Witam Was w szóstym rozdziale TGO☀️
Mała informacja!
Miejcie na uwadze, że te rozdziały są surowe. Jeśli pojawi się jakiś błąd dajcie znać w komentarzu! Sprawdzam te rozdziały kilka razy, ale nadal może mi coś umknąć☀️
Zdawajcie relacje na hasztagu na Twitterze #thegoldenone ☀️
Miłego rozdziału!
Aurelia
Za pół godziny miałam być na miejscu, a byłam w totalnej rozsypce. Wychodziłam kilka razy na korytarz, żeby zorientować się, czy rodzice nadal są w salonie. Na moje nieszczęście, byli tam. Zaczynałam mieć gigantyczny problem, a czas upływał. Pieszo z domu dziadków na plaże miałam dziesięć minut. Musiałam coś szybko wymyślić... Chciałam mieć to spotkanie z głowy. A jedyna opcja, jaka wchodziła w grę to przysługa u Conrada. Cholera. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zaczęłam pisać do brata.
Aurelia:
Mam prośbę
Nie wiedziałam, czy mój brat odpisze. Conrad zawsze miał wyciszone dźwięki i nie odbierał, gdy się do niego dzwoniło. O sms-ach nie chciałam wspominać... Nerwowo zaczęłam obgryzać skórki.
Brat (niestety):
Co chcesz?
O wow. Conrad dziś przechodził samego siebie.
Aurelia:
Zagadaj rodziców, muszę wyjść
Brat (niestety):
Wymykasz się?
I prosisz mnie żebym ci pomógł?
To był trudny człowiek...
Aurelia:
Pomożesz czy nie?
Brat (niestety):
Pomogę
Ale jeśli pomagam ci się wymknąć z domu bo chcesz spotkać się z jakimś typem...
Aurelia:
Nie interesuj się, czekam na znak.
Znów kropka nienawiści. Conrad nic więcej nie odpisał, a ja miałam szczerą nadzieję, że nie będzie drążył. Jeśli nasza rozmowa była szczera, a jego intencje prawdziwe. To właśnie to był idealny test. Stałam pod drzwiami, ściskając telefon w dłoni. Każda sekunda dłużyła mi się niemiłosiernie. Miałam piętnaście minut, a moja nadzieja była w Conradzie. Ekran telefonu się rozświetlił.
Brat (niestety):
Uważaj na siebie
I jak coś dzwoń
Aurelia:
Dzięki <3
Schowałam telefon do kieszeni i otworzyłam drzwi, jak najciszej mogłam. Stawiałam ostrożnie kroki, a najgorsze było przede mną. Musiałam zejść po schodach i zadbać o to, żeby nie zaskrzypiały. Wciągnęłam powietrze i na czas schodzenia, przestałam oddychać. Każdy krok przybliżał mnie do powodzenia tego planu. Czułam się, jakbym była na jakiejś misji... Wypuściłam powietrze z płuc, dopiero gdy zeszłam z ostatniego stopnia. Rozejrzałam się, sprawdzając, czy na pewno nikogo w salonie nie ma. Usłyszałam głosy dobiegające z kuchni. Odetchnęłam z ulgą, dopiero kiedy znalazłam się na zewnątrz. Udało się.