Rozdział 28

628 35 43
                                    

Półtora roku później

— Flora! No dawaj! — usłyszałam zniecierpliwiony głos Stephanie.

Dokończyłam malować usta krwistą pomadką i ostatni raz przeczesałam szczotką włosy. Miałam lekkie deja vu. Kiedyś brunetka również musiała na mnie czekać, gdy szykowałyśmy się na imprezę... Chyba Halloweenową? Nie pamiętam...

— Już idę no...

W ciągu tego czasu, wszystko się zmieniło. I wcale nie na gorsze... Wręcz przeciwnie.

Na dobre uwolniłam się od Alice i zamieszkałam z moją prawdziwą mamą, w przepięknej kamienicy, naprzeciwko parku. Podjęłam terapię i małymi krokami uwalniałam się, od tej okropnej choroby. Wciąż utrzymywałam kontakt z Stephanie i Oscarem, chociaż z tym drugim trochę mniejszy. Skończyłam szkołę z wyróżnieniem i wciąż pracowałam w kwiaciarni pani Margaret.

W końcu zaznałam szczęścia, jakie od zawsze mi się należało.

Byłam szczęśliwa.  

Wyszłam z łazienki, czując się pięknie i pewnie. Caro... Znaczy... Moja mama siedziała na kanapie, a w ręku trzymała telefon, którym zrobiła mi zdjęcie. Szeroko się uśmiechnęła i posłała mi całusa w powietrzu na pożegnanie.

— Wyglądasz prześlicznie, słoneczko. — Wstała i przytuliła mnie, całując w czoło. — Bawcie się dobrze i pamiętaj, że gdyby coś się działo masz dzwonić.

Rodzicielka powtarzała mi to już z kilka razy. Przewróciłam oczami, ale mimowolnie się uśmiechnęłam. Po tylu latach nareszcie czułam się kochana. Czułam, że jest dla mnie miejsce na tym świecie. 

— Dobrze. — Chwyciłam torebkę i złapałam Steph za dłoń, po czym pociągnęłam ją w stronę drzwi. — Pa mamo! Kocham cię! — Zanim wyszłyśmy usłyszałam, jak odpowiada mi tym samym.

Podekscytowane imprezą, zbiegłyśmy po schodach i wypadłyśmy z kamienicy. Wsiadłyśmy do czekającej już taksówki i podałyśmy kierowcy adres.

Wakacje zaczęły się już prawie miesiąc temu. Steph i ja przysięgłyśmy sobie, że to będą te niezapomniane. Będziemy odwalać grube akcje i cieszyć się życiem oraz chodzić na imprezy. To była już nasza piąta. 

Po niedługim czasie, samochód zaparkował pod nowym i zarazem, najpopularniejszym klubem nocnym w naszym miasteczku. Z racji tego, że był piątek, był mocno oblegany, ale nie przeszkadzało nam to. Ominęłyśmy długą kolejkę i zatrzymałyśmy się przed wysokim i barczystym ochroniarzem.

— Nazwiska. — Za każdym razem, jak tu byłyśmy, nie miałyśmy problemu z wejściem. Wiązało się to z tym, że doskonale znałyśmy właściciela klubu, a nawet się z nim przyjaźniłyśmy.

— Scottsdale i Davis — zamrugała kokieteryjnie Stephanie. Widziałam, że spodobał jej się ten facet. Odkąd zerwała z Nickiem, nieźle szalała, ale zapewniała, że na razie potrzebuje po prostu przerwy od związków.  

— Panienki do Harris'a? — upewnił się i zerknął na specjalną listę.

— Dokładnie... — przyjaciółka owinęła sobie pasemko włosów, wokół palca i zagryzła wargę. Ochroniarz musiał mieć sporo dystansu do takich zachowań, ponieważ nawet nie drgnął, tylko pozostał obojętny.

Zostałyśmy wpuszczone do środka. Podążyłyśmy wzdłuż korytarza, by po chwili znaleźć się na ogromnym parkiecie. Kolorowe światła, lustra, fontanna z alkoholem, DJ i duży bar. Klub charakteryzował się tym, że był naprawdę nowoczesny, a drinki, były w przyzwoitej cenie.

If you knew meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz