Rozdział 11

1.4K 197 161
                                    

No to nadeszła ta chwila, na którą wielu z was czekało.

Rozdział 11

Żaden z nauczycieli pracujących w Hogwarcie nie pokazał po sobie, że coś było bardzo nie tak. Nawet ci najbardziej zaskoczeni zachowywali pozory, żeby uczniowie niczego nie zauważyli.

Gdy Minerwa McGonagall wprowadziła do Wielkiej Sali nowych uczniów czekających na przydział, nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Każdy po kolei wkładał Tiarę Przydziału, a ta krzyczała dom, do którego od teraz mieli należeć. Gdy ostatni uczeń został przydzielony, zorientowali się, że nie padło nazwisko, które wszyscy spodziewali się usłyszeć. Harry Potter nie zjawił się w Hogwarcie. Albus Dumbledore nie chciał jednak wywoływać zbędnego zamieszania, więc wstał, powitał wszystkich, a po uczucie zwołał zebranie nauczycieli w swoim gabinecie.

– Jego nazwiska nie ma na liście – powiedziała Minerwa, gdy przejrzała ją jeszcze raz. Szybko też sprawdziła spis uczniów w księdze, gdzie widniały nazwiska wszystkich przyjmowanych do Hogwartu. Harry Potter widniał tam, ale przekreślony, a to mogło oznaczać dwie rzeczy: śmierć ucznia albo jego rezygnację z nauki w szkole.

– Poproszę kogoś, żeby sprawdził dokumenty w ministerstwie – powiedział Albus. – Muszę też wybrać się do Dursleyów. Może po prostu chłopiec poszedł do innej szkoły?

– Albo go w ogóle nie puścili – odezwała się opiekunka Gryfonów. – Mówiłam ci, że to najgorszy rodzaj mugola, jaki widziałam. I mówiłam ci, żeby oddać chłopca na wychowanie jakiejś dobrej rodzinie, to nie! Uparłeś się!

– Chodziło o ochronę dla niego.

Severus Snape przysłuchiwał się temu i nie mógł uwierzyć, że syn Jamesa Pottera nie pojawił się w Hogwarcie. Z drugiej strony Petunia była zdolna do wszystkiego. Ta kobieta nienawidziła magii jak zarazy i robiła wszystko, żeby nie mieć z nią nic wspólnego. Wcale nie byłby zaskoczony, gdyby się okazało, że podarła list z Hogwartu i nawet nie wspomniała o nim siostrzeńcowi. I oczywiście on i Minerwa musieli następnego dnia towarzyszyć Albusowi w tej jakże cudownej wizycie.

Przy śniadaniu dowiedzieli się, że chłopak musiał żyć, bo w ministerstwie nie było jego aktu zgonu. Był tylko akt urodzenia, ale nic poza tym. Żadnych innych dokumentów.

Spodziewał się, że Petunia będzie próbowała zatrzasnąć im drzwi przed nosem, gdy tylko ich zobaczy, ale nie spodziewał się aż takie nienawistnej niechęci z jej strony.

– Czego chcecie? – zapytała zimno. – Powiedziałam kiedyś jasno i wyraźnie, że nie chcę mieć nic wspólnego z waszym rodzajem.

– Nie niepokoilibyśmy pani, pani Dursley, gdyby nie było to konieczne – powiedział spokojnie Albus. – Chcemy tylko zapytać o pani siostrzeńca. Nie zjawił się w szkole.

– A skąd ja mam wiedzieć, gdzie on jest? – zapytała. – Zostawiliście go na naszym progu w środku nocy, z jakimś tchórzliwym listem, a teraz nagle jesteście nim zainteresowani? To gdzie byliście przez ostatnie dziesięć lat? Powtarzam, że nie wiem, gdzie on jest. Zniknął kilka dni po tym, jak go nam podrzuciliście.

– Jak to zniknął? – spytała Minerwa.

– A skąd ja mam wiedzieć, co to dziwadło wyprawiało? Chciałam go nakarmić, a jego nigdzie nie było. Po prostu zniknął.

– I nie zgłosiła tego pani nigdzie?

– A po co? – zapytała Petunia. – Problem z głowy, a poza tym, co miałam powiedzieć? Że dzieciak nagle pyk i zniknął? Nie mam ochoty wylądować w zakładzie psychiatrycznym. Szukajcie go sobie sami i nie chcę was tu nigdy więcej widzieć – warknęła. – Żegnam!

Poskramiając SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz