Rozdział 30
– To nie mógł być Harry Potter. Na pewno nie – mówiła roztrzęsionym głosem Ginny Weasley.
– Oczywiście, że nie – zapewniła ją matka. – Harry by nas nie zaatakował.
Severus prychnął pod nosem, opatrując nogę Kingsleya. Ciekawe, skąd Molly mogła być o tym aż tak przekonana? Jego zdaniem ten obcy chłopak zachował się w zasadzie adekwatnie do sytuacji. Obudził się nagle w nieznanym miejscu, otoczony ludźmi, którzy spierali się o jego tożsamość, nie rozumiejąc języka. Zdziwiłby się, gdyby w żaden sposób nie zareagował na tę sytuację, a tymczasem zrobił to tak, że Mistrz Eliksirów był pod niemałym wrażeniem.
– Nie możesz tego wiedzieć, Molly – powiedział Lupin, opatrując z jej pomocą rękę poszkodowanej czarownicy. – Nie wiemy, jaki jest Harry, a ten chłopak miał pełne prawo się bronić.
– To nie była tylko obrona – mruknął Kingsley po przełknięciu kilku eliksirów, które dał mu Severus. – Ten chłopak doskonale wiedział, jak atakować.
– Prawie odrąbał ci nogę – zauważył Ron.
Autor pokręcił głową.
– Nie chciał tego zrobić – powiedział. – Nie włożył w ten cios całej siły. Chciał mnie tylko unieszkodliwić i przestraszyć was na tyle, żebyście się trzymali z daleka. Jestem jednak pewien, że gdyby sytuacja go zmusiła, to zabiłby mnie bez wahania. To raczej nie było coś, czego mógłby się nauczyć w szkole. Musiał przejść jakieś wymagające szkolenie.
– Co robimy, Albusie? – zapytał Artur. – Nie możemy tego tak zostawić. Mundungus narobił sporego zamieszania, z którego może wyniknąć międzynarodowy skandal. O czym ty myślałeś, Dung? – zapytał pokiereszowanego czarodzieja, który właśnie przełykał eliksir na wstrząs mózgu, który zafundował mu swoim rzutem porwany chłopak.
– Zobaczyłem chłopaka podobnego do Jamesa. Myślałem, że to on. Zadziałałem odruchowo. – Próbował się tłumaczyć.
– Co ty w ogóle robiłeś w Polsce? – zapytał Albus, zastanawiając się, jak uniknąć afery, która mogła się z tego rozwinąć. Jeśli polski minister dowie się o wszystkim, jak nic dojdzie do skandalu. Jan Twardowski nie był kimś, kto machnąłby ręką na coś takiego. Dbał o swoich obywateli i nie dopuszczał do żadnych dziwnych sytuacji na terenie swojego kraju. Nie było tajemnicą, że nie pałał sympatią do brytyjskich czarodziejów po ostatnich międzynarodowych konferencjach.
– Umówiłem się tam ze znajomym z Węgier. Tak w połowie drogi. Załatwiał mi coś. Spotkaliśmy się na jakiejś wsi, żeby nie wzbudzać podejrzeń.
– I uznałeś, że świetnym pomysłem będzie oszołomienie, a potem porwanie bezbronnego chłopaka – westchnął.
– Na bezbronnego to on nie wyglądał – mruknęła Hermiona. Dziewczynie nadal jeszcze trzęsły się ręce i nogi ze strachu.
– Musimy z nim porozmawiać i spróbować to wszystko odkręcić – powiedział Artur.
– To kiepski pomysł, Arturze – odezwał się Remus. – Ten chłopak na pewno jest wściekły. Jeśli teraz nas zaatakował, to co będzie, jeśli nagle zjawimy się u niego? Jestem pewien, że nie będzie sam i nie będzie chciał nas słuchać. Lepiej niech Albus zastanowi się, co może się wydarzyć i jak temu zapobiec.
– Remus ma rację – stwierdził dyrektor Hogwartu. – To prawda, że rozmowa nic nie da w tym przypadku, To Polak, a oni są nieprzewidywalni. Tam mugole potrafią być agresywni i stracić nad sobą panowanie, a co dopiero czarodzieje. Nie chcecie wiedzieć, co od niego usłyszałem, ale zapewniam was, że nie szczędził mi wyzwisk. Wracajmy do domów. Niedługo dam wam znać, co robimy.
CZYTASZ
Poskramiając Smoka
FanfictionCzarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się miało zmienić. Kiedy Harry Potter będący symbolem zwycięstwa jasnej strony, nie zjawia się w Hogwar...