Montes (j. łaciński) – Góry
Anna powoli podniosła się z łóżka, czując, jak poranna słoneczna aura oświetla jej twarz. Nieświadoma tego, jak dotarła do tego punktu dnia, czuła się jakby wyrwana z odległego snu. Rozciągając kończyny, poczuła, jak energia nowego dnia napływa do jej ciała, rozjaśniając każdy zakamarek jej istnienia. Schodząc po schodach, Anna czuła, jak jej stopy spokojnie osuwają się na miękkim dywanie, każdy krok przynosił jej coraz bliżej kuchni, gdzie czekał nowy dzień pełen tajemnic. Przechodząc przez przestrzeń salonu, promienie porannego słońca odbijały się od podłogi, dodając delikatnego blasku wnętrzu domu. Kiedy weszła do kuchni, aromat zaparzonej kawy i drewna wtulił się w jej nozdrza, rozpalając zmysły i dodając energii. Anna zasiadła przy stole, trzymając w dłoni srebrny medalion, który stał się symbolem tajemniczej historii, jaką odkrywała krok po kroku. Gładząc go palcami, zatapiała się w refleksji, każdy jego detal wywoływał w niej emocje i dumała nad tym, co przyniesie kolejny dzień. W sercu Anny tkwiły mieszane uczucia - podekscytowanie nadchodzącymi wyzwaniami i tęsknota za tym, co minione. Ale w tej chwili, cieszyła się chwilą spokoju i refleksji, gotowa na to, co przyniesie nowy dzień. W pewnym momencie wszystko wróciło do Anny jak mantra, przypominając o dramatycznych wydarzeniach poprzedniego dnia. Słowa, obrazy i emocje tańczyły w jej umyśle, tworząc wir niepokoju i tęsknoty. Jednak teraz, w chwilach spokoju kuchennego poranka, była gotowa stawić czoła kolejnym wyzwaniom. Wstała od stołu i kierując się ku oknu, wewnętrzny niepokój wzrastał wraz z krokiem. Delikatnie otworzyła zasłony i spojrzała na salonowy balkon. Widok przed oknem był zupełnie inny niż wczoraj - nic nie wskazywało na makabryczne sceny, które miały miejsce poprzedniej nocy. Anna westchnęła łańcuszlka nadal wisiała w powietrzu, czekając na jej odkrycie. Z drugiej strony, mimo że makabryczny widok zniknął, niepokój wciąż dręczył Annę. Co stało się z ciałem, które widziała poprzedniej nocy? Czy to tylko jej wyobrażenia, czy rzeczywiście coś strasznego miało miejsce na polanie? Pytania krążyły w jej umyśle jak drapieżne ptaki gotowe zaatakować. Odkrycie prawdy stało się dla niej teraz kluczowym celem. Anna zatrzymała się na chwilę, starając się uspokoić swoje nerwy. Wewnątrz, jednak, nadal tliła się niepewność. Czy znalezienie odpowiedzi przyniesie jej spokój, czy wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej zawiąże ją w sieć tajemnic? Nie wiedziała, ale była gotowa podjąć ryzyko. Z głębokim oddechem, ruszyła w kierunku drzwi, gotowa na nowe wyzwania, jakie niesie ten dzień. Anna, podczas schodzenia po schodach, nie mogła oderwać wzroku od miejsca, gdzie widziała ciało poprzedniej nocy. Uparta myśl wciąż tkwiła w jej umyśle, zatruwając każdy krok, jaki stawiała w dół. Niepewność wypełniała ją, gdy zbliżała się do okna, gdzie widok na polanę rozciągał się przed nią. Kiedy otworzyła okno, w sercu odczuła ulgę, widząc, że miejsce to było teraz spokojne, jakby nic nigdy tam nie wydarzyło się. Jednak nawet w tej ciszy i spokoju, jej myśli nadal krążyły wokół tajemnicy związanej z ostatnią nocą. Chociaż widok był teraz niewinnym krajobrazem przyrody, Anna wciąż czuła, że coś ważnego umknęło jej uwadze. Czy to tylko złudzenie, czy może coś więcej? Anna, wciąż wpatrzona w spokojną polanę zza okna, nagle usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi. Odwróciła się zaskoczona, patrząc w kierunku dźwięku. Serce zabiło jej gwałtownie, a niepokój powrócił, kiedy zastanawiała się, kto mógłby przyjść w tak wczesnej porze. Oczywiście, mogła się mylić, ale po wydarzeniach z poprzedniej nocy, każdy dźwięk, nawet najbardziej niewinny, wydawał się podejrzany. Przechodząc przez salon, Anna czuła na plecach dreszcz niepokoju, który wzmagał się z każdym krokiem. Doszła do drzwi, zatrzymała się na moment, po czym ostrożnie sięgnęła po klamkę. Kiedy Anna otworzyła drzwi, ujrzała Marię stojącą na progu z lekkim uśmiechem na twarzy. Przyjaciółka Anny, była kobietą, która z łatwością przyciągała uwagę swoim wyglądem i osobowością. Miała dwadzieścia pięć lat tyle samo jak Ania. Była średniego wzrostu, z sylwetką o subtelnych krągłościach, która emanowała naturalnym wdziękiem. Miała długie, gęste włosy w odcieniu głębokiego kasztanu, które zwykle nosiła rozpuszczone, pozwalając im swobodnie opadać na ramiona i plecy. Jej twarz była delikatnie zarysowana, o miękkich, harmonijnych rysach. Miała duże, ciemnobrązowe oczy, które zawsze emanowały ciepłem i empatią. Te oczy były jak okna do jej duszy – głębokie i pełne zrozumienia. Rzęsy miała długie i naturalnie podkręcone, co podkreślało wyrazistość jej spojrzenia. Lubiła nosić wygodne, ale stylowe ubrania, które podkreślały jej kobiecość. Często można było ją zobaczyć w klasycznych dżinsach i lekkich, zwiewnych bluzkach, które dodawały jej wyglądowi świeżości i swobody. Na szyi często nosiła delikatny złoty łańcuszek z małym, subtelnym wisiorkiem – pamiątką po ukochanej mamie. Jej uśmiech był zaraźliwy – szeroki, szczery, o białych, równych zębach. Gdy się uśmiechała, na jej policzkach pojawiały się delikatne dołeczki, co dodawało jej jeszcze więcej uroku. Maria miała ciepły, serdeczny głos, który potrafił uspokoić nawet w najbardziej stresujących momentach.
- Anna, słuchaj, muszę z tobą porozmawiać, - powiedziała Maria, wchodząc do domu. Jej ton był poważny, co sprawiło, że Anna poczuła szybsze bicie serca. Maria usiadła przy stole w kuchni obok Anny, przyjmując poważne wyraz twarzy. Anna, czując napięcie w powietrzu, w milczeniu czekała na to, co jej przyjaciółka ma do powiedzenia.
Anna, wstrząśnięta słowami Marii, czuła, jak emocje się w niej burzą. Pamięć o telefonie od przyjaciółki wczoraj o 4 nad ranem natychmiast powróciła, a lęk rozbudził się w niej na nowo.
- Przepraszam, że cię o tym nie poinformowałam, - powiedziała Anna, tonem przepełnionym zmartwieniem. - To była... trudna noc. Widziałam... coś na polanie i.... czułam, że muszę z tobą porozmawiać. Ale to nie jest nic, po prostu... wydawało mi się, że...
Maria westchnęła, kładąc delikatnie dłoń na ręce Anny.
-Nie przejmuj się tym teraz. Ważne, że jesteś teraz tutaj ze mną. Ale czemu pytałaś się o Marysię?
- Bo znalazłam to. -Pokazała przyjaciółce karteczkę i wisiorek.
- Co to jest?
- Nie wiem co o tym sądzić, ale czuje, że ktoś robi sobie żarty po prostu.
- Może jest to zbieg okoliczności. A po drugie kto by miał wiedzieć, że straciłaś siostrę?
- No może masz rację – Anna powiedziała to strasznie niepewnie. Bo głos kobiety z słuchawki cały czas do niej wracały „Patrz uważnie, słoneczko. Bo kiedyś ona może stać się tym mężczyzną, który leży na polanie" Ona dokładnie wiedziała, że ubranka, które znalazła nie były przypadkowe. Ale co miała powiedzieć przyjaciółce, że znalazła zwłoki, których nie ma a potem zatokował ja wilkołak i jeszcze ten leśniczy potem ta karteczka. Normalna osoba nie uwierzy w to.
- Pamiętaj Ann jesteś dla mnie bardzo ważna jak coś ci się stanie to nierącze za siebie.
Anna lekko podniosła kąciki ust do góry. Podeszła do niej i mocno ja przytuliła, bardzo jej tego brakowało po tym co spotkało ją tutaj. Miała nadzieje, że znajdzie ukojenie tutaj a znalazła istny horror. Ale z drugiej strony może on zaprowadzić ją do jej siostry, której nie widziała parę lat. Bo wiedziała, że jest zdolna do wszystkiego, żeby tylko wyrwać siostrę z rąk tego potwora. Ramiona Marii był ciepłe i przyjemne, Anna na chwile zamknęła oczy, żeby chociaż na chwilę zapomnieć o tej całej sytuacji, którą ją spotyka. Miała ochotę się popłakać, ale nie mogła. Nie może jej powiedzieć prawdy, bo jeszcze nie wiadomo do czego ta kobieta z polany jest zdolna. Anna poczuła, jak ciepło ramion Marii otacza ją jak oaza spokoju w środku burzy. Przytulenie było dla niej zbawienne, jak balsam na jej skołatane nerwy. Mocniej przycisnęła się do swojej przyjaciółki, wyczuwając bezwarunkową wsparcie i zrozumienie w tym gest.
- Jesteś jak siostra dla mnie, Mari, - szepnęła Anna, oddychając głęboko, próbując uspokoić szalone bicie serca. - I wiesz, że również mogę na ciebie liczyć.
Maria delikatnie pogładziła Annę po plecach, dając jej znak wsparcia i pocieszenia.
- Razem to przetrwamy. Nie ważne, co się wydarzy, będziemy razem stawiać czoła każdej przeciwności.
Anna uśmiechnęła się, czując się silniejsza dzięki obecności Marii. Wiedziała, że nie jest już sama w tym wszystkim, że mając przy sobie takiego sojusznika, może zdziałać cuda. Wstrzymała chwilę oddech, ciesząc się bliskością swojej przyjaciółki. Anna poczuła, że konieczne jest odwrócenie uwagi od wczorajszych zdarzeń, które wciąż krążyły wokół jej umysłu jak upiorna chmura. Zaproponowanie Marii śniadania wydawało się dobrym pomysłem, aby zająć myśli przyjemnymi codziennymi czynnościami. Przygotowanie posiłku w towarzystwie przyjaciółki dawało jej poczucie normalności i stabilności, której tak bardzo teraz potrzebowała. Anna i Maria pracowały sprawnie w kuchni, zachowując przy tym lekką rozmowę, która przerywała monotonię czynności.
- Ostatnio miałam takiego pecha na drodze do pracy, - zaczęła Maria, trzymając w dłoni kieliszek z sokiem pomarańczowym. - Jechałam na spotkanie, a tu nagle czarny kot przeszedł przez drogę. Próbowałam go ominąć, ale straciłam panowanie nad autem. Całe szczęście, że nic poważnego mi się nie stało, ale ten stres...
Anna kiwnęła głową z wyrazem zrozumienia.
- Czasem takie koty myślę, że chciały by się bić ze samochodem. Ale dobrze, że tobie się nic nie stało - Lecz jej nie było myślami przy rozmowie odpływała do wydarzeń, które nie powinna widzieć .
- Dziękuję, Anno. To miło słyszeć. A u ciebie jak tam w pracy? - Maria uśmiechnęła się wdzięcznie.
Anna poprawiła opaskę na włosach, zastanawiając się, jak wytłumaczyć jej ostatnie nieobecności.
- Och, w porządku. Trochę ostatnio więcej się dzieje, ale ogólnie wszystko jest w normie.
Anna pracowała w kuchni z pozornym skupieniem, ale w jej spojrzeniu malowała się nuta przytłoczenia. Miała wrażenie, że cały świat spoczywał na jej barkach, a w głowie krążyły niepokojące myśli o wczorajszych wydarzeniach. Starając się ukryć swoje zmartwienia, próbowała trzymać rozmowę na lekkiej nucie, ale jej gesty i wyraz twarzy mówiły więcej niż słowa. Maria, zauważając zmianę w nastroju przyjaciółki, przerwała nagle swoją opowieść. Spojrzała na Annę z troską w oczach.
- Anna, czy wszystko w porządku? Wyglądasz na trochę... smutną.
Anna wzruszyła lekko ramionami, starając się uśmiechnąć.
- Och, nic takiego. Po prostu trochę zmęczona ostatnimi dniem, wiesz. Ale dobrze mieć cię tutaj, Mari.
Maria skinęła głową z wyrozumiałością, ale jej spojrzenie nadal targało troską. W ciszy, która zawisła między nimi, Anna poczuła, jakby cały ciężar, który nosiła na swoich barkach, był choć na chwilę łatwiejszy do zniesienia. Kiedy wreszcie usiadły do stołu, przyjmując przygotowane przez siebie potrawy, Anna czuła, że trochę zdołała odetchnąć od napięcia. Jednak wciąż czuła, że obecność Marii dawała jej poczucie bezpieczeństwa i wsparcia w obliczu tajemnic, które otaczały ich życie. Przepraszam za nieścisłość. Oto poprawiony opis: Anna postanowiła przygotować proste, ale smaczne śniadanie, aby rozpocząć dzień od zdrowego posiłku. Zdecydowała się na lekką omletę z warzywami, która zapewni im energię na cały dzień. W kuchni, Anna energicznie kroiła warzywa - świeże pomidory, paprykę, szpinak i cebulę. Następnie, na patelni podsmażyła je delikatnie na oliwie, aby uzyskać soczysty i aromatyczny dodatek do omletu. W międzyczasie, ubiła jajka w misce, dodając odrobinę mleka i przypraw. Gdy warzywa były już lekko ze szkliste, równomiernie rozprowadziła je na patelni, a następnie wlała ubite jajka. Delikatnie mieszając, poczekała, aż omlet zetnie się na spodzie, a na wierzchu pozostanie jeszcze lekko wilgotny. Kiedy omlet był gotowy, Anna delikatnie przesunęła go na talerz, krojąc go na kawałki. Całość ozdobiła świeżymi ziołami i serwowała z kromką chrupiącego chleba. Podczas śniadania, Anna i Maria delektowały się smakiem omletu, rozmawiając o planach na nadchodzący dzień i wspominając wspólne przeżycia. Pomimo ciężaru tajemnic, który leżał na sercu Anny, chwila spędzona z przyjaciółką przy smacznym posiłku pozwoliła jej na chwilę oderwać się od zmartwień i cieszyć się chwilą. Anna postanowiła odwrócić uwagę od swoich zmartwień i skupić się na codziennych obowiązkach.
- Co powiesz na przejażdżkę do Morskiego Oka?. – zaproponowała Anna.
- Brzmi niesamowicie!
Po krótkim czasie obie przygotowały się do wyjścia, ubierając kurtki i zabierając ze sobą klucze do domu. Wyjście na świeże powietrze wydawało się być doskonałym pomysłem, by oderwać się od codziennych trosk i zmartwień. Anna i Maria szybko skierowały się w stronę samochodu zaparkowanego na poboczu. Wychodząc na zewnątrz, Anna odczuła ochłodzenie pogody, a promienie słoneczne delikatnie muskały jej skórę, dodając odrobinę ciepła do chłodnego dnia. W powietrzu unosił się zapach ziemi i liści, a szum drzew przypominał o niekończącej się grze natury. Wsiadły do auta, a Anna włączyła silnik, przyjemnie rozbrzmiewającym dźwiękiem. Maria spoglądała przez okno, wpatrując się w krajobraz mijających ulic. Wraz z rozmową w tle, Anna prowadziła auto w kierunku Morskiego Oka, prowadząc przez zakręcone drogi, otoczone bujną zieleńca. Wichry wiatru przelewały się przez otwarte okna, dotykając skórę przyjaciółek delikatnym powiewem, a ich włosy tańczyły w rytmie muzyki, płynącej z radia. Słońce rozświetlało krajobraz, malując go złotymi promieniami, a drzewa tańczyły w rytmie delikatnego szumu liści. W oddali widniały szczyty gór, sięgające nieba, co dodawało podróży niepowtarzalnego uroku. Anna i Maria cieszyły się każdym momentem spędzonym razem, oddając się rozmowie i śmiechowi, podczas gdy auto sunęło przed siebie, kierując je w stronę magicznego miejsca zwanego Morskim Okiem. Po długiej podróży auto wreszcie zatrzymało się na parkingu przy Morskim Oku. Anna i Maria wysiadły z pojazdu, wdychając głęboko świeże powietrze górskiego regionu. Ścieżka prowadziła w górę, w kierunku tajemniczego jeziora, które lśniło niebieską poświatą w promieniach słońca. Gdy słońce wspięło się na niebiosa, rozgrzewając ziemię swoimi promieniami, Anna i Maria postanowiły wybrać się na wycieczkę do Morskiego Oka. Po długiej podróży dotarły na miejsce południem, gdy teren wokół jeziora pulsuje życiem i energią. Spacerując po malowniczych ścieżkach, dziewczyny podziwiały piękno natury, zanurzając się w ciszy i spokoju otaczającego je miejsca. Rozmowy przybrały bardziej refleksyjny ton, gdy Anna i Maria dzieliły się swoimi myślami i uczuciami, ciesząc się wzajemnym wsparciem i przyjaźnią. Nadchodząc bliżej Morskiego Oka, Anna poczuła, jak emocje w niej wzrastają. To magiczne miejsce, z którym wiązały się wspomnienia z dzieciństwa, przynosiło jej zarówno radość, jak i nostalgię. Gdy doszły do brzegu, obie spojrzały na spokojną taflę wody, odbijającą niebo niczym lustro. W oddali, góry otaczały je ze wszystkich stron, tworząc majestatyczny widok, który zapierał dech w piersiach. Maria uśmiechnęła się do Anny, a w jej oczach było coś, co wyrażało głęboką przyjaźń i zrozumienie.
- To cudowne miejsce, - powiedziała cicho, - i jestem wdzięczna, że mogę być dzisiaj tui z tobą.
Anna odpowiedziała na uśmiech, czując się wdzięczna za obecność swojej przyjaciółki w tak ważnym dla niej miejscu.
- Tak, to naprawdę wyjątkowe, - przyznała. - Dziękuję, że jesteś tu ze mną, Maria.
W oddali dobiegały dźwięki czyjegoś wołania, łamiącego ciszę parku. Anna i Maria, siedzące na ławce, spojrzały w kierunku, z którego dochodził ten dźwięk. Tam, wśród drzew, pojawiła się postać mężczyzny, unosząca się ponad zielenią lasu. Anna natychmiast rozpoznała go. To był Jan, mężczyzna, który wczoraj stanął między nią a bestią, gotów zaryzykować własne życie, by ją ocalić. Chociaż z jednej strony czuła ulgę, że jest tu, to z drugiej - lęk, że Maria dowie się o tym, co działo się poprzedniego wieczoru. Anna czuła, jak niepokój ściska jej serce, gdy spojrzała na Jana, który zbliżał się coraz bliżej. Przez jej umysł przemykały obrazy z wczorajszej nocy - wilkołak, walka, strach. Nie chciała, żeby Maria się dowiedziała, że jej życie było zagrożone przez mitologiczną bestię, którą przecież większość ludzi uważa za wymysł. Gdy Jan zbliżył się, jej dłonie zaczęły drżeć, a serce biło jej szybciej, jakby próbowało uciec z tej niekomfortowej sytuacji. Widząc go, zdała sobie sprawę, że nie będzie łatwo ukryć swoje przerażenie. Nie mogła pozwolić, by ta wiedza zatruła ich relację. Oczy Anny przepełniły się mieszanką uczuć: wdzięczności, niepokoju i niepewności. Gdy Jan zbliżył się do nich, Anna starannie ukrywała swoje emocje, próbując zachować spokój i opanowanie. Maria, nieświadoma tego, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru, przywitała go uśmiechem i życzliwym skinieniem głowy.
- Dzień dobry, Janie, - powiedziała Anna.
- Dzień dobry, Anno, - powiedział spokojnie. - Wszystko w porządku po wczorajszym incydencie?
Anna skinęła głową, starając się wydawać zrelaksowaną.
- Tak, wszystko dobrze, dziękuję, - odpowiedziała, starając się zachować naturalność.
Utrzymując pozór spokoju, próbowała znaleźć odpowiednie słowa, by odpowiedzieć na pytanie Jana, unikając jednak ujawnienia zbyt wiele. Anna spojrzała na Marię, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Maria już na nią patrzyła z ciekawością i oczekiwaniem. Nie wiedziała, jak ma się zachować w obliczu tej sytuacji, jak wytłumaczyć Marii, kim jest ten mężczyzna dla niej. Nie mogła jej opowiedzieć o tym, co działo się wczoraj wieczorem przed jej domem ani o strasznym wydarzeniu w lesie. Tym bardziej, kiedy Jan spytał o jej samopoczucie po wczorajszych wydarzeniach. Boi się, że zaufanie jej przyjaciółki zostanie zrujnowane, że nigdy więcej nie będzie miała z nią pełnej szczerości. Anna kiedyś obiecała sobie, że nie będzie miała przed Marią żadnych tajemnic, ale od momentu, gdy przyjechała na Podhale, te tajemnice zaczęły się mnożyć. Nie wiedziała, jak ma to wytłumaczyć swojej przyjaciółce. Anna, utrzymując pozór spokoju, spróbowała znaleźć odpowiednie słowa, by odpowiedzieć na pytanie Jana, unikając jednak ujawnienia zbyt wiele.
- Nie jesteś poturbowane? – Uśmiechnął się Jan.
Po słowach Jana, Anna poczuła, jak serce bije jej jeszcze szybciej. Niepewność co do tego, jak ukryć prawdę przed Marią, zaczęła ją przytłaczać. W końcu, po chwili ciszy, odparła, starając się zachować zewnętrzną obojętność:
- Nie, wszystko w porządku - odpowiedziała Anna, ale jej głos zabrzmiał nieco zbyt ochrypły, co zdradzało jej wewnętrzne napięcie.
Maria, spostrzegając zmianę w tonie Anny, spojrzała na nią z lekkim zdziwieniem, a potem ponownie skierowała wzrok na Jana, który czekał na odpowiedź. Anna czuła, jak napięcie wokół niej gwałtownie rośnie, gdy próbuje zachować pozory przed Marią, jednocześnie starając się odpowiedzieć na pytanie Jana bez wydawania zbyt wiele.
- Dziękuje jeszcze raz, ale wszystko jest w porządku - powtórzyła Anna, starając się wyciszyć nerwowość w jej głosie.
Jan spojrzał na nią uważnie, ale jego uśmiech pozostał niezmieniony.
- No dobrze, ale jeśli kiedykolwiek poczujesz się źle, daj mi znać. Chętnie pomogę - dodał, a potem spojrzał na obie panie. - A co powiecie na małą przerwę? Zapraszam Was do mojego domu na kawę. - Maria spojrzała na Annę, zauważając jej zmieszanie, ale nie zrozumiała jego przyczyny. Zaczęła już zgadzać się na propozycję Jana, kiedy nagle Anna przerwała ciszę:
- Nie, dziękuję, Jan. Nie chcemy Cię zawracać głowy - powiedziała, starając się zachować naturalność, choć w jej głosie pobrzmiewał niesmaku.
Jan spojrzał na nią zdziwiony, ale szybko maskował swoje zdumienie.
- Naprawdę, to żaden problem. Moja rodzina będzie zachwycona Waszym odwiedzinami - zapewnił. - Co powiecie?
Anna spojrzała na Marię, a potem na Jana, czując, jak presja rośnie. Musiała coś zrobić, ale nie wiedziała, co będzie lepsze: ukryć prawdę, czy wyjawić ją Marii i zaryzykować utratę zaufania. Zadecydowała, że musi to przemyśleć dokładniej. Anna spojrzała na Marię, a potem na Jana, czując, jak presja rośnie. Musiała coś zrobić, ale nie wiedziała, co będzie lepsze: ukryć prawdę, czy wyjawić ją Marii i zaryzykować utratę zaufania. Zadecydowała, że musi to przemyśleć dokładniej.
- Dziękujemy za zaproszenie, Jan. Ale dzisiaj musimy się trochę pospieszyć - odparła Anna, starając się brzmieć jak najbardziej przekonująco.
Maria, choć trochę rozczarowana, że nie będą mieli okazji odwiedzić Jana i jego rodziny, zgodziła się z decyzją Anny.
- Masz rację, powinniśmy już wracać - dodała Maria, uśmiechając się do Jana. - Może następnym razem skorzystamy z Twojego zaproszenia. - Jan spojrzał na nie z lekkim zaskoczeniem, ale potem uśmiechnął się życzliwie.
- Oczywiście, nie ma sprawy. Rozumiem. W każdym razie, cieszę się, że wszystko u was w porządku po wczorajszym wydarzeniu. - powiedział, a potem pożegnał się z nimi i odszedł.
- Wiem, że masz pytania, Mario. Ale proszę, daj mi jeszcze trochę czasu, zanim będziemy musiały poruszyć ten temat.
- Anna, ja tylko chcę wiedzieć, co się dzieje. Czuję, że coś cię trapi, a ja nie mogę siedzieć z założonymi rękami i udawać, że wszystko jest w porządku. - z lekkim zawodem w głosie
-Wiem, że to dla ciebie trudne. Ale... - przerywa, próbując znaleźć właściwe słowa.
- Nie chcę być znowu w sytuacji, gdzie coś ukrywasz przede mną. Obiecałyśmy sobie, że będziemy szczerze rozmawiać, bez względu na wszystko.
- Przepraszam, Maria. Nie chciałam, żebyś czuła się zaniepokojona. Ale...
-Nie musisz walczyć z tym wszystkim sama.
- Dziękuję, Maria. To dla mnie wiele znaczy. Ale daj mi proszę jeszcze trochę czasu, zanim będę mogła wszystko wyjaśnić. - uśmiechając się słabo
-Oczywiście, Anna. Będę czekać, kiedy będziesz gotowa. - delikatnie kładzie dłoń na ramieniu Anny
-Jeszcze raz dziękuję za zrozumienie. - wdycha głęboko- Naprawdę doceniam twoje wsparcie.
***
Anna i Maria ruszyły w kierunku parkingu, gdzie stało ich auto, unosząc się w ciszy, która napełniła przestrzeń między nimi. Atmosfera była napięta, a obie czuły niepokój w powietrzu, jakby wyczekując na coś, co miało nadejść. Po drodze omijając inne grupy spacerowiczów i rodzin, które cieszyły się letnim dniem, dziewczyny szły w milczeniu, zatopione w swoich myślach. Anna czuła, jak gorączkowo pracują jej myśli, próbując znaleźć sposób, aby porozmawiać z Marią o tym, co działo się wczoraj wieczorem. Jednak, teraz gdy Maria miała się spieszyć do domu z powodu rodzinnego problemu, nie był to odpowiedni moment. Z drugiej strony, im dłużej czekała, tym bardziej czuła się rozdarta między chęcią uczciwości a obawą przed zburzeniem ich relacji. Zbliżając się do samochodu, Anna spojrzała na Marię, ale ta nie zwróciła na nią uwagi. Jej myśli były skupione na pilnym powrocie do domu rodzinnego. W jej postawie można było wyczuć niepokój i zaniepokojenie. Wiedziała, że teraz nie był czas na rozmowy, ale obiecała sobie, że jak tylko sytuacja się unormuje, porozmawia z Marią o wszystkim. Teraz jednak musiała wesprzeć swoją przyjaciółkę w trudnym momencie.
***
Anna siedziała w salonie, zastanawiając się nad dalszymi krokami, gdy nagle telefon w jej kieszeni zaczął dzwonić. Zdezorientowana i nieco zaniepokojona, wzięła połączenie, a rozmowa, którą usłyszała, przykuła jej uwagę.
- Maria. Mam ważne wiadomości dotyczące twojego taty.
Słowa matki Marii sprawiły, że Anna wytężyła uszy. Słyszała rozmowę Marii z jej ciocią, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszy. Informacje o tym, że ojciec Marii został zabrany do szpitala, wywołały falę niepokoju i lęku w umyśle Anny. Marii zakończyła rozmowę cala zdenerwowana
- Maria, wszystko w porządku?
- Tata jest w szpitalu.
- Co się stało?
- Miał podobno zawał. – W jej oczach pojawiały się pierwsze łzy. - Muszę wracać do domu. Wiesz jaki jest dla mnie ważny.
-Oczywiście, rozumiem. Zadzwoń, jeśli czegoś potrzebujesz, dobrze?
- Tak, oczywiście. Dzięki, Aniu. Wiesz i tak, że czeka nas rozmowa?
- Wiem Mari
Zbliżyły się do siebie i mocno się objęły, starając się znaleźć wsparcie w cieple drugiej osoby. Anne trapiła cała ta sytuacja, jednak w obliczu trudności starała się zachować spokój. Gdy Maria szykowała się do wyjścia, Anna wewnętrznie wciąż walczyła z niepokojem i niepewnością. Ostatnie słowa pożegnania brzmiały dla nich jakby było na wieki, gdy Maria w końcu ruszyła w kierunku swojego auta, pozostawiając Annę z myślami i obawami.
CZYTASZ
Mori
HorrorW sercu górskich szczytów, gdzie cisza miesza się z tajemnicą, rozgrywa się historia, która porusza najgłębsze struny ludzkiego strachu i ciekawości. Anna, z pozoru zwykła kobieta, wkracza na ziemie Podhala, nieświadoma, że przekroczyła próg do krai...