ROZDZIAŁ XXI Niezwykła kolacja

199 27 7
                                    

Nie mogłem już znieść ciągłego biadolenia Noaha. Tak samo Michelle, której na moje szczęście nie było w pobliżu. Nagle usłyszałem trzask drzwiami. Od razu wstałem na równe nogi i zerknąłem w ich stronę. W progu stanęła Blada jak ściana Greta.

— Wszystko w porządku? — zapytał Noah.

— Mamy zaproszenie, to znaczy ja mam zaproszenie i zabieram was dwóch ze sobą.

— Co ty majaczysz?

— Idziemy na kolację do... — Tu przerwała tak, jakby się zawiesiła. Jej ręce coraz bardziej się trzęsły. Postanowiłem wstać. Gdy zmierzałem w jej kierunku, podniosła rękę, wskazując, abym nie pochodził. Spojrzała prosto w oczy Noaha, który był zdezorientowany tak samo jak ja. — Naszego ojca.

— Czekaj, czekaj, ale jak to naszego ojca? NASZEGO OJCA?!

Teraz to ja potrzebowałem pomocy. Czułem, jak mnie paraliżuje. Czy to znaczy, że ja i Greta jesteśmy rodziną?

— Już tłumaczę. — Dziewczyna oparła się o framugę, tak jakby dawało jej to bezpieczeństwo przed upadkiem. — Pewna hiszpanka, którą możliwe, że znacie, Augustina Accordi miała romans z Carlem Ricci, czyli twoim ojcem Noah. Tak powstałam ja. Podmienili mnie w szpitalu. Augustina wyszła za brata Gabriela, czyli Diego Martineza innego Hiszpana, tego, który został postrzelony i zmarł, więc Carlo nie musiał się już zbytnio ukrywać. Augustina i Diego, a następnie Carlo wychowywali nie swoją córkę Silvię Martinez. Zachorowała na białaczkę i wtedy okazało się, że nie jest spokrewniona z żadnym z nich. Ricci zaczął mnie szukać i znalazł. Pomagał moim rodzicom pieniężnie, ale to nie wszystko! Mojej matki nazwisko panieńskie Baramov jest podmienione! Moi pradziadkowie mieli na nazwisko Lopez! Jest pochodzenia hiszpańskiego, a wiecie, co jest w tym wszystkim najlepsze? Zmienili je dla bezpieczeństwa, a dlaczego? Bo moi pradziadkowie pomagali przy praniu brudnych pieniędzy Martinezom! A gdy miał urodzić się dziadek, dogadali się, bo przyjaźnili się z Martinezami i zakończyli współpracę! — powiedziała to tak szybko, jakby robiła to na jednym wydechu. — Silvia Martinez jest naprawdę podobna do mnie, wyglądam jak jej klon. Zabiła trzydzieści dwie osoby i na jej cześć niektórzy wystrzelają w ofiarę tyle razy, bo była ważną osobą, ponieważ była córką Ricci. Chociaż tak naprawdę nią nie była. To jej przekleństwo i duma. Teraz mnie mogą chcieć zabić, bo niektórzy myślą, że ta śmierć została sfingowana! — przetarła oczy. — Ale wracając, mamy zaproszenie na kolacje.

Greta spojrzała na mnie. Wiedziałem, że próbowała rozgryźć moje myśli, ale ja nie potrafiłem jej ich ukazać. Sam miałem mętlik w głowie. Teraz wszystko może się diametralnie zmienić. Jest przyrodnią siostrą Noaha, co prawda nie moją i nie łączą nas więzy krwi. Nie łączy ją też krew Martinezów, bo jest Accordi i Ricci. Wychodzi na to, że na Grecie spoczywa dość duża fortuna i to wiele by wyjaśniało.

Linda i Zaza na pewno wiedzieli o tym, to by wyjaśniało, czemu od zawsze ją tak kryli przed światem. Bali się, że ktoś ją połączy z seryjną młodą morderczynią Silvia, do której była podobna. Słyszałem o Silvi, ale nigdy nie było dane mi jej poznać. Co zabawne Noahowi tez się nie udało. Ale kogo by obchodziła córka jakiegoś Diego. To Gabriel i jego rodzina zawsze był problem. To z jego rodziną trzeba się rozprawić.

— Stary, ja chyba mam siostrę! — krzyknął Noah. — Ja mam siostrę! — Pobiegł w kierunku Grety, łapiąc ją mocno w pasie, podnosząc jak małe dziecko i ściskając. To było obrzydliwie urocze. — Bardzo się cieszę, że mogę mieć taką cudowną, odważną siostrę.

— Nie przerzedzajcie już z tymi czułościami — wtrąciłem.

— Zamknij się Sebastian. Mam siostrę!

BORN OF HATE - The Rebellion Trilogy (część III) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz