Rozdział Czwarty

13 1 0
                                    


Mors ante nos est (j. łaciński ) – Śmierć jest przed nami

Ciała dzieci leżą jak śpiące anioły na zimnej podłodze. Obok ciał jest bardzo duża ilości krwi. Niewinne oczy patrzące w nicość, zdawały się być świadkami niewyobrażalnego cierpienia. Ich maleńkie dłonie były bezwładne. Wszystkie były nagie, bez jakiekolwiek ubrania. Dzieci były dźgnięte czym ostrym pod żebrami. Osoba, która to zrobiła chciała mieć pewność, że szybko się wykrwawią. Anna podeszła trochę bliżej i zauważyła wiele siniaków na ciałach dzieci. W powietrzu unosił się przeraźliwy zapach. Anna wpatrywała się w te niewinne istoty, z których emanowało uczucie niewinności i utraconego dzieciństwa. Ciała małych dziewczynek leżały tam, jak upamiętnione ofiary, zdawały się być świadkami niewyobrażalnego cierpienia. Anna zastygła w miejscu, z oczami szeroko otwartymi, przyspieszonym oddechem. Nocne wędrówki, tajemnicze dźwięki w lesie, ślady na drzewach – to wszystko łączyło się w mroczną mozaikę, a chatka była świadkiem złowieszczych wydarzeń. Zbliżyła się do jednego z ciał, kucnęła przy nim. Chatka ta, pełna dziecięcych dusz, stała się grobowcem dla tajemniczych zniknięć. Po jej policzku zaczęły spływać łzy. Wewnętrzny krzyk przejmował nad nią kontrolę, gdy spojrzała w oczy niewinnej istoty, która teraz była jedynie cieniem wspomnień. Lecz zaczęła czuć jak coś zaczyna na nią kapać. Bała się zrobić jakiś krok. Spojrzała na swoje przedramię i zobaczyła czerwoną ciecz, która spływała jej powoli wzdłuż ręki. Przymrużyła oczy , przełknęła ślinę i podniosła głowę do góry.

-O kurwa. – stanęła na równe nogi. Zaczęła mocno oddychać nie wierząc w to co widzi.

Sowa na suficie wyglądała jakby została umocowana tam w środku okropnego rytuału. Jej ciało było rozcięte na pół, a wnętrzności wystawały na zewnątrz, tworząc makabryczny obraz. Krew ciekła z jej ran, spływając po piórach i kroplami opadając na Annę. Skrzydła były rozpostarte, jakby próbowała uciec, ale została uwięziona w swoim ostatnim momencie życia. Dziób był lekko otwarty, jakby próbowała coś krzyknąć przed śmiercią. Gdy Anna patrzyła na tę martwą sówkę, miała wrażenie, że jej oczy śledzą każdy jej ruch, chociaż wiedziała, że to niemożliwe. Anna, sparaliżowana strachem, cofnęła się w popłochu, próbując oddalić się od tego makabrycznego widoku. Jej serce waliło tak gwałtownie, że aż bolało. Widok martwych dzieci i okaleczonej sowy sprawiał, że całe jej ciało drżało z przerażenia. Szybko wyszła z domku, ledwie zważając na trudności, jakie stwarzała stara, zaniedbana podłoga. Poza drzwiami powiewał chłodny wieczorny wiatr, a gwiazdy na niebie zdawały się być jej jedynym sprzymierzeńcem w tej przerażającej chwili. Anna nie wiedziała, dokąd ma iść ani co ma robić. Miała tylko jedno pragnienie: oddalić się jak najdalej od tego przeklętego miejsca. Czuła, jak krople potu zbierają się na jej czole, a dłonie były zimne i spocone. Gdy tylko wyszła na zewnątrz, mroczne lasy otoczyły ją ze wszystkich stron, a krzyki nocnych ptaków brzmiały jak wycie wilków. W głębi serca czuła, że jest obserwowana, że coś czyha w ciemnościach, czekając na odpowiedni moment, by zaatakować. Anna, sparaliżowana strachem, cofnęła się w popłochu, próbując oddalić się od tego makabrycznego widoku. Jej serce waliło tak gwałtownie, że aż bolało. Widok martwych dzieci i okaleczonej sowy sprawiał, że całe jej ciało drżało z przerażenia. Szybko wyszła z domku, ledwie zważając na trudności, jakie stwarzała stara, zaniedbana podłoga. Poza drzwiami powiewał chłodny wieczorny wiatr, a gwiazdy na niebie zdawały się być jej jedynym sprzymierzeńcem w tej przerażającej chwili. Anna nie wiedziała, dokąd ma iść ani co ma robić. Miała tylko jedno pragnienie: oddalić się jak najdalej od tego przeklętego miejsca. Czuła, jak krople potu zbierają się na jej czole, a dłonie były zimne i spocone. Gdy tylko wyszła na zewnątrz, mroczne lasy otoczyły ją ze wszystkich stron, a krzyki nocnych ptaków brzmiały jak wycie wilków. W głębi serca czuła, że jest obserwowana, że coś czyha w ciemnościach, czekając na odpowiedni moment, by zaatakować. Bezmyślnie pobiegła w stronę wyjścia z lasu, nie zważając na gałęzie, które drażniły ją w prześwitującej przez las południowej szybie. Niepewność w jej umyśle wzrosła, gdy ujrzała, że las wydaje się być nieskończony, a ścieżka, którą podążyła, prowadziła ją coraz bardziej w głąb mrocznego gaju. W miarę jak oddalała się od domku, wiatr zaczął wzbierać, jakby chcąc ją przestrzec. Jego szelest był niemal jak westchnienie, a szmer liści przypominał szlochanie. Głos wiatru zdawał się mówić: "Uciekaj! Uciekaj stąd, nim będzie za późno!" Anna, chwilowo zatrzymując się, odwróciła się w stronę domku. Na tle mrocznego nieba zauważyła słabą, migoczącą światłość w oknie chatki. Zdawało się, że to ona, ta nikła iskierka, wywoływała te szepty wiatru, które namawiały ją do ucieczki. Nie wiedzieć czemu, Anna poczuła, że to światło jest dla niej jak bezpieczna przystań w morzu ciemności. Choć głosy w jej głowie krzyczały, by uciekać jak najszybciej, to instynktownie czuła, że to właśnie tam, w tym zapalonym oknie, znajdzie odpowiedzi na swoje pytania. Słysząc dalej szum wiatru, a światło przyciągające ją coraz mocniej, zaczęła podążać w stronę domku, z nadzieją, że tam znajdzie zarówno schronienie, jak i wyjaśnienie całego tego koszmaru. Anna, podążając w stronę domku, zdała sobie sprawę, że szept wiatru i migoczące światło w oknie były jedynie wstępem do nowego, nieznanego koszmaru. Kiedy tylko dotarła do drzwi, przeciągnęła je ze zdumieniem. Dom był pusty. Wszystkie ciała dzieci zniknęły, jakby nigdy tam nie leżały. Jej serce zamarło na chwilę, a potem zaczęło bić jeszcze mocniej, bijąc rytm paniki, która zalewała ją falami. Wszystkie sceny, które widziała wewnątrz, męczyły ją teraz swoją nieobecnością.

MoriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz