i byłam pewna, że faktycznie zrobi wszystko, byleby tylko mieć szansę naprawić swoje błędy.

Dlaczego to wszystko musi być tak trudne?

– Ale czy wybaczenie nie oznacza słabości?

– Tylko wtedy jeśli nie spróbujesz, córeczko. Wybaczenie wymaga wielkiej odwagi, bo narażasz swoje serce, na to że być może kiedyś ponownie zostanie zranione. Ale w naszym życiu są osoby, którym zawsze warto dać drugą szansę.

– Chciałbym być taka odważna tato, ale się boję.

– Jesteś najodważniejszą dziewczyną jaką znam. I jeśli miałbym ci udzielić rady, to powiedziałbym, żebyś zawsze szła za głosem serca. Bo nawet jeśli czasem boli, to nic nie daje takiego poczucia wolności.

– Dziękuję tato.

– Kocham cię córeczko i pamiętaj, że cokolwiek się dzieje w twoim życiu, to zawsze będę przy tobie.

Ta rozmowa dała mi dużo sił. Wciąż czułam się jak mała zagubiona w życiu dziewczynka, ale przynajmniej zaczynałam mieć poczucie kontroli nad sytuacją. Uśmiechnęłam się do siebie i zbiegłam po schodach na śniadanie.

Mama już na mnie czekała. Siedziała przy stole i czytała coś na telelefonie.

– Dzień dobry – powiedziałam i posłałam jej uśmiech.

Nalałam sobie do miski trochę mleka i wsypałam trochę ulubionych czekoladowych płatków śniadaniowych. Tak, byłam tą osobą, która najpierw wlewa mleko, a później sypie płatki – i kogo to obchodzi?

– Gotowa na dzisiejszy dzień?

– Tak bardzo jak to możliwe.

*

W cukierni na szczęście nie czekało na nas dużo pracy, co bardzo mi pasowało. Spokojne pieczenie ciasteczek i dekorowanie tortów dobrze wpływało na moją zdolność logicznego myślenia. Tyle, że jedyne o czym potrafiłam myśleć to Theo.

Przeważał we mnie ogromny strach, ale po rozmowie z tatą byłam gotowa zaryzykować swoje serce jeszcze ten jeden jedyny raz. Jeśli w moim życiu była osoba, która zasłużyła na drugą szansę to był nią Theo. Przeżyliśmy razem tyle dobrego i może byłam zachłanna, ale moje serce pragnęło więcej. Chciałam mu opowiedzieć o wszystkim, co się wydarzyło w moim życiu w ostatnich miesiącach. Ale najbardziej na świcie chciałam spędzić to lato ciesząc się życiem w towarzystwie mojego najlepszego przyjaciela.

To było nasze ostatnie beztroskie lato. Za rok będziemy już myśleć o studiach i dorosłym życiu. Jeśli teraz nie dam Theo szansy, to bardzo możliwe, że nigdy więcej jej nie dostaniemy. I ta perspektywa chyba przerażała mnie najbardziej. Koniec życia złudzeniami, że kiedyś magicznie wszystko się naprawi. Nie będzie tak, jeśli nie włożymy w to wysiłku. Oboje.

– Co to za mina? – pyta Clarie podając mi małe ceramiczne foremki na jednoporcjowe brownie.

– Tak wygląda mina kogoś, kto właśnie chce wywrócić całe swoje życie do góry nogami – odpowiadam i zabieram się za przelewanie ciasta do foremek. Brownie obok babeczek było moim ulubionym słodkim deserem. Uwielbiałam je zarówno piec jak i jeść. Lekko wilgotne, mocno czekoladowe z sosem malinowym – takie lubiłam najbardziej.

– Brzmi poważnie.

– Muszę pogadać z Theo – westchnęłam i oblizałam ze słodkiego ciasta łyżkę. – I planuję to zrobić dzisiaj.

– Co masz zamiar mu powiedzieć?

– Nie mam pojęcia.

– To i tak jakiś progress. Ostatnio bałaś się w ogóle na niego spojrzeć, a teraz chcesz rozmawiać.

– Trochę się zmieniło – przyznałam, mając świadomość, że dla Clarie moje zachowanie może być co najmniej dziwne i niekonsekwentne. – Rozmawiałam z nim trochę i widzę, że jego ta sytuacja między nami też boli. No i rozmawiałam z tatą, a on zawsze wie jakiej rady mi udzielić.

Wyjaśniłam kuzynce wszystko, co się między nami wydarzyło. Wytłumaczyłam jej naszą sytuację od samego początku, kończąc na wczorajszej wizycie Theo w moim pokoju i wieczornej rozmowie z tatą.

– I cały czas dusiłaś to wszystko w sobie? Josie.

– Tak, wiem. To chyba nie było zbyt mądre.

Wstawiłyśmy ciastka do piekarnika i wspólnie zabrałyśmy się za przygotowywanie masy cukrowej do dekoracji tortu na urodziny Kitha, prowadzącego w Bule River sklep spożywczy. W międzyczasie mama zdążyła wrócić z zakupów i zajęła się układaniem świeżych wypieków w witrynie.

Nerwowo co chwilę zerkałam na zegarek i byłam boleśnie świadoma czasu, którzy zdecydował, że dziś będzie płynąć zbyt szybko. Nim się obejrzałam Clarie spakowała swoje rzeczy i wyszła na zajęcia z hiszpańskiego. Chwilę później razem z mamą spakowałyśmy wszystkie jutrzejsze zamówienia, posprzątałyśmy kuchnię i byłyśmy gotowe do wyjścia.

– Wrócę do domu za chwilę – powiedziałam, stawiając tym samym kropkę. Porozmawiam z Theo i wszystko będzie dobrze. Musi być.

– W porządku. Idziesz się spotkać z Theo? Czy masz inne plany?

– Theo.

– Dobrze. Dobrze. – westchnęła. – Wiesz, wczoraj wyszedł od nas bardzo przybity. Pokłóciliście się?

Wiem, że mama nie miała złych zamiarów, ale jej pytanie sprawiło, że poczułam się niekomfortowo. Może pewnego dnia jej opowiem, co się między nami wydarzyło, ale dziś potrzebowałam siły na tę najważniejszą rozmowę.

– Nie. Po prostu oboje mieliśmy gorszy dzień.

Miesiąc, rok, dwa lata.

Z drżącym sercem przebiegłam przez ulicę i stanęłam przed księgarnią Old and Dusted.

Miałam tylko nadzieję, że nie popełniam błędu.

Słodki zapach lataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz