Rozdział 5

177 6 11
                                    

W nowej pracy było mi nawet dobrze. Nikt nie robił mi krzywdy, poza jakimiś 9-cio letnimi drillowcami, którzy chcieli wylać mocz na mój szaliczek. Kiedyś jeszcze pewna emerytka zamówiła hot-doga  bez żadnych sosów, a gdy jej go podałem wyjęła parówkę z bułki i oddała mi mówiąc "masz, chłopcze, bo widzę, że swojej, to ty napewno nie masz", a potem odeszła śmiejąc się.

Jednak to, co wydarzyło się dzisiaj było bardzo dziwne

Stałem tak, jak zwykle za ladą i czytałem jakiegoś erotyka, na którego tytuł nie zwrócił m uwagi, bo byłem bardziej zainteresowany treścią. Mogłem to zrobić, ponieważ w sklepie nie było żadnych klientów, a nie miałem innych obowiązków. Oczywiście do czasu.

Usłyszałem charakterystyczny dźwięk, kiedy drzwi wejściowe otworzyły się i wszedł przez nie siwowłosy mężczyzna. Ubrany był w ciemne spodnie, limonkową koszulę, na jego szyi zawiązany był różowy albo fioletowy (chuj wie, jestem daltonistą) krawat, ciemnozielony płaszcz, na nosie miał malutkie okularki z kolorowymi szkiełkami, a na plecach plecak. Jego włosy prawie w całości były siwe, z wyjątkiem czarnych pasków po bokach głowy. Miał ładnie i równo przystrzyżony zarost, a przy zewnętrznych kącikach oczu robiły mu się zmarszczki.

Kojarzyłem go. Wydawało mi się, że była to osoba, z którą miałem kontakt przez jakąś część życia, a potem niespodziewanie zniknął.

Wpatrywałem się w niego, kiedy podchodził do półki z nabiałem i brał z niej dwie butelki mleka. Przydałby mi się taki zapas. Niestety od zerwania z Fangiem rzadko piję mleko. To znaczy... Co?

***

- Tata...? - zapytałem kiedy zbliżył się do kasy.
- Edgar - powiedział.
- Edgar! - poczułem szturchnięcie w ramię - Edgar!

Otworzyłem oczy i zobaczyłem stojącą nade mną Melodie, która miała zmianę w tym samym czasie, co ja.

- Edgar! Jakiś typ podszedł do mnie jak układałam na półce parówki z Julią Żugaj i powiedział, że zemdlałeś, więc przez ciebie musiałam podejść do kasy i go obsłużyć, a to ty powinieneś to zrobić.
- Melodie... To chyba był mój tata...
- Ta, napewno. Co najwyżej cukrowy - zaśmiała się głośno i podniosła leżącą na podłodze książkę tak, żebym dobrze widział okładkę. - Ciekawa książka, tak w ogóle - powiedziała i rzuciła przedmiot spowrotem na podłodzei odeszła, aby dalej układać na półce parówki z Julią Żugaj.

Czy mi się uda znaleźć, kurwa, normalną pracę?

Co chcielibyście zobaczyć w kolejnych rozdziałach?

Tym razem to nie był senOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz