To ,,jedno'' spotkanie...

17K 541 734
                                    


Witam Was w pierwszym rozdziale TGO☀️

Nie mogę się doczekać, aż poznacie tę historię! Mam nadzieje, że zakochacie się w niej bezpowrotnie!

Miejcie na uwadze, że te rozdziały są surowe. Jeśli pojawi się jakiś błąd dajcie znać w komentarzu! Sprawdzam te rozdziały kilka razy, ale może mi coś umknąć☀️

Zdawajcie relacje na hasztagu na Twitterze #thegoldenone ☀️

A teraz zapraszam Was do świata tych dwóch słoneczek...

Aurelia

San Francisco było jednym miejscem na ziemi, gdzie mogłam być w stu procentach sobą. Spędzałam tu każde wakacje i każde z nich były niezapomniane. Wzięłam głęboki wdech, a uśmiech nie schodził mi z twarzy, kiedy minęliśmy znak, który sygnalizował, że jesteśmy już na miejscu.

Wyciągnęłam z plecaka mojego polaroida i powoli odwróciłam się w stronę mojego brata, który zasnął. Jego policzek był rozgnieciony przez szybę, a usta miał wykrzywione. Przymrużyłam jedno oko, a drugim spojrzałam przez obiektyw i po chwili nacisnęłam guzik. Błysk lampy rozbudził Conrada. Mój brat od razu rzucił się na mnie i wyrwał mi z dłoni aparat.

– Oddaj! – wydarłam się i odpięłam pas, by do niego dopaść. – Conrad! No do cholery!

– Jesteś pierdolnięta czy co?! – warknął wściekle.

– Conrad! Język! – Niski tembr dotarł do naszych uszu.

Oboje spojrzeliśmy w tylne lusterko... Ojciec wpatrywał się w nas ze zmarszczonymi wściekle brwiami. Wychyliłam się delikatnie i dojrzałam, że jego kącik ust unosi się do góry. Bawiło go to, choć musiał zgrywać surowego, porządnego ojca, który jest dobrym przykładem dla swoich dzieci. Lubiłam, gdy próbował taki być, bo nigdy mu to nie wychodziło.

– Nie musiałbym go użyć, gdyby ta idiotka nie napieprzała mi fleszem po oczach. – Conrad odepchnął mnie od siebie. – Przysięgam, że kiedyś rozwalę ci ten aparat.

– Pamiętaj, że ten aparat zrobił ci kilka fotek w wielu niekorzystnych sytuacjach, których rodziceee... – Skierowałam oczy w stronę rodziców. – Lepiej by nie widzieli – dokończyłam i wyciągnęłam w jego stronę dłoń. – Oddawaj, bo im pokaże.

Mój brat zacisnął mocno szczęki i wziął głęboki wdech. Byłam niemal pewna, że odliczał do dziesięciu, by mnie nie rozszarpać. Po kilku sekundach wcisnął mi polaroida w dłoń, a ja ze satysfakcją wyciągnęłam gotowe zdjęcie. Schowałam je razem z aparatem do plecaka i wyciągnęłam z niego słuchawki. Wsunęłam je do uszu i odpaliłam spotify, a następnie włączyłam playlistę, która była pełna piosenek kojarzących mi się z tym miejscem. Oparłam głowę o okno, a w słuchawkach rozbrzmiała się melodia. Taylor Swift Style to była moja wakacyjna piosenka. Obserwowałam budynki, które rozmywały się za szybą i ludzi przemierzających ulice San Francisco. Jak byłam młodsza próbowałam liczyć, ile minęliśmy palm, ale zawsze zatrzymywałam się na dwudziestu... Potem się myliłam, a mój wysiłek szedł na marne. Kochałam to miejsce, kolorowe budynki, otaczająca mnie natura i ocean. Nic więcej nie potrzebowałam.

Po dwudziestu minutach drogi samochód się zatrzymał, a moim oczom ukazał się biały dom, który miał wstawki beżowej cegły. W tym mieście większość ludzi parkowała przy krawężniku, ale na szczęście nie w tej dzielnicy. Posiadłość moich dziadków była ogromna, a podjazd tak duży, że mogłoby tam się zmieścić z pięć samochodów. Brama powoli się otworzyła, a my wjechaliśmy na posesję. Jak tylko auto się zatrzymało, chwyciłam za klamkę i wyskoczyłam z pojazdu. Zdjęłam słuchawki i przymrużyłam oczy, odchylając głowę do tyłu. Zaczerpnęłam świeżego powietrza, a moje płuca napełniły się zapachem San Francisco.

The Golden OneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz