Reversus in domum suam (j. łaciński) –Powrót do domuWilkołak, chociaż słabnący, nadal sprawiał, że atmosfera była nasycona niebezpieczeństwem. Jego oczy świeciły złowrogim blaskiem, a kły wystające zza wilczej paszczy groziły jeszcze większym złem. Mężczyzna obok Anny stanowił jedyny punkt odniesienia w tym mrocznym labiryncie. Jego obecność emanowała pewnością siebie, jakby był strażnikiem z innej rzeczywistości, gotowym ocalić ją od grożącego niebezpieczeństwa. Anna, choć przerażona, czuła, jak adrenalinowy strumień płynie przez jej żyły. Była bezradna, ale równocześnie w jej wnętrzu budziła się iskierka nadziei, że może istnieć wyjście z tego mrocznego labiryntu. Mężczyzna w ciemnym ubraniu zdecydowanym krokiem podszedł do Anny, trzymając broń gotową do użycia. Jego spojrzenie było stanowcze, a twarz wyrażała determinację. Bez słowa uniósł rękę, wskazując na zranionego wilkołaka.
- Jestem tu, aby ci pomóc, - powiedział spokojnym, ale pewnym głosem. - Ale musimy działać szybko, zanim ta bestia zdoła się odratować.
Anna, choć wciąż ogarnięta lękiem, czuła ulgę w obecności tego tajemniczego sprzymierzeńca. Zaintrygowana, ale jednocześnie zaniepokojona, spojrzała na niego pytająco.
- Kim jesteś? - zapytała, starając się zachować pewność siebie.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko, ale jego wzrok pozostały surowe.
- Nie ma czasu na wyjaśnienia teraz. Musimy się pozbyć tego wilkołaka, zanim zdoła wyrządzić więcej szkód.
Mężczyzna w ciemnym ubraniu, widząc, że wilkołak wciąż stanowi zagrożenie, przyjął postawę gotowości. Jego oczy świeciły się zdeterminowanym blaskiem, a mięśnie napięły się, gotowe do działania. W ręku trzymał broń, gotów zakończyć cierpienie bestii. Anna, stojąc obok niego, czuła napięcie unoszące się w powietrzu. Jej serce biło jak dziki bęben, a spojrzenie utknęło było z mieszanki strachu i determinacji. Stanął jak posąg w blasku księżycowego światła, rzucając cień na jego skupioną postać. Jego dłonie trzymały broń z pewnością i precyzją, a spojrzenie w oczach emanowało zdecydowaną determinacją. W głębi jego spojrzenia kryła się historia, która nabrała znaczenia w obliczu tego wilczego konfliktu. Stojąca obok, Anna, była cała sparaliżowana chwilą. Jej oczy wpatrywały się w wydarzenia rozgrywające się przed nią, która zakłócała rytm samego życia. Czuła napięcie unoszące się w powietrzu, jak przed burzą, gdy natura sama trzyma oddech w oczekiwaniu na decydujący moment. Odczuwała, że to wydarzenie zmieni coś fundamentalnego, zarówno w niej, jak i w otaczającym świecie. Mężczyzna, skoncentrował się na celu. Jego ruchy były płynne, a broń zdawała się być przedłużeniem jego wewnętrznej siły. Jego wzrok nie opuszczało rannego wilkołaka, który wciąż starał się unikać kolejnych ciosów. Anna, choć przerażona, czekała na decydujący moment, w którym rozstrzygnie się los tej mrocznej walki. Wziął głęboki oddech, a światło księżyca odbijało się od lufy broni, tworząc blask, który przenikał przez ciemność. Jego palec powoli naciskał spust, a cała scena zdawała się wstrzymać oddech na chwilę. W tej ciszy przed burzą Anna czuła, jak czas się zatrzymuje. Oczekiwała na detonację, która przyniesie rozwiązanie, zarówno dla niej, jak i dla wilkołaka, którego życie wisiało na włosku. Strzał przeniósł się przez nocnicę, rozbijając ciszę lasu. Anna odczuła wibracje dźwięku, jak uderzenie serca bestii, której los właśnie został przypieczętowany. W pewnym momencie wiatr się odezwał a z nim głos.
- Nie! To wszystko twoja winna twoja!
Wilkołak osunął się na ziemię, ostatnie iskierki życia gaśnie w jego oślepiających oczach. Opuścił broń, a cisza, która zapanowała po strzale, zdawała się być jeszcze bardziej przytłaczająca.
- Choć szybciutko, bo jakieś wietrzysko się zrobiło, a nic na to nie zapowiadało.
Anna, chociaż odczuwała ulgę, wiedziała, że to dopiero początek rozwikływania tajemnic, jakie skrywały się w mroku lasu. Nieznajomy zbliżył się do Anny, patrząc na nią spojrzeniem, które tchnęło pewnością. Nieznajomy wyrwał ja z rozmyśle nad tym co usłyszała.
- To tylko jedno z wielu zła, jakie ukrywa się w tych lasach - powiedział spokojnie. – Bywają gorsze przypadki. Jestem leśniczym, więc coś o tym wiem.
Anna, wciąż z szoku po dramatycznych wydarzeniach, spojrzała na niego pytająco.
-A tak, poza tym jestem Jan. Czy wszystko w porządku? Widząc, co tu się działo, nie mógłbym przejść obojętnie.
Anna, zaskoczona pojawieniem się obcej osoby, wpatrywała się w niego z lekkim niepokojem, ale i ciekawością.
- Jestem Anna. Dziękuję za chęć pomocy, choć sama jeszcze nie do końca rozumiem, co się wydarzyło.
- Rozumiem, że to musi być dla ciebie trudne. Mój las to moje terytorium i nie chciałbym, aby cokolwiek złego działo się w mojej okolicy. Co cię tu przywiodło?
Wiedziała, że nie może mu powiedzieć prawdy co widziała. Mogła sobie zrobić niepotrzebnych problemów. Zaczęła czuć, że trudno się jej oddycha.
- To długa historia... Poszłam do kościoła i potem postanowiłam pójść na skróty do domu przez las.
- Rozumiem.
- I potem ten wilkołak...
Anna i Jan przemierzali las w ciszy, tylko odgłosy przyrody przerywały ich rozmowę. Las tonął w mroku, a gałęzie drzew szeptały tajemnicze opowieści. Anna czuła na sobie spojrzenie Jana, który wyrażał zrozumienie i wsparcie. Jej kroki były ociężałe po wyczerpującej nocy, ale obecność leśniczego dawała jej poczucie bezpieczeństwa. Oglądała się wokół, dostrzegając wśród ciemności majestatyczne drzewa i mgliste zarysy zwierząt. Czuła też, jak delikatne powiewy wiatru muskają jej skórę, a zapach wilgotnej ziemi mieszał się z wonią roślinności. Pomimo zmęczenia, jej zmysły były wyostrzone, gotowe na każdy nieoczekiwany dźwięk czy ruch. W oddali było słychać potok, dodając nutę spokoju. Wydarzenia minionego wieczoru odbiły się na Annie mocnym piętnem, sprawiając, że jej ciało pragnęło tylko odpoczynku. Krok za krokiem czuła, jak zmęczenie coraz silniej obezwładnia ją, jakby ciężar strachu ciążył na jej ramionach. Jan, zauważając zmęczenie towarzyszki, starał się uspokoić jej niespokojne myśli i zapewnić, że już niedługo będą na miejscu.
- Spokojnie, jesteśmy już prawie tam. Przejdziemy tę ostatnią część lasu i wkrótce będziesz mogła odpocząć- powiedział Jan, patrząc na nią z troską.
Anna, z nieukrywaną ulgą, przyjęła te słowa. Czuła, że powrót do domu i chwila odpoczynku będą dla niej zbawienne po dzisiejszych przeżyciach. W końcu zaczęła wierzyć, że może wrócić do normalności, choć cień strachu wciąż tkwił w jej sercu. Po rozmowie z Janem Anna poczuła ulgę, że mogła podzielić się swoimi przerażającymi przeżyciami. Jan zaprosił ją do swojego domu na kolację. Anna stała wśród drzew, wciąż odczuwając przytłaczający ciężar minionych wydarzeń, które widziała na swoje oczy. Czuła, że dzisiaj dla niej to za dużo wrażeń. Zdenerwowana i wyczerpana dzisiejszymi przeżyciami, zdecydowała odmówić.
- Dziękuję, Janie, ale chyba wolę wracać do domu, - powiedziała, starając się zachować spokój. - Potrzebuję trochę czasu dla siebie.
Jan wydawał się zrozumieć, choć w jego oczach malowało się lekkie rozczarowanie.
- Oczywiście, rozumiem, Anno, - odpowiedział uprzejmie.
Z ulgą Anna odetchnęła, widząc zrozumienie w spojrzeniu Jan, lecz wciąż czuła dreszcz wyczerpania, kiedy wracała do domu, niosąc ze sobą ciężar niewytłumaczalnych zdarzeń, które dzisiaj miały miejsce.
- Odprowadzę cię do twojej chatki. – powiedział troskliwym głosem
- Dziękuję, Janie. Naprawdę doceniam, że mnie odprowadzasz.
-To naturalne, Anno.
- Mam nadzieję, że wszystko wróci do normy po tej straszliwej nocy.
-W razie czego, mieszkam obok rzeki drewniany domek numerem 34. Naprzeciwko kościoła musisz trochę przejść i tak mieszkamy z rodziną.
Jan, postanowił odprowadzić Annę pod drzwi jej chatki. Choć Anna początkowo odmówiła, czując potrzebę samotności i chwili na zastanowienie, to z drugiej strony ceniła sobie jego troskę i wsparcie. Kiedy Jan prowadził ją przez las, towarzyszył im jedynie szum liści i odgłosy nocnej przyrody. Anna, zapatrzona w ciemność lasu, odczuwała mieszankę lęku i wdzięczności. W jej wnętrzu toczyła się walka między pragnieniem ochrony i bezpieczeństwa, a dążeniem do zachowania niezależności. Krok za krokiem zbliżali się do domu Anny, a wraz z nimi narastało także napięcie i niepewność co do tego, co przyniesie im przyszłość. W jej sercu toczył się wir emocji – lęk przed niewiadomym, zmieszany z ulgą i dezorientacją. Próbowała zapanować nad swoimi myślami, ale nadal nie mogła oderwać się od obrazów z poprzednich wydarzeń. Kiedy Jan prowadził Annę przez las, bliskość mężczyzny wywołała w niej gwałtowną erupcję wspomnień. W myślach przewinęła jej się krwawa scena, którą musiała obejrzeć, gdy kobieta, podobna do niej, zabrała czyjeś życie. To wspomnienie wstrząsnęło nią tak mocno, że aż poczuła, jak całe jej ciało chłodzi się, a dreszcze przebiegają po jej plecach. Choć Jan był obok niej, towarzysząc jej w milczeniu, Anna czuła się tak, jakby wciąż była sama z widmem tego strasznego wydarzenia. Jej serce waliło mocniej, a oddech stał się płytszy, gdy myśli o zbrodni powracały, przytłaczając ją coraz bardziej. Widok wilkołaka i zabitego na jej oczach człowieka zmagania z nim sprawiały, że serce biło jej jeszcze szybciej, a dłonie drżały. Gdy dotarła do granic lasu, kroki stawały się coraz bardziej ciężkie, a emocje wciąż wyrywały się na powierzchnię. Oby dwoje wyszli na główną drogę wioski. Anna już wiedziała już, gdzie jest.
- Już znajdę swój dom.
- Wolę spać spokojnie, że nic się tobie nie stało
Anna czuła, że Jan zaczyna trochę przekraczać granice. Ale po części nie dziwiła się mu.
Dopiero, kiedy wreszcie znalazła się przed drzwiami swojej chatki, odetchnęła głęboko. Ale nawet w cieple swojego domu, nie mogła uwolnić się od napięcia, które tkwiło w jej wnętrzu. Wiedziała, że musi działać szybko i ostrożnie, by upewnić się, czy na polanie nie pozostały zwłoki. Gdy spojrzała w stronę lasu, Jan stał tam jeszcze, w milczeniu obserwując jej reakcję. Wewnętrzny głos mówił jej, że musi być sama, by zbadać to, co zaszło.
- Dziękuję, Janie, za odprowadzenie mnie - powiedziała, starając się ukryć drżenie w jej głosie. - Teraz muszę zająć się pewnymi sprawami w domu. Dobranoc.
Jan wyglądał na chwilę zaniepokojony, ale skinął głową, respektując jej życzenie.
- Dobranoc, Anno.
Zamykając drzwi chatki za sobą, Anna w końcu mogła zaczerpnąć oddechu. Ale choć Jan odszedł, niepokój wciąż tkwił w jej sercu. Teraz musiała działać szybko, zanim zapadł zupełnie mrok. Natychmiast ruszyła w kierunku salonu. Mimo że nogi drżały jej pod ciężarem napięcia, zdecydowanie kroczyła w stronę okna, wyciągając się po światło. Gdy sięgnęła po klamkę, spostrzegła coś dziwnego na parapecie. Łańcuszek był cienki, misternie spleciony, z drobnymi, lśniącymi ogniwami, które układały się w delikatny wzór przypominający koronkę.Na środku łańcuszka wisiał mały, ozdobny wisiorek w kształcie serca. Serce było wykonane z czystego srebra, a jego powierzchnia była gładka, błyszcząca, odbijająca światło księżyca. Na jednym z boków serca widniała maleńka, wygrawerowana litera "M", co wywołało w Annie falę emocji.
- Marysia, Marysia! – Zaczęła się krzyczeć na całą wioskę - Wiem, że gdzieś jesteś. – Ostatnie zdanie powiedziała już półszeptem.
Zimno okrywało jej ramiona. Była już bezsilna szybko wróciła się do domu po telefon, żeby włączyć latarkę. Jej ręce drżały całe z przerażenia. Bo to już następny trop do jej siostry. Anna, trzymając w jednej dłoni telefon, w który oświetlał polane a w drugiej miała medalion, czuła, jak jego chłodna metalowa powierzchnia przypominała o istnieniu jakiegoś głębszego znaczenia. Na polanie ciągnęła się smuga krwi na trawie, wyraźny ślad dramatu, który miał miejsce na tym spokojnym miejscu. Lecz ciała nie było. Anna czuła, jak krew w jej żyłach zastyga, gdy w jej umyśle kłębiły się myśli o tym, co mogło się wydarzyć. Anna ostrożnie zbliżyła się do smug na polanie i zauważyła karteczkę przyczepioną do ręki osoby zmar. Karteczka była przybrudzona ziemią i lekko pomarszczona, ale na niej można było jeszcze odczytać słowa, pisane nieregularnymi literami:
"Spotkaj mnie tam, gdzie światło spotyka ciemność. Czekam na ciebie."
Odczytanie tych słów sprawiło, że serce Anny zabiło mocniej. Kto mógł zostawić tę wiadomość? Co oznaczało to tajemnicze zaproszenie? Te pytania paliły w jej umyśle, podkręcając jeszcze bardziej jej niepokój i obawy. To miejsce wzbudzało w niej przerażenie, ale jednocześnie wzbudzało w niej wewnętrzną determinację, by rozwikłać tę tajemnicę i doprowadzić sprawiedliwość dla tego, który został tutaj stracony. Serce w jej klatce piersiowej biło gwałtowniej, jakby próbując dotrzeć do odpowiedzi ukrytych w głąb tego tajemniczego artefaktu. Anna w pośpiechu otworzyła drzwi swojego domku i wbiegła do środka, zatrzaskując je za sobą. Czuła, jak serce wali jej gwałtownie, a dłonie trzęsły się coraz bardziej, gdy wpatrywała się w srebrny medalion. Ta niespodziewana tajemnica sprawiała, że nie mogła uspokoić swoich myśli. Siedząc przy stole w kuchni, Anna obracała w dłoniach ten mały przedmiot, starając się zgłębić jego znaczenie. Każdy detal wydawał się być zagadką, która prowadziła do nowych pytań i wątpliwości. Przemyślenia cicho szumiały w jej umyśle, jak liście poruszane wiatrem. Anna westchnęła głęboko, gdy spojrzała na małą karteczkę, jej wzrok mętny od łez. W oczach miała obraz Marysi - uśmiechniętej, pełnej życia, ale teraz niewidocznej siostry. Wspomnienia wypełniły jej umysł, przypominając o wspólnych chwilach spędzonych z ukochaną siostrą. Z trudem powstrzymując emocje, Anna przywarła wzrokiem do karteczki, a krople łez opadły na jej dłonie. Wewnętrzny ból, który towarzyszył tęsknocie za Marysią, pulsował w jej sercu niczym ciężar niewypowiedzianych słów. W duszy Anny tkwiła nadzieja, że ta zagadka może być kluczem do odnalezienia zaginionej siostry. Z zaciekawieniem i jednocześnie pewnym niepokojem, sięgnęła po karteczkę, gotowa odkryć kolejny fragment tej skomplikowanej układanki. Zdecydowana, że nie może pozostawić tej sprawy nierozwiązanej, postanowiła skorzystać z pomocy Marii. Kiedy odebrała telefon, jej głos brzmiał jak dźwięk dzwonka alarmowego w ciszy nocy. Była towarzyszem Anny od lat, zawsze gotową wesprzeć ją w najtrudniejszych chwilach.2
- Anna? Co się dzieje? Jest już tak późno - odezwała się Maria, w głosie słychać było nutę niepokoju.
- Maria, przepraszam, że dzwonię o tak późnej porze, - Anna zaczęła, starając się zachować spokój. "Mam pewne pytanie dotyczące Marysi... czy mogłabyś mi pomóc?
- Cóż, oczywiście, Anna. W czym mogę Ci pomóc? - Maria odezwała się, jej ton dźwięczał ciepłem i gotowością do wsparcia.
Anna opowiedziała Marii o znalezisku - srebrnym medalionie, który przypominał ten, który kiedyś należał do ich siostry Marysi. Zaniepokojona, Maria przystała na spotkanie z Anną, obiecując, że przyjedzie do niej tak szybko, jak tylko będzie mogła. Po zakończeniu rozmowy Anna usiadła przy stole w swojej kuchni, unosząc spojrzenie ku medalionowi. Cała ta sprawa wydawała się coraz bardziej zagadkowa. Czy to możliwe, że Marysia jest jeszcze gdzieś wokół nich? A może ktoś inny nosił ten sam medalion? W jej umyśle krążyły setki pytań, ale jedno było pewne - musiała rozwikłać tę zagadkę, niezależnie od kosztów. Zamarła na chwilę, zatapiając się w refleksji nad przeszłością, która znów niespodziewanie powróciła, jak duch z przeszłości.
CZYTASZ
Mori
HorrorW sercu górskich szczytów, gdzie cisza miesza się z tajemnicą, rozgrywa się historia, która porusza najgłębsze struny ludzkiego strachu i ciekawości. Anna, z pozoru zwykła kobieta, wkracza na ziemie Podhala, nieświadoma, że przekroczyła próg do krai...