Rozdział 2

566 37 5
                                    

-Odpierdol się- Wymamrotałam do Lizzy, która zrywała ze mnie kołdrę.

- Sorry, ale muszę pilnie gdzieś pojechać- I tak właśnie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, rozbudziłam się w sekundę.

- Obiecałaś! - Wspomniałam jej, zrywając się do siadu.

-  Nie mówiłam słowa "Obiecuję", więc nic nie obiecywałam - Wykręciła się dziewczyna, podnosząc ręce, na znak poddania się. - Lecę, pa! - Pożegnała się, wręcz wylatując z sypialni.

- Japierdole...- Mruknęłam, przeciągając się.

Spojrzałam na zegarek wiszący nad drzwiami, była godzina 9.52. Na myśl o tym, że mogłabym jeszcze pospać, sprawia że odrazu znów przykrywam się kołdrą, wtulając się w nią. Miałam czas, dużo. Moglabym nawet wieczorem pojechać, tylko tak abym miała go z książkami na jutro. Już naprawdę zastanawiam się nad przeniesieniem swoich rzeczy tu, bo mam wrażenie jakbym mieszkała z przyjaciółką, a nie z ojcem. Postanowiłam że pójdę jak się wyśpię. Zamknęłam oczy, i po chwili w odpłynęłam ponownie.

***

Ta pójdę jak się wyśpię. Nie przemyślałam że zawsze jestem niewyspana, i zawsze mam mało. Takim oto sposobem, jest godzina 17.

Zeszłam na dół do kuchni w poszukiwaniu zupek chińskich, ponieważ naszła mnie na nie ochota. Modliłam się w duchu,abym znalazła zupkę curry, albo jakaś kimchi.

Kucnełam przy szafce, znajdującą się pod blatem, i zaczęłam szperać.  Znalazłam jakąś w końcu, lecz westchnęłam rozczarowana, to była zwykła pomidorowa.
Nie poddawałam się, szukałam dalej.
Ponieważ moje motto brzmi "Nigdy się nie poddawaj" Tak też robiłam, ale jak przeszukałam wszystko w szafce, doszłam do wniosku że nie mają. Postanowiłam udać się do sklepu, bo nie odpuszczę tej zupki chińskiej. Jak będzie trzeba, będę jej szukać w sklepach do wieczora, nie wspominając o tym że jest po 17.

Podeszłam do małego przed pokoju, biorąc z szafki, buty, i zakładająca je. Otworzyłam drzwi wychodząc z domu, nie fatygując się aby wsiąść ze sobą klucze.

Najbliższy sklep jest może 150m od domu, ale dla mnie to jest jak kilometr. W dodatku nie mma pewności czy są tam jakiekolwiek zupki chińskie, ponieważ rzadko tam zaglądam.

Po kilku minutach, jestem na miejscu wchodząc do małego sklepiku. Przypomina mi on czasy dzieciństwa, jak sie wychodziło na dwór, a taki sklep był na każdej ulicy, i było można kupić tam dużo słodyczy. Rozglądam się do okoła, napotykając spojrzenie pani za ladą mówiące "Kupujesz coś albo wypierdalaj". Odwracam wzrok, przenosząc go na szafke, po drugiej stronie lady, tam gdzie stoi te babsko, które wywierca we mnie dziurę, swoim spojrzeniem.

Jak ja kurwa tego nienawidzę. Chce z tąd jak najszybciej wyjść, bo mam przeczucie że jeśli zostanę tu jeszcze minutę, nie kupując nic. Skończę 2 metry pod ziemią.
Moje przemyślenia, przerywa głośne odchrzakniecie. Momentalnie odwracam wzrok od zupek chińskich, na zirytowane spojrzeniem facetki.

- Co podać?- Pyta, nie wysilając się nawet na sztuczny uśmiech. Przez dłuższą chwilę nie odpowiadam, zastanawiając się. Wracam spojrzeniem na szafkę, szukając mojego celu.

- Czy jest może zupka chińska curry?- Pytam. A momentalnie jej wzrok z zburzonego i zirytowanego, zamienia się w "Co ty kurwa ślepa jesteś?!"

- Tylko to co tam widzisz- Odpowiada.

Nie znajduje tego co chciałam. Dosłownie serce zaczyna mi bić szybciej, kiedy chce opuścić sklepik. Nie mam pojęcia co mam powiedzieć. "Do widzenia" "Nie ma to dziękuję" "Nie znalazłam, dowiedzenia"

𝓜𝔂 𝓵𝓲𝓽𝓽𝓵𝓮 𝓼𝓮𝓬𝓻𝓮𝓽  +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz