Rozdział 34

3 0 0
                                    

Widzisz te ptaki, unoszone przez wiatr?

Słyszysz ich śpiew? – Co za dziwa pieśń,

Jakby się kłóciły, a zarazem przepraszały,

Jakby się tak nienawidziły, jak mocno kochały.

Marzec dobiegł końca, a Strażnicy wciąż nie opuścili Dobritch, pozostając przy leśnych patrolach. Zajęcia trwały jednak normalnie, a napięcie u uczniów dawno ustało, przez co ogłoszony niegdyś stan zagrożenia wydawał się być tylko nową nazwą na starą rzeczywistość.

- Zostaw sobie coś na wrzesień. – Matt wzdrygnął się na jej głos, lecz po chwili powrócił do podważania cegieł w wieży, do jakiej noc wlała swoją ciemność.

- Przestań, wystarczy mi strach o ich dwójkę. O tobie wolę nawet nie myśleć – odparł jej oschle, a Auguste wyszła z progu i przeszła się wokół podziurawionych ścian, czując pod bosymi nogami skruszony budulec.

- Ty najlepiej wiesz, jak tam jest – zaczęła nieśmiało. Nigdy nie rozmawiali o jego Opętaniu. – Wiesz, jak z tego wyjść. Chyba nie myślisz, że im się nie uda?

- Bo są dobrzy, bystrzy i spokojni? – spytał zrażonym tonem, nie przestając odłamywać kostek ze ściany. – To kit, co mówią. Tam wszystko jest bardziej popaprane niż próbują nas o tym przekonać. Nikomu nie można ufać.

- Ciekawe, czy oni też nie śpią. – Auguste podeszła do małego otworu w ścianie i wyjrzała na ciemny las, czując na twarzy zimny powiew wiatru.

- Patrząc po tym jak May od jakiegoś czasu wygląda, na pewno siedzi teraz w łóżku i rozmyśla. Finley zawsze tak wygląda, ale widziałem, że co noc przechadza się po salonie.

- To dlaczego z nim teraz nie jesteś? – zdziwiła się, odwracając do niego i opierając plecami o niezniszczoną jeszcze ścianę. Matt westchnął ciężko i przestał na chwilę hałasować dłutem.

- To trzeba przemyśleć w samotności... No i boję się z nim o tym rozmawiać. Chyba nie jestem gotowy.

- Ty nie jesteś gotowy? – żachnęła się, przykuwając jego zmęczone spojrzenie.

- Za dnia idzie jakoś udawać, ale w nocy jest się zupełnie rozklejonym. Nie dam rady widzieć go w takim stanie, takiego jakim jest się tylko wobec Opętania. I boję się, że będzie chciał gadać, a ja nie mam mu nic do powiedzenia.

- Czy ty siebie słyszysz? Przeżyłeś, super, nie masz pojęcia jak się z tego cieszę, ale przed nami wciąż jest jedna wielka niewiadoma, Matt. Byłeś wściekły na Palmer, że o wszystkim wiedziała i nic ci nie powiedziała, a właśnie zachowujesz się co do niego tak samo. Mnie też będziesz unikał przez moim Opętaniem? I tylko dłubał w tych swoich ścianach? – rzuciła wściekle, nie wierząc, że rozmawia ze swoim kuzynem, który zawsze otaczał ją opieką.

- Wiesz, że tak – pouczył ją. – I wiesz dlaczego. – Zrozumiała go doskonale, ale i tak była wściekła. Oni mogli unikać się nawzajem w strachu przed prawdą, ale nie mieli prawa opuszczać May i Finleya, którzy mogą ich potrzebować.

- Dobra, dajmy im czas, ale musisz z nimi porozmawiać prędzej czy później – zakończyła stanowczo i skierowała się do wyjścia. – I ścisz trochę, bo jeśli Finley jest w salonie, to na pewno słyszy, że siedzisz tutaj, zamiast z nim. A to okrutne.

- Ty nie możesz? – Zatrzymał ją pytaniem, a ta odwróciła się do niego, przechylając głowę.

- Daj spokój, ja najlepiej gdy się nie odzywam.

Posłannicy Szatana: Przeklęci i OpętaniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz