Rozdział 26

1.5K 206 184
                                    

Rozdział 26

Wyjątkowo w tym roku prowadził zajęcia z Obrony Przed Czarną Magią, a nie z eliksirów. Zgodził się na to, ponieważ Albus nie znalazł odpowiednio nauczyciela na ten rok, a Horacy Slughorn zgodził się na rok zawiesić emeryturę. Severus pamiętał go, jako głowę domu Slytherinu i chociaż cenił go jako warzyciela, to nie miał o nim dobrego zdania jako o człowieku.

Kiedy był uczniem, nie miał w nim wparcia. Obchodzili go tylko jego faworyci, których mógł włączyć do swojej kolekcji przyszłym sław. On zaczął być zauważalny, dopiero gdy okazało się, że ma ogromny talent do eliksirów. Już wtedy udoskonalał już istniejące przepisy, zwiększając ich skuteczność. Miał opinię odludka i dziwaka, ale czy aż tak mu to przeszkadzało? Nie, dopóki nie pokłócił się z Lily. Wiele razy próbował ją przeprosić, ale nie chciała go słuchać. Uznała, że wmieszał się w podejrzane towarzystwo i była ślepa na to, co go spotykało. Czy tak właśnie robili przyjaciele? Ignorowali swoje problemy?

Po ukończeniu szkoły był już Śmierciożercą, ale Czarny Pan nie był jeszcze tym szalonym czarodziejem, który potem zaczął przerażać nawet swoich podwładnych. Wierzyli, że jego działania zmienią świat czarodziejów i poprowadzi ich ku lepszej dla nich przyszłości. A potem usłyszał tę przeklętą przepowiednię i zrozumiał, że popełnił błąd. Każdego dnia żałował, że chciał się przypodobać i naraził życie byłej przyjaciółki. To miało być zupełnie inaczej, a skończyło się tragedią, za którą największą cenę zapłaciło dziecko, które zaginęło. Osobiście uważał, że najlepiej byłoby, gdyby chłopak się nie odnalazł.

Ludzie właściwie zapomnieli o Harrym Potterze i w jakiś sposób to było przykre. Dla nich chłopak był symbolem wygranej wojny, ale żadna z osób, które potem świętowały upadek Czarnego Pana, nie pamiętała chyba, że dziecko straciło rodziców. Nikt potem nie zainteresował się, czy wszystko z nim w porządku i takie właśnie były skutki tego wszystkiego.

Tego lata wiele razy był wzywany przez Czarnego Pana i musiał grać rolę podwójnego szpiega. Nakazano mu także warzyć różne mikstury. Niektóre z nich wymagały naprawdę pewnej ręki. Wystarczyłoby, że dodałby jakiś składnik sekundę później, a wszystko zostałoby zmarnowane. To akurat przydało mu się, gdy w lecie walczył o życie Albusa. Ten durny staruch omal nie oberwał potężną klątwą, która jak nic skończyłaby się jego śmiercią.

– Co cię podkusiło, żeby dotykać tego pierścienia? – syknął, gdy po kilku godzinach walki, usunął klątwę z jego ciała. – Masz szczęście, że nie przyszło ci do głowy, żeby go założyć, bo już by cię nie było.

– To dowód na potwierdzenie mojej teorii – odparł Albus, rozmasowując rękę, która jeszcze niedawno było niezdrowo sina. Wyjął z szuflady biurka dziennik, który był przyczyną zamieszania kilka lat wcześniej. – Słyszałeś kiedyś o horkruksach?

– Nie, ale zaraz mnie pewnie uświadomisz i nie spodoba mi się to, co usłyszę.

– W rzeczy samej. Zarówno dziennik, jak i ten pierścień zawierają w sobie fragmenty duszy Lorda Voldemorta. Właśnie to miał na myśli, gdy twierdził, że zaszedł dalej niż inni czarodzieje. Dopóki istnieją, nie będzie można go zabić. Zawsze znajdzie sposób, żeby wrócić.

Czy Severus był zaskoczony? I tak i nie. Skoro Czarnemu Panu udało się jakoś przeżyć starcie z Potterem, a potem odrodzić, to mógł się spodziewać wszystkiego. Nie sądził tylko, że mógł zrobić coś tak ekstremalnego, jak wielokrotne rozszczepienie swojej duszy. Już jeden taki akt wydawał mu się czymś nienaturalnym. Uważał, że człowiek nie powinien ingerować w pewne sprawy. Życie i śmierć powinny być czymś naturalnym. Skłamałby, gdyby powiedział, że nikogo nie zabił, czy nie torturował, ale wyrzutów sumienia nie miał tylko względem osób, które były prawdziwymi potworami. Niemniej jednak przyczynił się do śmierci Potterów i dlatego postanowił spłacać dług, chroniąc ich syna. Na razie robił to, zapewniając Czarnego Pana, że nikt nie ma pojęcia, co się z nim stało, co nie było kłamstwem.

Poskramiając SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz