Rozdział 11

246 32 3
                                    

Polecam dać gwiazdkę!!

Madison

Po chwili ten sam kelner, juz w głowie nazwałam go pudlem, przyniósł nam zamawiane wcześniej jedzenie. Postawiłam na coś bezpiecznego, ponieważ były tu takie nazwy, które mogłyby oznaczać cokolwiek, a pod nimi nie było napisane co to. Liam zamówił fideua, cokolwiek to jest, a ja carbonare. Niestety nie było spaghetti.

- Dziękujemy - Podziękowałam blondynowi, i uśmiechnęłam się do niego, widząc że mężczyzna siedzący obok nie ma zamiaru, a jedynie mierzył go morderczym spojrzeniem, przez które  aż mi włoski na karku stanęły dęba.

- Jeśli będę potrzebny do czegoś proszę wołać - Spojrzał w ziemi, i uciekł za ścianę, przed spojrzeniem mojego towarzysza.

- Mógłbyś być trochę bardziej kulturalny? - Spytałam, patrząc na czarno-okiego mężczyzne. Fakt typ się uśmiechał do mnie, a mu nie poświęcił prawie żadnej uwagi, ale to nie znaczy aby tak go traktował. Wzięłam widelec do ręki, i nałożyłam sobie kawałek makaronu, aby po chwili go zjeść.

- Mógłbym - Przytaknął, a ja nie drążylam tej rozmowy, nie wiedząc co odpowiedzieć.

Mężczyzna naprzeciwko jadł, lecz powoli, zajęty wpatrywaniem się we mnie. Czułam się przez to nieco skrępowana, lecz dalej uparcie jadłam, udając że nie zauważam jego spojrzenia. Kiedy zjadłam, z niewiadomej dla mnie przyczyny, odsunęłam od siebie lekko talerz, z ułożonymi pięknie sztućcami, a nigdy tak nie robiłam. Może dlatego że zawsze chodziłam do restauracji z przyjaciółką.

- Madison? - Odezwał się w końcu, a ja przeniosłam na niego zwrok, z talerza. Podniosłam jedna brew, szczerze zainteresowana co mi chce powiedzieć. - Chciałbym cię jutro przedstawić moim znajomym.

- Znajomym? - Dopytywałam

- Współpracownicy

Teraz w głowie toczyłam walkę, zapytać czy nie? Mógłby się zirytować, zasmucić, zaśmiać...

- Po co? - Przełamałam się.

- Jak to "po co"? - Podniósł brew.

- Przecież ojciec spłaci dług, a ja wrócę do domu. - Nastała cisza. Niezręczna cisza. Patrzyliśmy się tak na siebie przez kilka sekund, a może minut? Całkowicie straciłam poczucie czasu.

- Chcesz tego? - Szepnął. Jego spojrzenie stało się jeszcze bardziej intensywne. Patrzył na mnie trochę zirytowany, ale i może z... tęsknotą i smutkiem? Nie, wydawało mi się.

Tym pytaniem mnie zagiął, nie wiedziałam co powiedzieć, więc jedynie wywiercałam w nim dziure moim spojrzeniem. Błądziłam wzrokiem po jego twarzy, z oczu na czoło, z czoła na policzki, z policzków na nos, a w końcu zatrzymałam się na ustach... Czy chciałam wracać do swojego trybu życia?   Nie za bardzo, ale miałam tam Elizabeth, a tu jej nie mam. Jednakże teskiniła bym za Liamem. Przez te kilka dni zbliżyliśmy się do siebie, może nie jakoś mocno, jednakze czułam do niego... przywiązanie? To za wcześnie aby powiedzieć że chce tu zostać!

- Nie wiem- Westchnęłam po dłuższej chwili, i spuściłem wzrok na swoje ręce, leżące płasko na kolanach. Czułam się głupio, nie potrafią powiedzieć, że chce.

Zjedliśmy w ciszy, a dokładnie to on, go ja nie mogłam nic przełknąć. Później pojechaliśmy do domu, również w ciszy. Czułam że zrobiłam coś źle, przez co on się obraził, ale jednak ci takiego nie zrobiłam.

                                   ***
- Idę pod prysznic - Powiedziałam, i ruszyłam do łazienki w sypialni. Nie odzywaliśmy się do siebie słowem, ponieważ on zamknął się w biurze, i dopiero teraz wyszedł, aby się przebrać. Teraz był w szarych dresach, i czarnej koszulce przylegającą do jego mięśni.

𝓜𝔂 𝓵𝓲𝓽𝓽𝓵𝓮 𝓼𝓮𝓬𝓻𝓮𝓽  +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz