Rozdział 9

4 0 0
                                    

I choćbyś bał się bardziej, niż sama się boję

– będziesz moją odwagą i moim spokojem,

Bo wiem, że uciekając bez Ciebie u boku,

Zabłądzę lub zawrócę gdzieś w otchłań mroku.


Gdy przyjaciele dotarli do Dobritch, wymienili tylko przerażone spojrzenia i bez słowa się rozdzielili. May szybkim krokiem skręciła w dół Shadow Street, a pozostała dwójka w dalszym milczeniu, jak szybko mogła, doczłapała się do domu. Będąc już w środku, bez przywitania wbiegli na górę i zamknęli się, Auguste w łazience, a Matt w swoim pokoju.

Dziewczyna opadła na ścianę i osunęła się po niej na zimne kafelki. Siedząc tak, próbowała zapanować nad atakiem paniki. Chwyciła najbliższy ręcznik i przyłożyła do ust, by powstrzymać zapowietrzanie. W tym czasie oblał ją zimny pot, którego nie miała sił wytrzeć, a nogi i ręce zaczęły jej mrowić nieprzyjemnie. Po chwili zrozumiała, że z oczu lecą jej łzy, mimo, że nie płakała. Ataki paniki ma od dawna, więc nie bała się swojego stanu. Po jakichś piętnastu minutach oddychania w ręcznik, oddech jej się uspokoił, a ona mogła nabrać wystarczającą ilość powietrza. W końcu ustąpiło też mrowienie, więc odczekała parę chwil by odpocząć, po czym rozebrała się do naga i weszła pod prysznic. Ustawiła sobie najzimniejszy strumień i po kolejnym kwadransie wyszła z łazienki orzeźwiona ciałem i umysłem. Po niej do łazienki wszedł Matt, tak blady, że nie trudno się było domyśleć, że przeżył to samo. W pokoju czekały na nią dwie gotowe walizki z uszykowanymi na wierzchu ubraniami i Thayer przewiercająca ją swoim mądrym wzrokiem. Wciąż mocno zestresowana ubrała na siebie czarną sukienkę i botki na niskim obcasie, po czym usiadła na łóżku Matta by pogłaskać Thayer. Kotka mruczała przyjemnie pod jej dotykiem co działało na Auguste uspokajająco. Zastanawiała się, czy Thayer jest świadoma przeprowadzki i tego, gdzie ją zabierają. Gdybyś wiedziała, już teraz zapierałabyś się pazurami, pomyślała patrząc w jej wielkie zielone oczy.

Po krótkiej chwili, Matt ponownie pojawił się w pokoju, jednak byli w stanie tylko wymienić mdłe uśmiechy. Auguste przyglądała się jak ubiera czarną koszulę trzęsącymi się dłońmi, nie mogąc trafić guziczkami w dziurki materiału, więc po chwili wstała i mu pomogła.

- Laluś – powtórzyła uśmiechając się do niego przyjacielsko, co ten odwzajemnił.

Przez moment stali tak patrząc sobie w oczy i nie wierząc, że dziś jest ten dzień. Auguste uznała, że Matt i Thayer mają w sobie tą samą uspokajającą aurę i zastanowiła się, jakby to było nie mieć go tego dnia przy sobie.

- To ważna chwila w naszym życiu. Wypada coś powiedzieć – oznajmił w końcu Matt.

- Geronimo – odparła żartobliwie, co trochę go rozśmieszyło, po czym wzięli swoje walizki i zawołali Thayer.

Gdy zeszli po schodach, zastali wszystkich domowników, czekających na nich w ciasnym korytarzu. Pierwsza na szyje rzuciła im się Elise, całując czule w czoła, a następnie Gregory, który objął ich zgniatającym uściskiem.

- Akademia sama w sobie nie jest taka straszna – pocieszył ich pewnym tonem. – To to, przed czym próbuje was uchronić jest złe – dodał spoglądając im głęboko w oczy, na co przytaknęli głowami.

Po nim uściskał ich Ed, który nie krył łez przy wypuszczaniu z uścisku swojego syna, i Kate całująca ich po stokroć i niemogąca wydusić ani słowa.

- Dajcie jutro znać jak wrażenia – pożegnał ich Gregory gdy otwierali sobie drzwi.

- Kochamy was! – wyrzuciła w końcu Kate z zapłakaną twarzą.

Posłannicy Szatana: Przeklęci i OpętaniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz