Rozdział 10

133 10 40
                                    

Pov: Fang
Wyszedł pod wieczór z pracy i zacząłem kierować się w stronę parku aby pójść po Edgara. Żabka znajdowała się na zadupiu więc z buta szło się jakoś pół godziny (help) (tak zapomniałem rowera ale dobra jebać).

Gdy w końcu byłem na miejscu przeszukałem cały park ale emosa nigdzie nie było. Zacząłem się martwić więc postanowiłem napisać gdzie jest. Ku mojemu zaskoczeniu nie znalazłem telefonu w kieszeni.

Kurwa. Zostawiłem go na ladzie a Shelly znała mój kod.

Zacząłem biec w stronę żabki co zajęło mi kolejne 30 minut (tu mogę was zdziwić nie mam dobrej kondycji). Gdy otworzyłem drzwi nie było już tam Shelly a na kasie stała jakaś baba której imienia nie pamiętałem. Szybko poszedłem do magazynu i zacząłem szukać mojego telefonu.

Gdy już miałem zrezygnowany wyjść zobaczyłem że mój telefon leży na jakiejś wysokiej szafce. Nie przypominam sobie abym go tam kładł.

Szybko wziąłem do rąk urządzenie i wpisałem kod. Gdy wszedłem w messengera zamurowało mnie. Patrzyłem się pustym wzrokiem w tekst który mógł wszystko zrujnować. Nie musiałem się nawet zastanawiać kto to napisał bo typiara przy kasie nie znała mojego hasła. Musiała to być Shelly.

Napisałem do Edgara kilka wiadomości ale żadna z nich nie chciała się w ogóle wysłać. Zacząłem się martwić o niego. Gdzie on mógł do cholery być? Może w swoim domu?

Zadzwoniłem do jego mamy ale okazało się że Edgara nie było w jego posiadłości.

Wiem.

Edgar pokazywał mi kiedyś pewien opuszczony budynek który nazywał swoim comfort place. Zacząłem biec i po pół godziny byłem na miejscu. Zacząłem szukać lecz nigdzie go nie widziałem.

Gdy już miałem się poddać zobaczyłem jeszcze jedne drzwi. Bałem się tam wejść i gdy byłem tu z nim nawet nie chciałem patrzeć w te stronę. Były to zwykłe białe drzwi z rozbitą szybą u góry i napisem "run".

Przełknąłem ślinę i powoli zacząłem się zbliżać do drzwi. Chwyciłem za klamkę i szybko ją szarpnąłem wstrzymując przy tym oddech. Przez kilka sekund stałem tak nie patrząc w tamtą stronę. W końcu po jakimś czasie wiedziałem że i tak muszę to zrobić bo prawdopodobnie ujrzę tam Edgara.

Gdy spojrzałem w tamtą stronę przeszły mnie ciarki. Na ścianach było pełno krwi i creepy napisy. Było ciemno a okna były powybijane. Westchnąłem i stwierdziłem że wejdę w głąb pomieszczenia jednak gdy postawiłem pierwszy krok łzy stanęły mi w oczach.

Stanąłem na trupa. Chciałem krzyczeć i płakać ale sparaliżowało mnie. Chciałem się wycofać z myślą że Edgara tu na pewno nie ma ale wtedy drzwi się zamknęły a schody na których stałem stawały się coraz bardziej strome. W końcu zniknęły całkowicie a ja spadłem na sam dół tracąc przytomność.

~~~time skip~~~

Nagle obudziłem się. Wokół mnie było pełno luster więc podszedłem do jednego i zauważyłem że rozciąłem sobie głowę przy upadku. Przełknąłem ślinę i przez chwilę tak stałem gdy nagle moje odbicie w lustrze zaczęło stawać się niewyraźne. Nagle w przedmiocie przede mną było widać czarną postać uśmiechającą się szeroko.

Szybko odsunąłem się od lustra i zacząłem biec przed siebie. Znalazłem się w czarnym korytarzu i chciałem zapalić latarkę w telefonie lecz on nie chciał się włączyć. Już chyba rozumiałem czemu nie mogłem wysłać wiadomości do Edgara. To miejsce na 100% było nawiedzone.

Czuję że Edgar tu jest. Muszę go odnaleźć.

Zacząłem iść przed siebie szukając jakiejś latarki lub włącznika światłan ale to miejsce chyba czyta moje myśli bo chwilę później światło samo się gwałtownie zapaliło. Znajdowałem się na moje oko w jakiejś szkole. Odwróciłem się i zobaczyłem zielone światło. Zacząłem za nim iść bo co innego miałem zrobić?

Dotarłem do jakichś drzwi. Chwyciłem za klamkę i ostrożnie ją pociągnąłem. Gdy wszedłem do środka zobaczyłem że to jakaś klasa. Panował tu półmrok. Widziałem tylko kilka metrów pomieszczenia przed sobą dalej było całkowicie ciemno więc zacząłem kierować się w przód aby zobaczyć więcej.

Gdy dotarłem na koniec zobaczyłem jakąś książkę z napisem "death note". Otworzyłem ją i zacząłem przeglądać. Były tu różne osoby które widziałem na nagrobkach podczas pogrzebów. Nagle na jakiejś stronie zobaczyłem Edgara. Serce mi stanęło a ja czułem że robi mi się stało.

Nagle usłyszałem jakiś dźwięk. Gwałtownie przeniosłem wzrok w tamto miejsce ale nic nie zobaczyłem. I wtedy poczułem że jakaś postać dotyka mnie w ramię. Obróciłem się powoli i wtedy biała zjawa wbiegła we mnie. Nie widziałem co się dzieje ale z tego co pamiętam postać wzięła mnie na ręce i wleciała ze mną w ścianę.

Czułem się jakbym się nagle rozpływał. Jakbym miał zniknąć i pojawić się gdzieś indziej. I wtedy już przestałem czuć cokolwiek.

~~~time skip~~~

Otworzyłem gwałtownie oczy i ujrzałem czarne chmury. Co jest do cholery?! Chciałem się ruszyć ale zauważyłem że miałem ręce przywiązane sznurem do podłogi. Nagle usłyszałem odgłos tak jakby piły. Odwróciłem się i zobaczyłem wielką piłę zbliżającą się do mnie. Próbowałem się rozplątać gdy nagle zjawa którą wcześniej widziałem pojawiła się przede mną.

-Chcesz znaleźć Edgara...?- spytała istota.
-Tak!- odpowiedziałem bez zastanowienia.
-Ale w zamian musisz oddać mi swoją duszę... I stać się jednym z nas.
-To znaczy?
-Demonem.
-A jeśli tego nie zrobię?
-Stracisz Edgara na zawsze i zostaniesz przecięty przez tą piłę.

Przełknąłem ślinę i pokiwałem niepewnie głową na znak zgody. Postać dała mi jakieś papiery które podpisałem. Wtedy więzy na moich nadgarstkach rozluźniły się a ja mogłem wyjąć z nich ręce.

Zmora pokazała mi abym szedł za nią więc to zrobiłem.

Szliśmy tak przez kilkanaście minut gdy nagle weszliśmy do szpitala który wyglądał tak samo jak ten opuszczony ale różnica była taka że ten przed którym teraz stałem wyglądał na taki który normalnie funkcjonował. Zatrzymaliśmy się w jakiejś sali i wtedy postać stanęła przede mną.

-Zostaw mnie i idź sam...- powiedziała cicho.
Stałem czekając aż powie że żartuje. Nie widziałem co robić.
-Proszę...
Wciąż nie reagowałem. I wtedy stało się coś strasznego. Postać wyciągnęła nóż i wbiła sobie w gardło. Krew zaczęła lać się jej z gardłan ale nie tylko. Również z oczu i budzi.

Zacząłem krzyczeć i uciekać. I wtedy wpadłem na pielęgniarkę która wyglądała na taką która tu pracuje.
-Kogo szukasz?- spytała.
-Edgara... mojego przyjaciela... znaczy chłopaka...
Boże czemu powiedziałem że chłopaka? Jestem inny.

Pielęgniarka pokiwała głową i pokazała mi palcem na jakąś salę. Skierowałem się w tamtą stronę i powoli otworzyłem drzwi.

Nie byłem gotowy na to co zobaczyłem.

Na podłodze leżał Edgar z żyletką w ręce i z pociętymi rękami. Cholera on miał pocięte żyły i było widać że zaraz już go tu z nami nie będzie.

Szybko podbiegłem do niego i przytuliłem go.
-Edgar co ty zrobiłeś...?
-Fang...? Przecież pisałeś ze jetsem tylko zakładem.
Łzy zebrały mi się w oczach.
-Edziu nigdy bym tak nie napisał... To ta szmata Shelly... Proszę nie umieraj...
-Już za późno... ale wierzę ci. Fang kocham cię. Nie zapomnij o mnie proszę.

I wtedy jego ciało stało się zimne. A mimo to nadal go przytyłem. Przytulałem do siebie jego martwe ciało. Nie mogłem uwierzyć że to się dzieje.

Siedziałem tak kilka godzin płacząc w jego bluzę. Gdy w końcu miałem siłę wstać popatrzyłem mu w oczy.
-Mam nadzieję że mnie słyszysz... Kocham cię... I zrobię wszystko żeby znów być z tobą...

—————————————————————————
OMG CO TU SIĘ DZIAŁO 😨 jakaś dziwna wena mnie naszła sorki. 🩷

Dziękuję że jesteście dzięki wam dalej chce pisać to opowiadanie 🫶🏻 I PRZEPRASZAM ŻE UŚMIERCIŁAM EDGARA NIE GNIEWAJCIE SIĘ 😭

Ale to nie koniec oczywiście tu będzie się jeszcze duuuuuzo działo 🤫

Pamiętajcie o gwiazdkach ✨

~~~1218 słów

✭~Fangar~✭// Lęk~ ❦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz