Operują już od jebanych dwóch godzin. John B pojechał się szybko wykapać, bo śmierdział i był w błocie, a piętnaście minut temu przyjechał. W reszcie nie wytrzymałem. Usiadłem na krzesełko obok sali operacyjnej i po prostu zacząłem płakać.
-stary, wszystko będzie dobrze-poklepał mnie po plecach John B.
-rodzice będą za pięć minut-powiadomiła nas Kiara.
Nagle z sali wyszedł lekarz i jakaś pielęgniarka. Szybko do nich podszedłem.
-co z nią?
-kim Pan jest dla pacjentki?-zapytała pielęgniarka.
-jej chłopakiem. Muszę wiedzieć, co z nią.
-operacja przebiegła po naszej myśli. Pani Carrera powinna się obudzić do jutra wieczorem. A teraz przepraszam, ale muszę iść do innego pacjenta-odszedł.
Po kilku sekundach z tej samej sali wyjechały jakieś pielęgniarki, a na tym leżącym łóżku, czy jak to tam ma, leżała nieprzytomna Rosie. Po chwili można było wejść do jej sali. Wpierw weszli rodzice i Kiara.
-widzisz JJ, wszystko jest dobrze-powiedział Pope.
Mimo, że każdy to mówił, nawet lekarze, to i tak ja cholernie się bałem. Zawsze to co kochałem, traciłem. Przyzwyczaiłem się już do tego, ale jej nie mogłem stracić. Nigdy.
Po około godzinie każdy już poszedł, a ja nadal siedziałem. Bałem się, że gdy coś się stanie, mnie nie będzie. Martwiłem się o nią. Chyba nigdy nie czułem niczego takiego.
-proszę Pana, niech Pan już idzie. Pacjentka dostała leki nasenne, więc najszybciej obudzi się z rana. Niech Pan się idzie przespać-powiedziała do mnie jakaś pielęgniarka.
-zostanę.
Tak jak powiedziałem, to tak było. Przesiedziałem całą noc, nie zmrużyłem oka tylko patrzyłem się na śpiącą blondynkę. Czemu akurat ona? Czemu ta stara baba nie mogła postrzelić mnie?
-J...-usłyszałem cichy głos dziewczyny.
-Jezus, Rosie-powiedziałem-tak się martwiłem-dodałem, łapiąc dziewczynę za rękę.
-przepraszam. Nie powinnam olewać twoich słów-powiedziała nadal osłabiona.
-spokojnie, wszystko jest okej-odparłem-poczekaj tu, ja pójdę po lekarza, czy po jakąś pielęgniarkę.
Pov Rosanna:
-mówił, że wygląda jakoś tak-powiedziała Kiara, wskazując na jakiś rysunek, czy co to tam było.
-kto to narysował?-zaśmiała się Sarah.
-a jak myślisz?-zaśmiała się Kie, patrząc na Pope'a.
-oby to zadziałało-podszedł do nas JJ-nie sprzedamy ich jeśli będą mieć symbol.
-zadziała-powiedziałam.
Paliłam złoto Kie. Dużo śmiechu było, ale jednak blondynowi coś tam się udało i nie było widać znaku. Po kilku minutach złoto się roztopiło, a mu pojechaliśmy do lombardu.
-dobra robota, Carrera-powiedział mój chłopak do mojej siostry.
-sam byś lepiej nie umiał-powiedziała.
-umiałbym. Byłem na kursie spawania.
I znowu kłótnia? A jednak nie. John B wkracza do akcji.
-wyluzujcie-powiedział.
-łatwo ci mówić, bo nie ty musisz to sprzedać-odparł J.
-dlatego Rose pójdzie z tobą-dodał nagle Pope.
-dlaczego akurat my?
-bo wy najlepiej kłamiecie-odpowiedział John B.
Weszliśmy, trzymając się za rękę. Ja pierdole, jaki stres. Oby JJ tylko gadał, bo ja boje się, że coś zle powiem.
-dzień dobry, Pani-powiedział blondyn, kiedy byliśmy przy kasie.
-dzień dobry.
-widzę, że skupujecie złoto-kontynuował.
-tak jest napisane-powiedziała ciemnoskóra.
-jak zobaczy ile mam, to opadnie ci szczęką.
-wiele w życiu już widziałam.
Widać po tobie.
-co Pani powie na to?-zapytał chłopak, kładnąc złoto na jej biurku.
-nie są prawdziwe-zaśmiała się.
-proszę to zważyć-kontynuował chłopak.
-posprejowane-stwierdziła.
-serio? Proszę sprawdzić kruchość-odezwałam się. Zrobiłam to z własnej woli. Jestem dumna z siebie, pzdr.
-mogę?-zapytała, patrząc na blondyna.
Toć ci powiedziałam to przed chwilą. Skleroza? Bardzo możliwe.
-oczywiście.
-jeszcze nie było próby kwasowej-powiedziała.
-kwasowa, moja ulubiona.
-nie jest pozłacane ani pomalowane-odparła.
Serio? Kto by się spodziewał?
-mówię serio, to najszczersze złoto.
-ktoś je próbował przetopić-zauważyła.
-moja mama-powiedział szybko chłopak-miała dużo biżuterii i postanowiła wszystko stopić.
Widziałam Kiare i Sarah, które chyba zaraz wybuchną śmiechem. Nie dziwie im się.
-7 kilo? To na prawdę dużo kolczyków.
-powiem otwarcie. Nie mogę patrzeć jak choroba wyniszcza mi mamę.
-daj mi chwile-powiedziała i poszła do jakiegoś pokoju.
-oby się udało-szepnęłam do chłopaka, który mnie do siebie przytulił.
-uda się.
-rozmawiałam z szefem-wróciła-tyle mogę zaoferować-wskazała na karteczkę.
-50 tysięcy? Myśli Pani, że nie wiemy ile to jest warte?-zapytałam.
-warta jest przynajmniej 140 tysięcy-dodał blondyn.
-dzieciaki, jesteście w lombardzie.
Woooow, wiedzieliście? Bo ja nie.
-90 tysięcy-targował się J.
-niech będzie 70 tysięcy i nie zapytam skąd je macie.
Spojrzałam na John'a B, który pokazał kciuka w górę. Stajemy się bogaci, kochani.
-niech będzie-powiedziałam.
-poproszę w grubych banknotach-dodał JJ.
-w tym problem, że nie mamy na miejscu takiej kwoty. Mogę wypisać czek.
-nie ma mowy-wkurzył się-chce gotówkę.
-tak napisaliście na drzwiach-zauważyłam.
-musiałbyś podjechać podjechać do magazynu-znowu zwróciła się do blondyna.
CZYTASZ
One boy-JJ Maybank
Fiksi PenggemarRosanna Cameron, czyli piękna, szczupła blondynka z brązowymi oczami. JJ Maybank, czyli niebieskooki blondyn, który często pali trawkę i imprezuje ze znajomymi. Czy pomimo innej strony wyspy uda im się zaprzyjaźnić?