13.,, Odłóż to!"

409 53 2
                                    

Nie chciałam go odbierać, ale ten dźwięk irytował mnie bardzo, a cięcia na rękach zaczęły piec i doprowadziło mnie to do szału. Rzuciłam się by kliknąć zieloną słuchawkę.To Mitsu.
-Tak?-zapytałam
-Co robisz?
-Wróciłam do starego hobby-zaśmiałam się gorzko

Ona po chwili ciszy wydarła mi się do ucha.

-Odłóż to! Odłóż żyletkę!

Nie odpowiedziałam i się rozłączyłam .Obliczyłam, że Mitsuki będzie za kilka minut. Sama, albo z pogotowiem.Postanowiłam uciec do starego parku ze stawem. To dosłownie 10 minut drogi. Z wieszaka zdjęłam moją czarną bluzę,którą zarzuciłam na siebie, do kieszeni schowałam żyletkę i wybiegłam z domu,przy okazji zakluczając drzwi. Pogoda jakby odczytała moje uczucia, zaczęło okropnie padać.

*10 minut później*

Kaptur na mojej głowie zaczął mnie już irytować, więc go zdjęłam, tym samym pozwalając, aby zimne krople spadały na moją odkrytą twarz.Ze spodni wyjęłam moją starą ,,przyjaciółkę",ale zamiast zrobić cięcie wrzuciłam ją do pobliskiego zbiornika wodnego.Usłyszałam tylko chluśnięcie wody.Podciągnęłam kolana pod brodę i zamknęłam oczy.Siedziałam w tej pozie już dobre kilka minut,gdy nagle zostałam brutalnie zrzucona z mojego siedziska.Leniwie otworzyłam jedno oko,by potem mało co oczy mi z oczodołów nie wyleciały.Na mnie leżał Kise,cały zapłakany powtarzał moje imię w kółko,o dziwo bez dodawania końcówki ~ cchi.

-Rose,Rose,Rose...!

Zdziwiłam się jego obecnością.A,no tak Mitsu pewnie wszystkich zawiadomiła.Po dość długiej chwili bycia przytłoczoną przez dobre 70 kilo,przyszło całe Pokolenie Cudów.Tak nawet Akashi.

-Zejdź z niej-powiedział Seijuro tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Jednak Kise nie zszedł za co oberwał mocno po głowie i wtedy byłam już wolna.Podniosłam się z mokrej trawy,ale nie miałam odwagi,by spojrzeć im w oczy.

-Spójrz na mnie-wydał rozkaz Akashi

Nie wykonałam go i zaczęłam stawiać niewidzialne kroki,by się wycofać.Potem tylko szybko się odwróciłam i uciekłam w nieznaną mi drogę.Po kilku minutach byłam już zmęczona i postanowiłam sobie odpocząć.Przy okazji sprawdziłam czyn nikt z Pokolenia nie pobiegł za mną.Na szczęście lub nieszczęście.Szłam chodnikiem dalej nie wiedząc gdzie iść.Nie znałam tej okolicy i nawet tędy nie przejeżdżałam.Brzmi świetnie!Jak na złość nie wzięłam telefonu.Szlak by to...!Niespodziewanie zostałam wciągnięta do jakiejś uliczki.Przed sobą zauważyłam jakiegoś gościa.I nagle olśnienie...to mój były...trener!

-Puść mnie!-krzyknęłam próbując się wyrwać,ale nic z tego.Jestem za słaba i do tego te cięcia.Ile bym teraz dała żeby jednak ktoś za mną pobiegł.

-O nie kochanie. Tyle razy chciałem żebyś była moja, ale zawsze ktoś mi przeszkadzał. Na przykład ta twoja drużyna-zaczął mi szeptać do ucha.

-Nienawidzę Cię! Nienawidzę Cię gnoju! -po tych słowach kopnęłam go w piszczel.

Syknął, po czym złapał się za bolące miejsce. Miałam kilka sekund, które wykorzystałam w mistrzowski sposób No prawie mistrzowski.Ledwo wybiegłam na ulicę, a czyjaś ręka złapała mnie za końcówkę buta. Upadłam na lewe przedramię.Którę prawdopodobnie złamałam.Szarpałam nogą, by mnie wreszcie puścił. Udało się tylko zgubiłam buta.Buta siostry Kise.Trudno się mówi.Ale udało mi się wyjść na środek ulicy i krzyknąć:

-Pomocy! Ratunku!

Zauważyłam, że pan Akira Tomoe (tak się nazywał trener) zdążył wstać i chwiejnym krokiem udał się w moją stronę. Za ulicą dostrzegłam las.I dłużej nie myśląc pobiegłam w jego kierunku.

*około godziny później*

-Kuźwa-mruknęłam pod nosem.

Tak.Zgubiłam się w wielkim lesie.Nie mam telefonu, a mam złamaną rękę. Skąd wiem, że złamana.Cała boli i jest cała sina.A i kość przebiła mi skórę.Ale to nic takiego skoro jestem tu sama. Zmęczona usiadłam pod drzewem i modliłam się o śmierć.

Po upływie...nawet nie wiem ilu godzin. Straciłam rachubę czasu.

Albo zdawało mi się, że coś się poruszyło w krzakach, albo to było na jawie. Ciekawe czy do ręki wdało się zakażenie.

Jednak miałam racje! Z krzaków wyskoczył wielki bernardyn.Psiak podszedł do mnie i całą obwąchał.Usiadł obok mnie, a ja wtuliłam się w jego miękkie i ciepłe futro.Pies nazywał się Kulek. Ale Kulek to pies Kise!

-Jak mnie tu znalazłeś?-zapytałam, ale wiedziałam, że nie odpowie.

Nagle Kulek wstał i głową pokazał abym na niego wsiadła.Skorzystałam z tej kuszącej oferty. Przy niewielkiej pomocy jakiegoś starego pnia wskoczyłam na mojego ,, rumaka".Kulek po chwili zaczął biec do przodu. Zmęczona dzisiejszymi wydarzeniami usunęłam na jego miękkim futerku.

Rose no BasukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz