7 listopada godzina 9:00
Noc minęła jej fatalnie.
Nie dość, że cały czas śniła o ojcu i jego zamiarach to jeszcze wcześnie rano obudził ją Stephen, który zaczynał akurat swoją lekcje matematyki i sprawdzian z algebry.
Robiła sobie właśnie kanapki na śniadanie a Stephen wciąż siedział w drugim pokoju.
Babcia siedziała w salonie i już ogarnięta, najedzona i po lekach, oglądała wiadomości.
Tak się zdaje że dostała informacje że jak na razie ma czas wolny na stażu więc mogła zostać dziś w domu.
Było to dla niej szczególnie ważne, bo chciałaby przeprowadzić poważną rozmowę z babcią.
Nigdy tak właściwie nie rozmawiały na temat ojca, wiedziała, że Miriam nie bardzo za nim przepadała i było to raczej odwzajemnione.
Nie dziwiła się więc wcale że staruszka nie chciała dopuścić żeby Diego miał prawo do opieki nad synem którego 5 lat opuścił i dodatkowo będący tak impulsywnym i szybko wybuchającym człowiekiem, skłonnym do agresji.
Nie poinformowanie Amery o nagłym pojawieniu się Diego w ich życiu ponownie było zrozumiałe, wiedząc jakie jej wnuczka miała z nim wspomnienia.
Trudno będzie jednak udowodnić że szanowany meksykański policjant, wielokrotnie nagradzany i bardzo ceniony zarówno w swoim kraju jak i w Stanach jest agresywny i nie powinien kontaktować się ze swoim synem ani córką.
Chciała to jednak na początku, na spokojnie przedyskutować z babcią, tak aby brat ich nie usłyszał.
Zasiadła z kanapkami i sokiem pomarańczowym na kanapie obok babci.
- Carl Manfred siedzi w szpitalu-poinformowała ponuro staruszka, trzymając teraz w dłoni wycinek z gazety- Oby z tego wyszedł, zawał to nie przelewki.
Zawał?
Czyli CyberLife wszystkich defektów faktycznie trzyma w sekrecie przed całym światem...
- To faktycznie słabo-spogląda kątem oka na gazetę- Mam wolne dzisiaj.
- No należy Ci się po tych kilku godzinach gnania-stwierdziła marudnym głosem Miriam- Kto to w ogóle wymyślił, żeby tak stażystów wyręczać?! Jak chcą, to wszędzie biorą te androidy, ale w policji to nie gdzie!
Oj babciu gdybyś wiedziała...
- Lubię to robić babciu, poza tym-wzięła gryz kanapki z talerza- płacą więcej za dodatkowe godziny pracy.
Po usłyszeniu o dodatkowej zapłacie, Miriam uciszyło swoje gadanie o androidach i skupiła się na telewizorze.
Z sypialni, wyszedł zadowolony Stephen i podbiegł do kanapy z prędkością świata.
- A co ty taki uradowany?-zapytała go babcia, odwracając wzrok z telewizora i przerzucając go na rozemocjonowanego 10-latka.
- Troy mówi, że ma nową deskorolkę i chcę ją wypróbować, mogę z nim wyjść? Proszę!-złożył ręce w geście błagania i zrobił słodkie oczka.
Amery wywróciła oczami, śmiejąc się.
- To ten Troy, który mieszka z ciocią i wujkiem piętro wyżej?-dopytała, a on pokiwał energicznie głową. Uśmiechnęła się do niego promiennie i odparła- Okej, możesz wyjść, ale na obiad masz przyjść, okej?
- Dzięki!-rzucił się na szyję siostrze, która uścisnęła go mocno i wybiegł z mieszkania, wyłącznie z telefonem w ręce.
Wiedziała że jeżeli będą przed blokiem to będzie miała na brata oko w razie potrzeby z okna.

CZYTASZ
Placement-Connor x OC(DBH)
Fanfiction- Możemy go kupić?! - Nie jest na sprzedaż. A nawet jeśli, to jest wart więcej niż 1000 moich rocznych pensji, braciszku. ○ 22-letnia Amery Jones żyjąc w mieście Detroit ma wystarczająco dużo na głowie. Mieszkając w 2 pokojowej mieszkanio-klitce z...