Rozdział 6 📖

32 5 0
                                    

Theo

Tak po prostu wyszła. Widziałem jak wstała z krzesła, na którym siedziała i wyszła. Usłyszała moje imię i tyle jej wystarczyło, żeby schować głowę w piasek. Chyba zapomniała, że znam ją lepiej niż ktokolwiek na całym świecie. Wiem jak się zachowuje, kiedy jest zła. I wiem, kiedy jest szczęśliwa. Jestem w stanie czytać z niej jak z otwartej księgi i okazuje się, że mimo, że nie widziałem jej od dwóch lat, to nic się nie zmieniło.

Skoro tak chcesz się bawić Jo, to zagram w twoją grę.

– Betty wysłała mnie po zamówione ciasta – powiedziałem do Margaret posyłając jej niewinny uśmiech. Kobieta odwzajemniła go i wyciągnęła z lodówki trzy przygotowane wcześniej opakowania.

– Słyszałam, że podobno teraz pracujesz w księgarni. To wspaniale.

Nie wiedziałem, czy kocham to, czy nienawidzę, że w Blue River wiadomości rozchodzą się tak szybko. Wydaje mi się, że taki urok małego miasteczka. Chociaż wcale nie byłbym zły, gdyby czasem plotki docierały do ludzi trochę wolnej.

– Tak, wspaniale. To praca moich marzeń, więc cieszę się, że Betty chciała dać mi szansę.

– Myślę, że Jo będzie szczęśliwa, że nie tylko ona jest skazana na pracę tego lata. Swoją drogą, gdzie się podziała ta dziewczyna?

– Rozbolała ją głowa i wyszła zapłać świeżego powietrza – odpowiedziała szybko Claire, posyłając mi mordercze spojrzenie.

Czyli rozmawiała z Jo na mój temat. Cholera.

To dawało już dwie osoby w całym Blue River, które widziały o tym, co się dzieje. Pierwszą z nich chcąc nie chcąc był mój brat.

– Na pewno niedługo się z nią zobaczę. Dziękuję za ciasta. Jestem pewien, że klub książki jak zwykle będzie zachwycony i nie zostawi ani okruszka – zabrałem zamówienie i poszedłem w kierunku księgarni. Kiedy tylko zamknęły się za mną drzwi Sweet Doughnut przyspieszyłem kroku. Jeśli Jo myślała, że uda się jej mnie unikać przez całe lato, to się pomyliła.

– Betty, czy mogę teraz skorzystać ze swojej przerwy? – zapytałem odkładając pudełka z ciastami na blat.

– Śmiało dzieciaku. Tylko wracaj mi tu za piętnaście minut – mrugnęła do mnie, jakby wiedziała, że biorę tę przerwę tylko dlatego, żeby zobaczyć się z Josie. Zresztą, tego raczej nie trudno było się domyślić.

Nie tracąc czas na zbędne rozmyślanie, po prostu pobiegłem i miałem nadzieję, że dziewczyna nie odważyła się jeszcze wrócić do środka cukierni. Na szczęście spędziłem z nią mnóstwo czasu przy tylnym wyjściu ze Sweet Doughnut, że nie miałem najmniejszych problemów, żeby trafić we właściwe miejsce.

Zatrzymuję się, kiedy udaje mi się ją zauważyć. Stoi oparta o drzwi i głęboko oddycha.

Kurwa. Chyba jest gorzej niż myślałem.

Widok roztrzęsionej Jo sprawia, że moje serce w jednym momencie roztrzaskuje się na jeszcze więcej drobnych kawałków. Czy ja naprawdę aż tak zjebałem?

Nie dowiem się dopóki z nią nie porozmawiam.

– Josephine – odzywam się i podchodzę bliżej.

– Nie, nie. Nie ma mowy – odzywa się i zaczyna kręcić głową. Kiedy jej dłoń ląduje na klamce, tracę zdolność logicznego myślenia. Podbiegam do niej i zamykam w objęciach, blokując tym samym wejście do środka.

– Proszę Josie. Porozmawiaj ze mną.

Dziewczyna wyrywa się z moich ramion i odsuwa ode mnie. Zupełnie tak, jakby moja bliskość ją raniła.

Może i sobie na to zasłużyłem. Może nie powinienem był mówić Andrew o jej uczuciach do niego. Tylko, że musiałem to zrobić. Wiedziałem jak Andy zareaguje, a ostatnie czego chciałem, to żeby mój brat złamał jej serce. Nie podejrzewałem, że po drodze, to ja będę tą osobą, która zrani ją najbardziej. I słowo daję, nie miałem pojęcia, co ostatecznie Andrew jej powiedział. Nie rozgadywał się na ten temat, a ja nie pytałem. Pewnie to okazało się moim największym błędem.

– Nie mamy o czym rozmawiać Theo. Nie chcę z tobą rozmawiać. Nie chcę cię widzieć. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. To... – przerwała, żeby złapać oddech. – Nienawidzę cię.

– Nieprawda Josie. Nie wierzę, że istnieje świat, w którym mogłabyś mnie nienawidzić.

– To uwierz, bo właśnie w nim istniejemy.

Odpowiedziała, ale wyglądała tak, jakby ta odpowiedź kosztowała ją wszystkie pokłady energii jakie w sobie miała. Rozumiałem, że jest na mnie zła. Naprawdę to rozumiałem. Tylko, że chciałem, żeby ona zrozumiała też mnie.

Może i byłem naiwny, że po dwóch latach milczenia wciąż wierzyłem, że naszą przyjaźń można uratować, ale teraz mam całe lato, żeby spróbować. I nie zamierzałem się poddać tylko dlatego, że Jo straciła tę nadzieję.

– Dlaczego zatem nikomu nie powiedziałaś, że już się nie przyjaźnimy? – zapytałem z czystej ciekawości, ale też trochę dlatego, żeby zmusić ją do dyskusji.

– Powiedziałam Clarie – odbiła piłeczkę.

Spojrzała na mnie gniewnie i zaplotła ręce na klatce piersiowej. Wiem, że starała się wyglądać groźnie, ale stała przede mną w różowym fartuszku, a na policzkach miała ślady mąki. Z tą swoją groźną miną wyglądała niesamowicie uroczo.

– Tylko Clarie. Wiem, że powiedziałaś tylko jej. Ja też nikomu nie powiedziałem. I myślę, że to z tego samego powodu, dla którego ty też nie przyznałaś tego głośno.

Wpatrywaliśmy się w siebie w milczeniu. Powietrze między nami aż iskrzyło. Chciałem jej tak wiele powiedzieć, ale wiedziałem, że ona nie jest gotowa, żeby mnie wysłuchać. W jej oczach odbijało się mnóstwo nagromadzonego bólu. Gdybym mógł sprzedać duszę, żeby jakoś jej pomóc, to zrobiłbym to. W tym momencie jedynym, co mogłem jej dać, jest rozmowa.

– Zostaw mnie Theo. Nie mam ochoty rozmawiać.

Musiałem być ostrożny. Nie chciałem, żeby się całkowicie na mnie zamknęła, ale dopóki będzie ze mną rozmawiała, nawet w złości, to będzie więcej niż mógłbym chcieć.

Byłem przekonany, że krok po kroku uda nam się odbudować naszą relację. Jo po prostu potrzebowała czasu, żeby mnie z powrotem do siebie dopuścić. I miałem zamiar zrobić wszystko, żeby tak się stało.

– Przed nami całe lato, Josephine. Może jeszcze tego nie rozumiesz, może się boisz, ale jestem pewien, że w końcu zdecydujesz się mnie wysłuchać. Oboje tego potrzebujemy – uśmiechnąłem się do niej, splotłem ręce za plecami i spokojnym krokiem wróciłem do Old and Dusted, żeby dokończyć swoją zmianę.

Po powrocie do księgarnii Betty zapytała mnie, czy wszystko dobrze. Odpowiedziałem jej, że nawet lepiej niż się spodziewałem. I to była prawda.

Wiedziałem, że czekało mnie mnóstwo pracy, żeby udowodnić Josie, że może mi zaufać, ale dla tej dziewczyny byłem w stanie zrobić wszystko. Jeśli trzeba będzie, to spalę cały świat, tak że zostaniemy tylko ja i ona – wtedy nie będzie miała wyjścia, będzie musiała mnie wysłuchać. Miałem tylko nadzieję, że potem będzie potrafiła mi wybaczyć. 

Słodki zapach lataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz