Rozdział 10 - Oni już tutaj są

43 1 0
                                    

*Z perspektywy Cole'a*

Usiadłem na łóżku.
Grupa Łowców smoków będzie w klasztorze za jakieś 2 godziny.
Przynajmniej tak twierdził Zane.
Z tego co mi wiadomo, zależy im na ogniu, a naszego ognia nigdy im nie oddamy.
Rozbijemy berło i oddamy smokom ich własność, a Smocza wioska będzie mogła znów w spokoju funkcjonować.
Taki był nasz plan.

Nagle usłyszałem dziwny hałas który dobiegał z zewnątrz. Postanowiłem wyjrzeć przez okno i zamarłem.
Przez bramę klasztoru przeleciała ognista kula.
Patrzyłem oszołomiony, jak Wielkie, drewniane drzwi zajmują się ogniem.
Oni już tu byli.
CHOLERA, BYLI TU.
Według obliczeń Zane'a mieli być za dwie godziny!
Nie byliśmy dobrze przygotowani.
Usłyszałem pojedyncze okrzyki bojowe.
-Wszyscy na zewnątrz! -Usłyszałem spanikowany głos Nyi.
Natychmiast wstałem z łóżka i w popłochu wybiegłem że swojego pokoju.
Na korytarzu byli już Lloyd, Kai, Jay, Zane i Nya.
-Przyszli wcześniej. -Westchnął Lloyd.
-Plan jest taki, że nie mamy planu.  Walczymy wystarczająco długo, aby Kai mógł zniszczyć berło. Później okaże się co dalej. -Oznajmiła Nya.
Zajebiście, nawet nie mamy planu.
Skinąłem głową, po czym złączyłem pięści, przywołując swoją moc, a moje ręce zaświeciły się na złoty kolor. Jak dobrze było znów poczuć moc.
Wybiegliśmy na zewnątrz budynku.
Cholera.
Miało być tylko pięciu wojowników!
Była ich cała armia. Dziesiątki, a może setki zakapturzonych wojowników, ubranych w czarne peleryny. Mieli ze sobą laski, podobne do laski Mistrza Wu.
Gorzej być nie mogło.
Moją uwagę najbardziej przykuł mężczyzna stojący na czele armii.
Ubrany był tak jak reszta, ale nie miał na sobie kaptura. Po twarzy stwierdziłem że jest mniej więcej w naszym wieku. Miał lekko podkrążone oczy i ciemno brązowe, rozczochrane włosy.
Koleś najwyraźniej niezbyt dbał o wygląd.
W ręce trzymał czarne berło, które świeciło się w blasku słońca.
Wyglądał groźnie.
Jak my chcemy ich pokonać? -Pomyślałem.
Nie zdążyłem się zastanowić, kiedy Łowca Smoków odezwał się niskim tonem:
-Gdzie jest wasz ogień?
Rzuciłem przelotne spojrzenie Kai'owi, ale ten wydawał się panować nad strachem.
-Dlaczego zabrałeś ogień tym niewinnym smokom?! -Rzucił.
-Ponieważ ogień należy się tylko mnie! Zapracowałem na to! -Uniósł berło do góry, po czym wydał okrzyk bojowy.
Wojownicy w czarnych pelerynach rzucili się na nas.
Uderzyłem pięścią o ziemię, tworząc trzęsienie. Sam Ledwo utrzymałem równowagę, ale wojownicy nie mieli tyle szczęścia. Kilka z nich upadło na ziemię, a ja skorzystałem z okazji i odskoczyłem.
Nie dążyłem się obejrzeć, kiedy kolejny wojownik zamachnął się na mnie laską. Zrobiłem unik i uderzyłem go. Ten upadł, a za nim pojawił się następny.
Użyłem spinjitzu i zabrałem się za rozbrajanie reszty.
Tak mijała walka.

Co myślicie o tym rozdziale?
Jeśli pojawiają się jakieś błędy to przepraszam, ale jest to moja pierwsza książka więc proszę o zrozumienie <3
Następny rozdział planuje napisać jutro
Byee

Secrets of the Fire Master Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz