Witam Was w ósmym rozdziale TGO☀️
Mała informacja!
Miejcie na uwadze, że te rozdziały są surowe. Jeśli pojawi się jakiś błąd dajcie znać w komentarzu! Sprawdzam te rozdziały kilka razy, ale nadal może mi coś umknąć☀️
Zdawajcie relacje na hasztagu na Twitterze #thegoldenone ☀️
Będzie mi niezmiernie miło, jak będziecie komentować na bieżąco rozdział. Wattpad jest tym magicznym miejscem, gdzie komentarze sprawiają, że wracam do czasów, gdy zaczynałam publikować tu pierwsze rozdziały ☀️
Miłego rozdziału!
Isaac
Rozłączyła się. Cholera... Ona odrzuciła moje połączenie. Ściskałem w dłoni telefon i wpatrywałem się w zapisany kontakt. Kusiło mnie, żeby zadzwonić po raz drugi, ale jeśli nie odebrała – a raczej rozłączyła się – nie miało to sensu. Nie chciałem sprawić wrażenia, że ją napastuje i jestem nachalnym dupkiem. Po chwili analizowania tej sytuacji zaśmiałem się sam do siebie. Możliwe, że przypadkiem do mnie zadzwoniła. Połączenie nie trwało na tyle długo, żebym zdążył odebrać. A po tym, co już widziałem, miałem o niej pewne zdanie. Była dość chaotyczną osobą.
Schowałem telefon do kieszeni spodni i spojrzałem na przyjaciela, który siedział naprzeciwko mnie. Na chwilę zapomniałem, że jestem tu z nim.
– Humorek dziś dopisuje – rzucił nagle, ale nie uniósł wzroku znad laptopa. – Dopiero, co liceum skończyłeś i już się stęskniłeś, za cip...
– Stul pysk Nicholas – odburknąłem. – Weź czasem, pohamuj te głupie teksty.
– Wyluzuj.
Bywały takie dni, że miałem go serdecznie dość. Wtedy przypominałem sobie o tym, że Nicholas był moim najlepszym i jednym przyjacielem. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek w życiu miałem kogoś innego poza nim. Nie przypominałem sobie życia, przed nim. W przyjaźni bywały takie dni, w których chciałem go rozszarpać, a w inny pragnąłem go przytulić. To były wahania nastroju, niczym humor kobiet, podczas dni menstruacyjnych. Boże, znowu chujowy żart. Słyszałem go tylko ja, bo wybrzmiał w mojej głowie, ale i tak...
– Jaki masz dziś plan? – spytałem, zmieniając temat.
– Robię rozeznanie w terenie – odpowiedział, nadal będąc skupionym na tym, co się dzieje na laptopie. – Nie potrzebuję twojej pomocy, leć do swojej dziewczyny.
– Pieprzysz tak głupio, że nawet, jakbyś mnie potrzebował, to bym ci nie pomógł.
W końcu na mnie spojrzał. Wyglądał tak jak zawsze, czyli, jakby był wkurwiony na cały świat. Osoby, które go nie znały, po samym wyrazie jego twarzy, mogły być delikatnie do niego uprzedzone. I wcale im się nie dziwiłem.
– Idź, sobie zajaraj.
Nie skomentowałem tego, zostawiłem go samego w salonie. Mieszkanie z nim czasem było katorgą. A teraz byłem zmuszony siedzieć z nim w Monterey miesiąc. Jego ojciec znów wysłał go, po to, by załatwił za niego sprawy. Ja, jak zwykle za nim pojechałem. Nicholas nigdy mi się za to nie odwdzięczy. Wyszedłem z domu i bez dłuższego namysłu wsiadłem do samochodu i odpaliłem silnik. Znów sięgnąłem po telefon, ale teraz się nie powstrzymałem. Napisałem wiadomość i ją wysłałem.