6 listopad 2038 rok, godzina 8:30.
Amery przerzuca bekon z jajkami na talerz i kładzie na blacie obok brata.
Ten przeciera oczy ospale i mruczy tylko ciche dziękuję.
Ewidentnie nie był zadowolony z pobudki, ale spali razem w jednym pokoju, więc nie obudzenie graniczyło z cudem.
Telewizor gra tak głośno, że spokojnie jacyś sąsiedzi mogli by zacząć walić w drzwi i robić awanturę.
Aż dziwne, że nie zaczęli.
- Babciu, ścisz ten telewizor!-krzyknęła, budząc jeszcze bardziej brata swoimi wrzaskami, który zakrył sobie uszy.
Staruszka nie usłyszała albo udawała że nie słyszy uwagi wnuczki i wciąż oglądała wiadomości nie przejmując się, że słyszą je też pewnie sąsiedzi mieszkający 3 piętra wyżej.
Sięgając pilota leżącego na stoliku obok tapczanu na którym leżała Miriam wyciszyła głośność o ponad połowę, nasłuchując przy okazji wiadomości.
- Czy miasto Detroit jest jeszcze bezpieczne? Jak długo mamy czekać aż zaczną kontrolować nasze życie? Odbierają nam miejsca pracy, robią wszystko za nas! Co następne?! Zamienią nas wszystkich w maszyny?
- Teraz się zaczęli interesować!-zakpiła kobieta, kierując słowa do wnuczki- Jak twoją mamę operował android i spieprzył robotę, to nikt się nie interesował!
Amery westchnęła ciężko, ignorując komentarz babci i odłożyła pilota na bok. Zauważyła nietknięte śniadanie na stoliku.
- Czemu nie zjadłaś?-pomogła kobiecie usiąść, opierając ją o górę tapczanu- Wiesz, że musisz. Bierzesz leki.
- Nie wierzę w dzisiejszą medycynę. Dają mi to, żeby mnie przypiąć do łóżka! Będzie po nich jeszcze gorzej, zobaczysz!
- Zawsze po nich wstajesz, nie widzę żeby Ci szkodziły-stwierdziła z rozbawieniem, zaczynając karmić staruszkę.
Ta pomimo wcześniejszego sprzeciwu z jak największą chęcią przyjęła do swojego żołądka śniadanie i prawie duszkiem wzięła wszystkie poranne leki.
Jones po zadbaniu o to żeby babcia się wymyła i ubrała, sama poszła do łazienki.
Wzięła szybki prysznic i ubrała białą koszulę oraz eleganckie czarne spodnie. Związała włosy w niezgrabnego koka i zrobiła lekki makijaż.
- Zbierasz się?-zapytał ją brat, Stephen, który przyłączył się do babci w oglądaniu telewizji.
- Tak, będę po 13. Mam taką nadzieję-Zaczęła ubierać buty- Odgrzej spaghetti z wczoraj na obiad. I dopilnuj żeby babcia wzięła leki.
- Tak, tak wiem. Robię to zawsze jak Cię nie ma-stwierdził chłopiec, podchodząc do siostry z jej torbą w ręku- Pracujesz już nad morderstwami?
Amery spojrzała na niego podejrzliwie, mrużąc oczy.
- Naoglądałeś się Wydziału Kryminalnego Chicago z babcią?
Odpowiedział jej jedynie radosny śmiech i kiwnięcie głową.
- Tyle razy Ci mówiłam, że to nieodpowiednie dla 10 latka!-odparła karcąco, choć jej głos nie wskazywał na to żeby była zła.
- Amery, nawet nie próbuj żadnego androida kupować żeby się mną opiekował! Ja nie chce tego plastiku u mnie w domu!
Ponownie w mieszkaniu rozbrzmiał śmiech chłopca, a młodsza Jones jedynie wywróciła oczami.
- Nie martw się babciu, nie zamierzam! Idę tylko do pracy!-założyła torbę na ramię i weszła do pokoju- Zostawiam Cię z Stephenem! Nie wychodź na żadnego pokera do koleżanek z bloku!
![](https://img.wattpad.com/cover/367461389-288-k617428.jpg)
CZYTASZ
Placement-Connor x OC(DBH)
Фанфик- Możemy go kupić?! - Nie jest na sprzedaż. A nawet jeśli, to jest wart więcej niż 1000 moich rocznych pensji, braciszku. ○ 22-letnia Amery Jones żyjąc w mieście Detroit ma wystarczająco dużo na głowie. Mieszkając w 2 pokojowej mieszkanio-klitce z...