Rozdział 7

162 14 45
                                    

Pov: Edgar
Obudziłem się w szpitalu. Poczułem że ktoś trzyma mnie za rękę więc popatrzyłem w bok i zobaczyłem kogo innego jak chinola. No ja pierdolę że on mnie w takim stanie widział...

Zauważyłem że on spał więc musiało mu się solidnie tutaj nudzić albo był po prostu bardzo zmęczony. Czemu ja tu w ogóle byłem? Czemu on chciał mnie ratować? I po co siedział tu teraz koło mnie?

Spojrzałem na zegar na ścianie. Była 3 w nocy czyli minęło jakieś 7 godzin od kiedy straciłem przytomność na balu. Porównując moje inne próby ta była tą gdzie byłem najdłużej nieprzytomny.

Nudno tu trochę a przecież nie będę patrzył się w ścianę i czekał aż wszyscy wstaną. Napiłbym się wody ale kurwa nie wiem skąd mam ją wziąć a po drugie jest środek nocy. A no tak przecież jestem podłączony do kroplówki więc tak na logikę mam wodę za free.

Po kilku minutach przemyśleń w końcu zasnąłem. Nie byłem w ogóle zmęczony ale to tak chyba z nudów.

Pov:Fang
Obudziłem się i spojrzałem na godzinę w telefonie. Była 10. Przez chwilę nie wiedziałem gdzie jestem ale wtedy przypomniałem sobie że przecież jestem w szpitalu. No tak przecież emosem chciał się kysnąć.

A jeśli chodzi o niego to spojrzałem w bok a ten nie spał. OMG OBUDZIŁ SIĘ A JA MYŚLAŁEM ŻE JUŻ UMARŁ 😭. Postać ta gapiła się na mnie swoimi wielkimi oczami tak jakby mi chciała w dusze zajrzeć.
-Żyjesz?- spytałem.
-Nie.
-A okej.

Tak właściwie to później przez następne kilka godzin nie rozmawialiśmy prawie w ogóle a Edgar co jakiś czas chodził na badania.

~time skip~
Edgar po dwóch dniach został wypisany ze szpitala a ja uparłem się że przyjadę po niego ze szpitala. Podjechałem moim Lamborghini pod szpital i patrzyłem jak on wsiada na miejsce pasażera.
-TY KURWO PRZEZ CIEBIE MÓJ KOMAR ZE MNĄ ZERWAŁ.
Emos zajebał mi tak z bara że aż czarno mi się przed oczami zrobiło.

No niby nie powinienem rozbijać ich związku ale emos jest mój... (to już chyba obsesja)

Nie odezwałem się nic tylko jechałem dalej. Na zegarku zobaczyłem że była 5:30. Czemu mu się kurwa tak śpieszyło? Nie mógł do jakiejś normalnej pory poczekać w tym szpitalu? Dobra nie będę wnikał...

-Ej Edgar bo dzisiaj jest środa więc normalny dzień w którym się normalnie do szkoły chodzi. Spróbujesz dzisiaj pójść?
-Kurwa muszę niestety.
-Mhym dlaczego?
-Dzisiaj ostatni termin w jakim można poprawić test z matmy. Pizde dostałem więc kurwa musze to poprawić. Znalazłem odpowiedzi w necie więc łatwo z tym ułamkiem.

~time skip~
Pov: Edgar
Musiałem się pojawić dzisiaj w szkole. Było 20 minut do rozpoczęcia zajęć a ja wstałem przed lustrem i patrzyłem na banderze na rękach. Chciałem je przykryć rękawiczkami ale nadal było widać. Bluza byłaby spoko pomysłem gdyby nie to że jest w chuj gorąco (tak kurwa w bluzie mi jest w chuj ciepło a w rękawiczkach nie).

Westchnąłem i po prostu zakryłem rękawiczkami tyle ile się dało. Ruszyłem powolnym krokiem do wyjścia a następnie w stronę przystanku.

Gdy już dotarłem siadłem na ławce koło sali w której miałem mieć matme (kys). I wtedy mi szczena opadła. Nie wierzyłem w to co widziałem. Komar zadaje się z El Primo, Coltem i Bullem?! Przecież to największe piłkarzyki w szkole w dodatku każdego obgadują i są bi agresiw...

Odwróciłem szybko wzrok i udawałem że uczę się na poprawę. Po chwili baba przyszła i otworzyła nam salę. Chciałem zająć miejsce w ostatniej ławce ale poczułem że ktoś mnie odepchnął. Zobaczyłem że to El Primo i od razu się wkurzyłem. Popchnąłem go na ścianę i siadłem w ławce. Wtedy poczułem że ktoś inny łapie mnie za kołnierz koszulki. Bull.
-Proszę go zostawić- uratowała mnie nauczycielka (ona jeszcze nie wiem e jest moim super hero).- Siadaj do pierwszej ławki.
-Ale...
-Nie.
Zrozpaczone piłkarzyki ruszyli w stronę pierwszej ławki.

Przede mną zajęli miejsce Angelo i Colt którzy teraz patrzyli na mnie jak na debila. Ten drugi prychnął i odwrócił się a ten pierwszy zatrzymał na mnie wzrok trochę dłużej. Widziałem w nim... tęsknotę? Może ból? Albo urażę? Nie wiem bo znikło to tak szybko jak się pojawiło.

Po lekcji zacząłem kierować się w stronę planu lekcji ale nagle coś mnie zatrzymało. Poczułem że ktoś mnie złapał za plecak i przygwoździł do ściany. Był to kto inny jak zielony zwierz z jego trzema przydupasami.
-Ładnie to tak zajmować ławkę Edgarku?
-Ale ja w niej siedzę od początku liceum...
-ZAMKNIJ SIĘ. Nie skończyłem. Ładnie to tak było mnie zdradzać? Hm? Teraz tego pożałujesz.

Nagle chwycił za moją rękawiczkę i brutalnie ją zdjął.
-Oo ktoś tu bawił się w dziecko z depresją? Ale wiesz że nikogo to nie obchodzi? Po chuj to robisz atencjuszu jebany.
Zaczął rozwijać mi bandaże. Próbowałem uciec ale jego przydupasy złapały mi ręce po obu stronach tak że nie mogłem nimi ruszać. Zacząłem go kopać ale on tylko się śmiał.

W końcu rozwinął bandaż na jednej z moich rąk. Wtedy usłyszałem dzwonek i myślałem że jestem uratowany ale oni nic sobie nie robili z tego że się spóźnią. Czemu na tym korytarzu musiało być teraz tak pusto? A no tak korytarz był pełny tylko wszyscy mnie uważali za głupiego emo który na nic dobrego od życia nie zasługuje.

Angelo przyłożył swoje paznokcie do mojej skóry i zaczął powoli i boleśnie drapać moje niezagojone rany. Z ręki lała mi się krew. Co prawda nie było jej jakoś bardzo dużo ale i tak bolało. Nie rozdrapywane rany tylko bolało to że osoba którą niedawno bym nazwał najważniejszą w moim życiu teraz robiła mi takie coś.

Łzy same wydostały się z moich oczu. Poczułem jak rany bardziej szczypią. Zamknąłem oczy i szlochałem cicho. Po chwili przestałem czuć jego paznokcie na mojej ręce. Otworzyłem oczy ale wtedy on uderzył mnie pięścią prosto w twarz. Upadłem twardo na ziemię.

Kucnął koło mnie.
-Zapamiętaj na przyszłość żeby więcej nie zadzierać ze mną kochanie.
Zaczęło mi się kręcić w głowie i czułem się coraz gorzej. Nagle usłyszałem jakiś krzyk i dostrzegłem w oczach Angelo przerażenie. Głowa zaczęła mnie boleć więc przymknąłem oczy i czekałem na rozwój wydarzeń.

Nagle usłyszałem dźwięk jakby ktoś przyjebał o ścianę. Zerwałem się na równe nogi i od razu tego pożałowałem bo zaczęło mi się kręcić e głowie od tego nagłego ruchu. Zacząłem się chwiać i wtedy poczułem jak ktoś łapie mnie od tyłu.

Popatrzyłem ledwo przytomny za siebie i zobaczyłem Fanga. Miał on lekko zaszklone oczy. Czy on płakał? Nie wiem czemu ale na ten widok serce mi się łamało. Ignorując ból owinąłem ramiona wokół jego szyi i przytuliłem go a on szybko odwzajemnił uścisk. Po chwili się odsunąłem i spojrzałem w stronę tego komara.

Zaskoczony zobaczyłem Bustera i Chestera. Ten pierwszy chyba chciał mu przywalić a ten drugi go dusił. Chciałem szybko tam podbiec i ich powstrzymać bo nie podobało mi się to i miałem w dupie to że ona mnie przed chwilą pobić. Próbowałem biec w tamtą stronę ale ten zjeb za mną ciągle mnie trzymał.
-Nie rób nic przecież wiesz że ona na to zasługuje.
-To że on mnie pobił nie znaczy że wy musicie teraz jego kurwa dusić!
-Daj spokój.
-Nie podoba mi się to i mam to w dupie że on mnie pobił przed chwilą wiesz? Nikt nie powinien doświadczyć czegoś takiego.

Odepchnąłem go chyba trochę za mocno ale nie przejmowałem się tym tylko podbiegłem do Chestera i załapałem za jego rękę.
-Chester ogarnij się.
-Edgar ale...
-Kurwa puść go prostu.
Ten niechętnie puścił swoją ofiarę. Angelo zaczął łapczywie łapać oddech i podparł się parapetu.
-Co to kurwa miało być?! Wy jesteście chorzy?!

-Koledzy jaką kość mu łamiemy?
Usłyszałem głos za sobą. Wiedziałem że tak Fang. Ja pierdolę przecież mówiłem mu żeby przestał.

Angelo na początku wyglądał na rozbawionego ale wtedy Fang zaczął się do niego zbliżać. Ten nadal nie reagował ale wtedy dołączyli Buster i Chester. On widocznie się wystraszył.
-Dobra dobra przepraszam...
-Nie masz prawa go więcej dotknął rozumiesz?
Fang złapał mnie od tyłu i przytulił do siebie. Zauważyłem że w oczach Angelo widniało teraz coś na wzór zazdrości. No niech się chuj nie posra przecież przed chwilą mnie pobić.

Fang obrócił nas tyłem do niego i zaczął iść w stronę łazienki.
-Musimy ci to opatrzyć...

————————————————————————
Przepraszam jak napisałam tu coś typu "woda była mokra" ale połowę rozdziału pisałam o 23.

Pamiętajcie o gwiazdkach ✨

~~~1378 słów

✭~Fangar~✭// Lęk~ ❦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz