Rozdział Dziewiąty

2 0 0
                                    

Bestia in silva (j. łaciński) – Bestia w lesie

Anna, trzymając telefon w dłoni, przekroczyła próg swojego domku. Atmosfera na zewnątrz zdawała się gęsta od niepokoju, a świat wokół wydawał się być areną mrocznych sił. Kiedy drzwi za nią zamknęły się cicho, serce zaczęło bić jej coraz szybciej. Noc była pełna dźwięków niewidzialnego strachu, a każdy odgłos zdawał się być zapowiedzią nieuchwytnego niebezpieczeństwa, które czaiło się w ciemnościach. Okropnie zimny wiatr ściskał jej ciało, niosąc ze sobą nie tylko mroźną atmosferę, lecz także nieokreślony, niepokojący zapach niebezpieczeństwa. Na polanie, gdzie wcześniej rozgrywała się scena mordu teraz Anna z daleka widziała tylko mężczyznę, który leżał bez jakiekolwiek ruchu na środku polany. Ciało leżało na ziemi niczym martwa kukła porzucona przez władcę chaosu. Był to makabryczny obraz – skrwawiony, zraniony i opuszczony na polanie, jak ofiara jakiegoś starożytnego rytuału. Krew tworzyła mroczne plamy na ziemi, a jego oczy, w których jeszcze niedawno płonęło życie, teraz patrzyły puste w nocne niebo. Odniesiony tragicznym losowaniem, mężczyzna pozostawał nieżywy, jakby stał się marionetką w rękach nieuchwytnego mordercy. Jego ostatnie chwile były zapisane na twarzy w postaci bólu i zdumienia, jakby sam nie mógł uwierzyć w okrutny finał swojego losu. Ta sceneria była nie tylko makabryczna, lecz również głęboko zakorzeniona w tajemniczym kontekście, którego Anna nie była w stanie jeszcze rozwikłać. Znaki na ziemi były jak krwawe ślady, rysujące makabryczny obraz. Każdy z nich miał inny kształt: niektóre przypominały zawiłe wzory geometryczne, inne miały formę dziwnych symboli, których sens był dla Anny niezrozumiały. Popatrzyła na niebo, które było bezchmurne i w jednym momencie runęła na kolana składając ręce razem.
- Czemu ja? Boże czemu ja?– powiedział cała zapłakana.
Wtedy z lasu usłyszała szept wraz z wiatrem.
- On ci nie pomoże. Przede mną on nawet nie ucieknie.
Gwałtownie odwróciła w stronę z której dochodził szept, lecz nikogo tam nie było.  Zauważyła tylko te same znaki pojawiały się wypalone na trawie prowadząc w głąb lasu. Powoli wstała z kolan otarła rękawem łzy i postanowiła się z tym zmierzyć. W miarę jak Anna posuwała się coraz głębiej w las, wrażenie, że otacza ją coś nieznanego i groźnego, narastało. Skrzypienie gałęzi i szepty liści zdawały się śpiewać pieśń niepewności, a zimny wiatr niosący ze sobą zapach nieokreślonego niebezpieczeństwa nękał jej skórę, sprawiając, że każdy włos na jej ciele stawał dęba. Ślady na ziemi, jakby prowadzone niezniszczalną ręką, wydawały się być przewodnikiem w tajemniczą podróż w mrok. Kolejne kroki stawały się coraz bardziej niepewne, a pulsujące światło księżyca rzuciło na ziemię długi cień jej własnych obaw. W sercu lasu, gdzie światło księżyca nie docierało tak łatwo, panowała ciemność, której każdy zakamarek mógł skrywać tajemnicę. Z każdym krokiem zanurzała się głębiej w ciemność, a telefon w jej dłoni drżał jak źródło pulsującego lęku. Emocje zaczęły w niej kiełkować niczym dzikie kwiaty niepokoju. Była jakby w wirze, osaczonej nieuchwytnym niebezpieczeństwem, a jej lęk rozwijał się niczym mroczny kwiat gotowy rozkwitnąć w najbardziej przerażającym momencie. Anna wzdrygnęła się na dźwięk własnych kroków, które zdawały się być zagłuszane przez wszechobecne szepty lasu. Niepewność w niej narastała, a jej myśli były jak za mętne strzępki snu, próbujące ułożyć się w spójną całość. To było jak niewidzialne przesłanie, które rozbrzmiewało w głębi jej świadomości, ale nie mogła go jeszcze zrozumieć. Z każdym krokiem w głąb lasu, niepokój Annę ogarniał coraz bardziej. Oddech przyspieszał, gdy uczucie bezsilności coraz bardziej ją obezwładniało. Czuła, że zbliża się do czegoś, co wykracza poza granice zwykłej rzeczywistości, i że ta podróż może przynieść zarówno odpowiedzi, jak i nowe pytania, których nie jest gotowa postawić. Odczuwała, że coś nieuchwytnego obserwuje ją z zasadzki, gotowe w każdej chwili objawić swoją mroczną tożsamość. Anna, przekraczając kolejne granice lasu, zaczęła dostrzegać słabo oświetlone kształty i mglistą postać unoszącą się w powietrzu. Obejrzała się szybko, ale nie było już śladu ścieżki, którą podążała. Nagle, z mrocznych zakamarków, pojawił się nieokreślony dźwięk, jakby świszczący szeptem, przerywany odgłosami. W miarę jak zanurzała się w głąb lasu, roślinność stawała się gęstsza, a atmosfera stawała się coraz bardziej niepokojąca. Nagle przed nią rozpostarł się obszerny polan, a na środku polany stała ogromna sosna. Na pniu drzewa zauważyła wyryte symbole i runy, które zdawały się pulsować delikatnym światłem. Z mroku wyłonił się imponujący wilkołak o futrze barwy nocnego nieba, które błyszczało niczym skrawek gwiaździstego firmamentu. Jego potężne ciało zdawało się być zlepkiem samej mocy natury, a spojrzenie tych błyszczących oczu przenikało głęboko do duszy. Kły wystawały mu zza wilczej paszczy, emanując dziką potęgą i tajemnicą.
- Nie powinno cię tutaj być.
Głos wilkołaka był jak odgłosy górskiego echa, donośne i porywające. Rozległ się wśród drzew, tworząc symfonię dźwięków, które brzęczały w uszach Anny. Każde słowo, wypowiadane z majestatyczną pewnością. Wilkołak patrzył na Annę niczym starożytne bóstwo, a jego oczy świeciły krwawą czerwienią, które patrzyły na nią złowrogim blaskiem, jakby przenosiły ją w inny wymiar istnienia. Był istotą, która przenikała granice rzeczywistości, a zarazem budziła w niej pierwotne instynkty. Anna stała tam, oszołomiona majestatem tego stworzenia. Czuła, jak przypływają do niej fale emocji – respektu, zdumienia, a jednocześnie obawy przed nieznanym. Moce pulsowały wokół, tworząc niewidzialną aurę tajemnicy.
- Proszę...- Powiedziała z drżącym głosem. – ...nie rób mi krzywdy
Wilkołak, zaczął powoli krążyć wokół Anny. Jego oczy, świecące złowrogim blaskiem, mierzyły ją z zaciekawieniem, a kły wystające zza wilczej paszczy sprawiały, że atmosfera stawała się coraz bardziej naprężona. Anna czuła, jak na jej skórze przechodzą dreszcze, a serce biło jej gwałtownie, zanurzając ją w nieokreślonym strachu. Wilkołak poruszał się z płynnością, jednocześnie emanując potęgą i majestatem. Jego obecność sprawiała, że Anna czuła się jak mała iskierka w obliczu mrocznych sił przyrody. Każdy krok wilkołaka przeszywał ją grozą, a zarazem przyciągał jak magnes, wprawiając jej zmysły w wir nieodgadnionych doznań. Na udzie potężnego wilkołaka Anna dostrzegała tajemniczy znak, wpleciony w gęstą sierść o barwie nocnego nieba. Symbol ten był jak starożytna runa, którą już widziała w domku w lesie. Kontury znaku ukazywały się i zanikały, poddając się rytmowi oddechu wilkołaka. W pewnym momencie Anna stwierdziła, że zostało jej tylko jedna, rzecz. Zamknęła oczy. 
- Raz, dwa, trzy...- Zaczęła ucieka przed siebie. Nie musiała długo czekać na odzew wilkołaka, który cały czas był bardzo blisko jej.  Patrzyła co chwile do tyłu czy może sobie nie odpuścił od niej.
Anna przemykała przez zawiłe ścieżki lasu, z każdym krokiem wdychając wilgotny, ziemisty zapach. Drzewa wydawały się przenikać ciemnością, a tylko blask księżyca prześwitywał między gałęziami. Jej serce biło jak dziki bęben, a dźwięki nocnej symfonii stawały się coraz bardziej przytłaczające. Gęste liście szorowały o skórę, drażniąc ją i sprawiając, że czuła się, jakby cały las walczył z jej ucieczką. Każdy oddech był bolesnym wdechem, a ból zadawany przez gałęzie przypominał jej, że nie ma czasu na zastanawianie się. Odgłosy wilczego oddechu i przeraźliwe skowytu wciąż rozdzierają nocnicą ciszę. Głosy te dosięgały jej jak echo, wprawiając w dodatkowy niepokój. Wszystko wokół zdawało się pulsować niebezpieczeństwem. Anna z trudem unikała nisko zwieszających się gałęzi, które próbowały zatrzymać ją w biegu. Czuła, jak skrawki korzeni pod jej stopami wystają ponad ziemię, a kałuże mroczności wydawały się ciągnąć ją w dół. Zadrapania na twarzy stawały się coraz bardziej bolesne, a każdy zakręt lasu przyspieszał jej bicie serca. W oddali, między drzewami, dostrzegła cichy blask księżyca, który zdawał się przyciągać ją do ucieczki. W chwilach desperacji, przemykając między drzewami, Anna zdawała sobie sprawę, że musi znaleźć wyjście z tego mrocznego labiryntu. Wilkołak niespodziewanie wyłonił się zza drzew i zaryczał dziko, czekając na Anna. Zanim zdążyła zareagować, bestia skoczyła w jej kierunku, ogarniając ją swym potężnym ciałem. Anna upadła na ziemię pod ciężarem wilkołaka, a ich wspólne ciało kotłowało się na wilgotnym, mokrym gruncie lasu. Anna poczuła, jak ziemia uderza o jej ciało z siłą, której nie była w stanie powstrzymać. Słyszała przerażający odgłos wstrząsu, gdy jej ciało zetknęło się z twardym podłożem, a ból przeszył jej kości. W tym momencie czas zwolnił, a każdy detal otaczającego ją świata stał się wyraźniejszy. Nieokreślony zapach lasu i wilkołaka, który wcześniej ścigał ją przez gąszcz drzew, teraz mieszał się z intensywnym bólem i bezsilnością. Czuła, jak ziemia chłonie jej upadającą duszę, sprawiając, że stawała się częścią tej mrocznej opowieści, której kulminacja zbliżała się z każdym biciem jej przyspieszonego serca. Ostre kły wilkołaka zbliżały się niebezpiecznie do twarzy Anny, a ona mogła wyczuć zapach wilczego oddechu. Czuła zaczął ją wąchać, jej wzrok uciekł do ślepi bestii, Anna czuła, jak w jej wnętrzu narasta bezsilność i paniczny strach. Słyszała przerażający pomruk, który wypełniał przestrzeń, sprawiając, że serce biło jej tak gwałtownie, jakby chciało wyrwać się z klatki piersiowej.
- Proszę...- powiedziała szeptem.
Ciało Anny drżało pod wpływem adrenalinowego szoku, a na jej skórze pojawiły się dreszcze. Zapach wilkołaka przekraczał granice zmysłów Anny, jakby zataczał krąg wokół niej, owijając ją w swój nieuchwytny kokon. To nie był zapach świeżego lasu czy wilgotnej ziemi. Zamiast tego, unosił się w powietrzu jak mieszanka zepsutego mięsa i czegoś nieodłącznie dzikiego. Zapach ten miał w sobie coś przesiąkniętego krwią. Podczas każdego oddechu wdzierał się do jej nosa, a każdy kroplowy moment smrodu zdawał się przypominać jej o zagrożeniu, jakie kryje ta potężna istota. To nie był aromat, który zapamiętałaby z przyjemnością; to było raczej coś, co wzbudzało w niej pierwotny, nieuchronny strach przed tym, co dzikie i nieokiełznane, a bestia wydawała się być jednym z ciemnych koszmarów, które nigdy nie miały spotkać rzeczywistości. Całe ciało Anny chciało się wyzwolić z tej sytuacji, a jednocześnie czuła się przytłoczona obecnością potwora. Anna w jednym momencie usłyszała strzał z broni. Wilkołak wściekle ryczał, gdy strzały przeszyły jego futro, powodując, że momentalnie zatracił kontrolę. Jego oczy błyszczały dziką wściekłością, gdy strzały trafiały w jego prawe ramię i i w bok brzucha. Krew tryskała, a bestia wydawała dźwięki bólu i frustracji. Anna, choć przerażona, widziała, jak potężna istota zaczęła tracić moc, a jej ruchy stawały się coraz bardziej niezdarnie. Wilkołak upadł na ziemię, owinięty bólem i tracąc siłę. Anna, jeszcze zszokowana obrazem zranionego wilkołaka, wpatrywała się w bestię, która powoli traciła siły.
- Kto to był !? – powiedział Anna, gdy, ktoś uratował ja od bestii.
W miarę jak bestia z chwilą słabła, z oddali do jej uszu docierały ciche kroki. Kiedy obróciła się, zauważyła postać w ciemnym ubraniu, trzymającą broń w ręku. Postać ta emanowała pewnością siebie, a kroki były zdeterminowane. Anna, zerkając na broń, zrozumiała, że to ktoś przyszedł na pomoc. Serce biło jej jeszcze szybciej, ale tym razem nie wie czy z ulgi. Mężczyzna zbliżał się do Anny zdecydowanym krokiem, a jego spojrzenie było równie intensywne co blask księżyca. W ciemnym ubraniu prezentował się niczym cień, którego obecność mogła być zarówno zbawieniem, jak i zagrożeniem. Jego twarz była trudna do odczytania, skryta w mroku i zacieniona przez kapelusz, który nosił. Anna odczuwała mieszankę emocji - niepewności, bo nie wiedziała, kim jest ten mężczyzna i dlaczego przyszedł nadziei, ponieważ zbroja, którą nosił, sugerowała gotowość do obrony. Broń, którą trzymał, świeciła w świetle księżyca, a każdy jego gest wydawał się być przemyślany.




MoriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz