Rozdział 9 🧁

22 3 0
                                    

Jo

Pierwsze dźwięki You belong with me wypełniły mój pokój. Nie wiedziałam, co właściwie mnie podkusiło, żeby kliknąć link, który wysłał Theo. Może po prostu zaintrygował mnie fakt, że nie napisał nic więcej. Wysłał tylko piosenkę i nie dodał nawet najzwyklejszej emotki.

Teraz już wiedziałam dlaczego.

Wydaje mi się, że każdy tak ma, że konkretne piosenki budzą w nim konkretne skojarzenia i przywołują na myśl osoby lub wydarzenia z życia. Ten konkretny utwór w mojej głowie należał do nas. I już zawsze tak będzie, niezależnie od tego gdzie będę w swoim życiu.

Mieliśmy po dwanaście lat, kiedy ta piosenka po raz pierwszy odcisnęła ślad w naszych sercach. Przed oczami stanął mi obraz roześmianego Theo trzymającego mnie za ręce i obracającego w rytm muzyki. Miałam na sobie różową brokatową sukienkę i czułam się jak księżniczka. Pamiętam jak przyjaciel powtarzał mi, że pokona dla mnie każdego smoka. I chociaż wiedziałam, że smoki nie istnieją to z całych sił wierzyłam, że przy nim będę bezpieczna.

To był nasz pierwszy małomiasteczkowy festyn, na który poszliśmy sami. Nadal nie mam pojęcia, jakim cudem udało nam się namówić rodziców, żeby nam na to pozwolili, ale mieli wtedy wyjątkowo dobre humory i tylko to się liczyło. Prawdę mówiąc teraz byłam przekonana, że sami kręcili się po terenie festynu i cały czas mieli nas na oku.

Podczas imprezy wszędzie grała muzyka i kiedy Theo usłyszał, że puścili piosenkę Taylor Swift, po prostu zaczął ze mną tańczyć.

Byliśmy wtedy tacy szczęśliwi, a ja byłam pewna, że nigdy nic nas nie rozdzieli i zawsze będziemy należeć do siebie. Zupełnie jakby cały świat przestał się liczyć. Nie wiem, czy kiedykolwiek później bawiłam się tak beztrosko.

Wiem, że Theo celowo wysłał mi tę piosenkę. I jestem na siebie zła, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech, ale nie potrafię się powstrzymać. Przeżyliśmy razem mnóstwo pięknych chwil i nie zamierzałam odbierać sobie dobrych wspomnień, tylko dlatego, że mi się z nim kojarzą.

Nie odpisuję na wiadomość, a kiedy piosenka się kończy wracam do czytania książki. Obiecałam sobie, że w końcu poszerzę swoją listę przeczytanych książek o jakieś klasyki, więc pochłaniałam obecnie Małe Kobietki. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że aż tak bardzo zaangażuję się w losy sióstr March. Poza tym, książka zdobyła ode mnie dodatkowe punkty, bo jedna z bohaterek jest moją imienniczką. Z jakiegoś powodu taki drobiazg zawsze mnie cieszy.

– Josie – mama otworzyła drzwi do mojego pokoju i zajrzała do środka. – Masz gościa.

Przez chwilę byłam pewna, że w moich drzwiach stanie Clarie, bo kto inny mógłby mnie odwiedzić? Moje serce zatrzymało się na moment, kiedy zamiast kuzynki w moim pokoju stanął Theo. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że znajdzie w sobie tyle odwagi, żeby do mnie przyjść. Z drugiej strony wiedział, że tylko Clarie wie, co się między nami dzieje.

Niczego nieświadoma mama zamknęła za sobą drzwi i zostawiła nas samych.

– Co ty robisz w moim domu? – zapytałam szeptem.

– Przyszedłem odwiedzić moją przyjaciółkę. Nie sądzisz, że to byłoby podejrzane, gdybyśmy się nie widywali? Ludzie w końcu się połapią, że coś jest nie tak, a ty tego nie chcesz. Ja zresztą też nie.

Trybiki w mojej głowie zaczęły pracować na najwyższych obrotach. Wiedziałam jak szybko rozchodzą się plotki w Blue River. Wiedziałam, że przed mieszkańcami tego miasteczka nic się nie ukryje. Pozostawało pytanie, czy naprawdę aż tak bardzo zależało mi, żeby ukryć przed wszystkimi, że Theo i ja już się nie przyjaźnimy.

Taka wiadomość zapewne wstrząsnęłaby miastem. Potrafiłam sobie wyobrazić te wszystkie teorie, na temat tego, co się między nami wydarzyło, z których żadna prawdopodobnie nie byłabym prawdziwa.

Nie sprawiało to jednak, że szok z powodu przekroczenia przez Theo mojej prywatnej przestrzeni był jakkolwiek mniejszy.

– Co proponujesz? – zapytałam, ściskając w dłoniach książkę.

– Nie wiem Josephine. Na dobry początek myślę, że wystarczy, że nie będziesz mnie odrzucać i reagować złością na samą moją obecność.

Usiadł obok mnie na łóżku, a ja cała się spięłam. Szybko poprawiłam podwiniętą koszulkę i założyłam za ucho włosy, które wpadały mi do oczu. Walczyłam ze sobą, żeby go nie odepchnąć, a jednocześnie chciałam się wtulić w ramiona, które były dla mnie kiedyś bezpieczną przystanią.

– Nie wiem, czy potrafię Theo – wyznałam ze szczerością jakiej się po sobie nie spodziewałam.

– Rozumiem. I nie proszę cię, żebyś mi wybaczyła. Nie proszę cię, żebyś nagle zobaczyła we mnie swojego najlepszego przyjaciela. Proszę cię tylko o szansę. Pozwól mi udowodnić ci, że możesz mi na nowo zaufać.

Kiedy tak patrzył na mnie swoimi ciemnymi oczami ze smutną miną na twarzy, coś zakuło mnie za serce i nie wiedziałam jak się pozbyć tego dziwnego uczucia. Chciałam, żeby już wyszedł z mojego pokoju, żeby pozwolił mi odetchnąć.

– To boli, Theo. Tak cholernie boli. Jak mam nagle wrócić do spędzania z tobą czasu i udawania, że wszystko jest w porządku, skoro nic nie jest?

– Josie...

– Dlaczego przez dwa lata się ze mną nie skontaktowałeś? Skoro tak bardzo ci zależy, dlaczego odpuściłeś sobie naszą przyjaźń? – zapytałam z wyrzutem. – Czy gdybym nie pojawiała się w Blue River, to w ogóle próbowałbyś nawiązać ze mną kontakt?

– Zablokowałaś mnie wszędzie Jo. Chciałem dać ci przestrzeń, której wydawało mi się, że potrzebowałaś. Minęły tygodnie, a ty dalej miałaś mnie na liście zablokowanych kontaktów. Byłem głupi i nie wiedziałem, co mam robić. Nie mogłem tak po prostu rzucić wszystkiego i jechać do Green Bay.

– Czy próbowałabyś nawiązać ze mną kontakt, gdyby mnie tu teraz nie było? – powtórzyłam pytanie.

– Nie wiem –westchnął. – Każdego cholernego dnia chciałem z tobą porozmawiać, ale się bałem. Byłem przerażony, że jeśli spróbuję, a ty znowu mnie odrzucisz, to moje serce tego nie wytrzyma.

– Po co zatem próbować?

– Bo obawiam się, że jeśli nie spróbuję, to nigdy sobie nie wybaczę – odpowiedział szeptem.

Wpatrywaliśmy się w siebie w milczeniu. Chciałam mu powiedzieć, że wszystko będzie dobrze i zapewnić, go że w jego życiu wszystko się ułoży, ale nie potrafiłam. Myślę, że tak naprawdę nie istniały słowa, które mogłyby nam pomóc.

Podobno czas leczy rany, ale nie byłam pewna, czy czas sprawi, że będę potrafiła mu na nowo zaufać. Szczególnie, że minęły dwa lata, a patrząc na Theo miałam wrażenie, że nie minęły nawet dwadzieścia cztery godziny odkąd złamał mi serce.

– Pamiętasz, jak mówiłaś, że nigdy nic nas nie rozdzieli i zawsze będę twoim najlepszym przyjacielem?

Pokiwałam głową w odpowiedzi. Pamiętałam. Jak mogłabym zapomnieć? I patrząc na niego nadal chciałam w to wierzyć. Dlaczego to musiało być tak cholernie trudne.

– Spotkaj się ze mną jutro w Old and Dusted po pracy. Weź książkę, którą czytasz i po prostu przyjdź. Nie musisz mną rozmawiać. Możesz zaszyć się na kanapie i czytać. Pozwól mi tylko być blisko siebie Jo.

– Idź już Theo. Potrzebuję przestrzeni.

Chłopak uśmiechnął się smutno, ale podniósł się po czym wyszedł i cicho zamknął za sobą drzwi do mojego pokoju.

Tylko się nie rozpadnij. Nie zasłużył na to.

Przykryłam się kocem, włożyłam słuchawki do uszu i zamknęłam oczy. Chciałam, żebyśmy mogli istnieć w innej rzeczywistości. W świecie, w którym mój przyjaciel mnie nie zdradził, a rodzicie nigdy się nie rozstali.

Czy mogłabym znów być małą dziewczynką? 

Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer jedynej osoby na świecie, która niezależnie od wszystkiego będzie w stanie udzielić mi dobrej rady. 

Słodki zapach lataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz