ROZDZIAŁ 10:

5 1 0
                                    

  Dzisiejsza noc była wyjątkowa spokojna. Dawno nie czułam tego magicznego uczucia, jakim był spokój, już nie bałam się podczas każdej uciekającej minucie mojego istnienia, o to co dzieję się, z moją Aliy. Mimo, że była moją przyjaciółką nie myślałam, o jej problemach, bo wiedziałam, że sama sobie da, z nimi rade. W końcu, nie urodziła się wczoraj, więc to chyba logiczne, że umie spędzać czas w samotności, jak i rozwiązywać swoje problemy bez niczyjej pomocy. Walki, tez ani trochę nie wzbudzały mojego stresu. Moje serce, dusza, ciało wiedziały, że to wygrają i nie chodziło, już tylko i wyłącznie o moje ponadprzeciętne umiejętności, chodziło tu głownie o uczucie, jakim dążył mnie król. Był silnie zakochany, we mnie wiec dawała mi bilet do wygranej, jak i w późniejszym czasie na przyjęcie jego tronu. Patrzyłam, jak obolały Micky wstaje, a przynajmniej próbuje wstać z ziemi. Nie mogłam, z śmiechu, gdy patrzyłam, jak jego ręce przywiązane do komody różowymi kokardkami próbują się wydostać. Tak przywiązałam go do komody różowymi kokardami, a w czym problem? Ja go tam nie widzę. Nie minęła chwila, a udało mu się wydostać, jak to możliwe bez mojej pomocy, przecież ja tu jestem silniejsza od niego. Zjedliśmy wspólne śniadanko. Po czym usłyszeliśmy z głośnika; „Dzień czwarty walk, czas zacząć nie ma co czekać. Dziś, już nie będzie tak kolorowo jak wczoraj. Lecz nie tylko dla Mickiego i dla wszystkich walczących, w świecie wampirów miał być to ciężki dzień, również dla aniołów był to okropny czas, a tym bardziej dla Molly. Z głośnika usłyszeliśmy wiadomość od niej, która wstrząsnęła prawię każdego, a tym bardziej Mickiego. Brzmiała ona tak:

„Hej jestem Molly i dziś przeżyłam coś okropnego, lecz nie miało dla mnie znaczenia. To, że w tym momencie cierpiałam fizycznie...dla mnie lekiem było to, że nie wytrzymam i stracę szanse, żeby jeszcze kiedykolwiek zboczyć Mickiego. Złe demony rozszarpywały moje ciało, targały moje ręce, a jak leżałam już prawie naga i obolalała rzucili mną o ziemie, gdzie robaki zżerały zwisającą skore z mojego wychudzonego ciała. Zaznaczymy, że od czasu, kiedy straciłam swoje jedyne szczęście nic nie jadłam, nawet nie żywiłam się anielską aurą i nie spożywałam żadnych napoi. Byłam niczym, nie miałam siły na co kolwik. Chciałam umrzeć... zaraz przecież ja, już nie żyje, jestem aniołem... Czasem tak sobie myślę, co było, gdybym za życia nie wierzyła, w to, że po śmierci będzie lepiej, a zamiast tego wierzyła w nicość. Czy bym teraz była tylko lub aż powietrzem bez żadnych uczuć? Powietrzem, które nie istnieje? Nie mogę teraz umrzeć, ale mogę nie istnieć, moja dusza i tak już nie istnieje od czasu, kiedy straciłam jego, teraz zostało mi tylko przestać istnieć fizycznie, w tym okrutnym po śmiertelnym świecie, a do tego potrzebuje eliksiru, który sprawi ze moje serce przestanie bić. Mogę je rozpuścić, również w inny sposób, czyli doświadczając okropnego psychicznego i fizycznego bólu. Ale skoro ból ma sprawić, że już na zawsze zniknę i w żadnym z wszechświatów nie będą mnie pamiętać to czemu ja jeszcze istnieję? Czy to ze byłam w tym momencie dotykana to za mało na wielki ból? Czy to, że straciłam wszystkich, których kocham to, tez za mało? Czym w takim razie było dużo? Czy dla tego świata był ból? A może ja zostałam stworzona by wiecznie cierpieć? Może to moja kara za poprzednie życie, te przed tym, gdy poznałam jego? Ale czemu mam cierpieć za życie, którego w ogóle nie pamiętam? Zycie, które nic dla mnie nie znaczyło, gdyby co kolekiek dla mnie znaczyło był by w nim on. A może wszechświat szykuje dla mnie niespodziankę? I jeszcze kiedyś zaznam tego szczęścia, które czułam, gdy tańczyłam wśród pól, lasów, tego szczęścia, gdy czytaliśmy sobie nawzajem wiersze, które się nam z sobą kojarzą. Może kiedyś? Teraz tylko wiem, że musze wstać z ziemi, wejść na mą chmurkę i myśleć o tej osobie, którą kocham na zawsze..., ale, czy wystarczająco:" Loving him is never enough", „I love you the frist time, I love the last time, Yo soy la princessa, comprende mis white lines, And you're my cut leader, I love you forever, Yes, I love you fover." -Ultraviolence by Lana Del Rey"

"Po drugiej stronie świata- Księga 1 Perspektywa Monny"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz