Jest środa. Za 2 dni impreza i koniec roku. A ja od 2 dni niewychodze z domu, pod pretekstem grypy żołądkowej. Tylko ja wiem, dlaczego boje się wyjść z domu, a dokładnie bałam. Dziś nie zamierzam się bać, tym bardziej że obok mnie będzie cały czas jakiś świadek, Lizzy.
Przez te 2 dni też, myślałam, aż za dużo. O moim ojcu. Co się z nim stało? Czy cos mu zrobili? A może kazali spłacić dług, i odeszli? Kurwa nie wiem. Jest tysiące możliwość. Nawet te najgorsze, że nie żyje... Od razu odepchnęłam ta myśl, jak najdalej mogłam.
Usiadłam przy toaletce, z zamiarem pomalowania się, ale delikatnie. Nałożyłam pod oczy, i obok nosa, korektor, po czym go wybledowalam. Na rzęsy czarny tusz, w kącikach oczu rozświetlacz, a na usta olejek. Ubrałam się w czarne kolarki, i czarna koszulkę, z czerwoną czaszką na plecach, w stylu oversize. Związałam bluze o rozmiar za duża, w pasie. Podeszłam do komody, obok której stał plecak, w którym miałam trzy nowe zeszyty, A5. Ponieważ poprosiłam Nathaniela, aby mi kupił jak będzie w sklepie, bo mi się "skończyły".
Założyłam plecak na jedno ramię, na plecy, a ten nisko mi zwisał, i zakrywał tyłek. Zeszłam na dół, gdzie czekała na mnie już dziewczyna. Zobaczywszy mnie mruknęła pod nosem ciche "W końcu", i podeszła do szafki na buty, ubierając swoją parę. Zrobiłam to samo, a potem obydwie wyszlysmy.
- Boże nie mogę się doczekać!- Piszczała podekscytowana dziewczyna.- Jeszcze 2 dni, a będziemy wolne! - Wyrzuciła ręce w powietrze, a ja się zaśmiałam.- W dodatku impreza! Ej wiesz co się stało?
- Nie wiem- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Zmienili miejsce na domówkę. Teraz to będzie jeszcze lepsza chałupa! Będzie miała jeszcze basen!
- Wow- Tylko tyle udało mi się wydusić.
-Noo- Zgodziła się- Tylko trzeba zapłacić za wejście jeden euro.
- To jakiś problem? Stać nas chyba co nie?
-No wsumie, może mu się połowa zwróci przynajmniej, bo taka chata, to nie za tania. - Dopowiedziała.
Reszte drogi szłyśmy w ciszy. Nie trwało to długo, bo ledwie pięć minut. W szkole wymieniliśmy się cichymi "Spotkamy się pod salą" i udałysmy się w stronę własnych szafek.
Teraz mam mieć matematykę, i dziękuję Bogu że w piątek, zostawiłam podręcznik w szafce, a nie wzięłam do domu. Ta baba jest porypana. Dała by mi jedynkę, jeszcze nieprzygotowanie i uwage. To wszystko bo nie miałabym zeszytu. Czekam tylko aż tę wiedźmę wypierdolą z tej szkoły, albo sama odejdzie, bo przecież takie stare baby powinny już dawno umierać w szpitalu.
Rozbrzmiał dzwonek, więc udałam się do sali, znajdującej się na pierwszym piętrze. Weszłam do odpowiedniej sali, i zajęłam miejsce, standardowo w ostatniej ławce, przy oknie. Obok mnie usiadła Lizzy, a przed nami, nasz kolega Alexander. Wszyscy przyjaźnimy się od początku gimnazjum. Niestety jak będziemy chcieli pójść na studia, to na inne kierunki. Ja na medycynę Lizzy na prawo a Xander, on jeszcze "nie wie".
- Dzień dobry- Przywitała się facetka.- Najpierw rozdam kartkówki z tamtego tygodnia, a później sprawdzimy zadanie domowe.- Poinformowała.
- Kurwa- Przeklnełam - Daj spisać- Mówię do chłopaka, przed nami. On bez słowa podaje mi zeszyt. Nie mecze się, pisząc cały tamten temat, a tylko odpowiedzi.
Dziękuję szybko, po przepisaniu, zanim jeden z prymusów, którego wyznaczyła baba do rozdawania kartkówek, podejdzie.
-Kurwa!- Przeklnął Alexander, trochę za głośno bo babka zwróciła na niego swoją uwagę. Pochyliłem się do przodu, aby zobaczyć co dostał. Oczywiście pałe.
- Debil!- Wyzwałam chłopaka automatycznie, po dostaniu swojej karty, na której widniała ocena "2".
- Debile!- Krzyknęła dziewczyna, siedząca obok,- Dostałam 3!
Wymieniam tylko znaczące spojrzenia z Xandrem, typu "Cieszy się bo zgapiala", ponieważ nas babka przesadziła bliżej jej biurka, a ona została w ostatniej ławce, na której były wzory, które sobie zapisalysmy.
***
Piątek nastąpił szybko, za szybko. Przez ten czas zdążyłam wrócić do domu, aby sprawdzić czy ojciec żyje, żył. Zapity w trupa, leżał na kanapie. Nie próbowałam nawet dowiedzieć się, o co chodziło z tamtą sytuacją, bo i tak bym się nie dowiedziała. Wzięłam z tamtąd torbę, z książkami które spale na ognisku, i moją ulubioną czarna sukienke, oraz szpilki.-Chyba sobie ze mnie kpisz!- Krzyknęła Elizabeth. - Nie pójdziesz w tej sukience, co jest stara jak świat, na imprezę!- Szykowaliśmy się właśnie do imprezy, która miała się odbyć.- Ubieraj się jedziemy do galerii! - Rozkazała.
- Boże przecież jest ładna, nie potrzebuję nowej.- Jęknełam.
- Ale ja potrzebuję, wstawaj!
Już zaledwie po 20 minutach byłyśmy w galerii. Weszliśmy do pierwszego sklepu, który na pierwszy rzut oka, wyglądał na luksusowy. Ja jedynie pokazałam za przyjaciółką, jak jej drugi cień.
- Patrz ta ładna- Pokazała na bordowa sukienkę, która dla mnie była ok, jednak i tak przytaknelam.- Przymierzaj!- Rozkazała.
- Czy nie miałyśmy tobie poszukać sukienki? - Spytałam podejrzliwe.
- Powiedziałam że ja potrzebuję, ale nie mówiłam że dla siebie. Przymierzaj- Rzuciła we mnie sukienką.
- Nie ubiorę jej- Powiedziałam, odkładając sukienkę na miejsce.
- Co ci w niej nie pasuję? - Spytała zirytowana.
- Kolor
- Jaki więc ma być- Westchnęła.
- Czarny.- Dodałam już trochę mniej pewna siebie. Zrobiło mi się
trochę wstyd, że Lizzy próbuje, a ja nie doceniam jej starać.- Okej to czarny
Nie mija chwila, a ja idę do przymierzalni przymierzyc, piękna czerna sukienkę. Jest ona do połowy uda, i jest ma ramiączkach. Marszczenia po bokach dodają jej uroku. Może i jest to zwykła sukienka, ale mi się podoba, i to jest najważniejsze.
- Laska wyglądasz oszałamiająco!- Piszczała podekscytowana lizzy.- Będę musiała cię pilnować aby żaden chłopak się do ciebie nie dobrał. - Zaśmiałyśmy się obie.
Po powrocie, i kupnie 2 sukienek, mojej czarnej, i tej bordowej dla Lizzy, poszłyśmy wsiąść prysznic. Osobno oczywiście, chociaż pamiętam jak jeszcze 3 lata temu bralysmy razem, aby nie marnować wody. Poszłam się pomalować, w czasie kiedy Lizzy suszyła włosy, a ja miałam już suche. Zrobiłam sobie zwykłe kocie oko, pomalowałam rzęsy, chociaż nawet nie musiałam, bo naturalnie miałam je czarne, długie i grube. Na koniec rozczesalam włosy, nie bawiąc się w prostowanie, jak taka Liz.
Zostałyśmy w ubraniach które miałyśmy wcześniej, do czasu wzywania taksówki. Wtedy na ostatni moment, wcisnęliśmy się w obcisłe kiecę, założyliśmy pasujące szpilkiei wyszlysmy.
Nie wzięłam ze sobą nic, po za smartwatch. Bałam się że na jednej z największych imprez na których będę, zgubię telefon. Postanowiłam więc wsiąść tylko czarny zegarek elektryczny, aby wiedzieć która jest godzina. Nie miałabym głowy, do pilnowania cennych rzeczy po pijaku, bo dziś zamierzam się upić za wszystkie czasy.
Jakbym wiedziała, nigdy bym nie poszła na tą imprezę...
_________________________________________
Miałam trochę wolnego czasu więc napisałam dodatkowy rozdział. Jak też widzicie zmieniłam starą nazwę, i okładkę, tak jak mówiłam. Mi samej się podoba, ale nie wiem jak wam.
Standardowo zachęcam do dawania gwiazdek, i pisania komentarzy.
Miłego dnia/nocy
CZYTASZ
𝓜𝔂 𝓵𝓲𝓽𝓽𝓵𝓮 𝓼𝓮𝓬𝓻𝓮𝓽 +18
RomansaCzy życie siedemnastoletniej Madison White, może się zmienić przez jeden głupi incydent, którego miała nigdy nie być świadkiem? KSIĄŻKA MOŻE MIEC BŁĘDY ORTOGRAFICZNE. Rozpoczęcie książki: 20.12.2023 #315 mafia/1.01.2024 #17 imprezy/4.05.2024 #45 por...