Witam Was w siódmy rozdziale TGO☀️
Mała informacja!
Miejcie na uwadze, że te rozdziały są surowe. Jeśli pojawi się jakiś błąd dajcie znać w komentarzu! Sprawdzam te rozdziały kilka razy, ale nadal może mi coś umknąć☀️
Zdawajcie relacje na hasztagu na Twitterze #thegoldenone ☀️
Miłego rozdziału!
Aurelia
Siedziałam nad szkicownikiem, a między zębami trzymałam końcówkę ołówka. Siedziałam w bezruchu i bezczynności już z dobre piętnaście minut. Nie potrafiłam nic wymyślić, a w mojej głowie była kompletna pustka. Wpatrywałam się w szkic sukienki, która nie miała żadnych dodatków, wyglądało to nijak... Rozmyślałam nad tym, czy nie dorysować wielkiej kokardy na piersiach, ale nie przemawiało to do mnie w stu procentach. Odkąd tu przyjechaliśmy, to był mój pierwszy raz, gdy miałam czas, by coś naszkicować. Od kilku lat projektowałam sama dla siebie ubrania. Robiłam to w ukryciu i praktycznie nikomu o tym nie mówiłam. Raz pokazałam to tacie i do dziś żałowałam, że to zrobiłam. Nie spodobało mu się to... Zainteresowanie modą, było dla niego absurdem i nie rozumiał mojej pasji. Uważał, że to strata czasu i powinnam była się skupić na nauce.
Nieświadomie wróciłam myślami do tego dnia.
Zapełniłam swój trzeci szkicownik... Boże, zajęło mi to dwa lata. To było niesamowite uczucie. Setki projektów, które narodziły się w mojej głowie, przeniesione na papier. Już jakiś czas, zbierałam się do tego, żeby pokazać to rodzicom... Myślałam też o tym, czy może w przyszłości nie pójść na studia związane z modą. Ale gdy taki pomysł nawiedzał moją głowę, od razu przypominałam sobie o planach rodziców względem mojej przyszłości. Tata i mama od lat wpajali mi, że pójdę na Yale i ukończę prawo. Tą drogą powinnam się kierować... Jednak to nie powinno było mnie ograniczać. Mogłam skończyć dwa kierunki. Spełniłabym oczekiwania rodziców i spełniałabym się w modzie. Nic nie stało temu na drodze. Zacisnęłam dłonie na notatniku i bez zawahania wstałam i ruszyłam do gabinetu ojca. Zapukałam kilka razy w drzwi i nie wchodziłam do środka, dopóki nie usłyszałam jego głosu.
– Proszę.
Powoli wsunęłam się do pomieszczenia. Tata siedział za biurkiem, miał na sobie białą koszulę, a marynarka zwisała na oparciu fotela. Uniósł na mnie wzrok znad laptopa. Po samym wyrazie jego twarzy wiedziałam, że wybrałam nieodpowiedni moment.
– Mogę ci zająć chwilę? – spytałam.
Przycisnęłam do piersi szkicownik i w jednej chwili zaczęłam się trząść. Nie sądziłam, że będzie to tak trudne. Zrobiłam krok w jego stronę, a on rozparł się na fotelu i oparł dłonie na biurku. Sama jego maniera odstraszała, a wyraz twarzy... Zakasłał, zwracając tym samym moją uwagę.
– Chciałam ci coś pokazać.
Musiałam to zrobić jak najszybciej. Podeszłam niepewnym krokiem do biurka i położyłam na nim zeszyt. Ojciec popatrzył na mnie spod rzęs i niechętnie wziął go w dłonie. Otworzył szkicownik na losowej stronie i mocno zmarszczył brwi. Przekartkował każdą stronę, a na jego twarzy nie malowało się nic, poza powagą. Cisza, która między nami nastała, była miażdżąca.
– Co to? – zapytał ostrym tonem. Zamknął go i odsunął od siebie.
– Jakieś dwa lata temu zaczęłam szkicować... – Mój głos dygotał. – Zbierałam te wszystkie projekty, żeby kiedyś je ci i mamie pokazać.